Podczas prac budowlanych w zabytkowej wieży koło pałacu w Kamieńcu odkryto miejsce, gdzie nasi przodkowie na pewno chadzali piechotą. To średniowieczna ubikacja z fragmentem deski klozetowej. Zdaniem archeologów jest to wyjątkowe i rzadkie znalezisko. Wskazuje, że wieża jest znacznie starsza niż do tej pory myślano.
Artykuł archiwalny opublikowany w Gwarku w kwietniu 2000 r.
Od strony drogi biegnącej w kierunku Gliwic mur Mysiej Wieży wspiera przypora. Nic nie wskazywało, że może kryć w sobie coś niezwykłego. Na pierwszym piętrze, w miejscu, gdzie przypora przylega do ściany, widać było zarys konturów zamurowanej wnęki. Przypuszczano, że to dawne okno. Ponieważ takich miejsc na ścianach wieży jest wiele, nikogo to nie dziwiło.
Przyporę z zewnątrz pokrywają szczeliny. Pęknięcia na tak wiekowych murach to również nic dziwnego.
- Podczas montowania rusztowań zewnętrznych zauważyliśmy jednak, że niektóre cegły w ścianie przypory ledwo się trzymają. Po rozebraniu cienkiej ścianki odnaleźliśmy coś w rodzaju kanału zbiegającego z góry – opowiada Jan Adamski, pracownik formy, która prowadzi roboty budowlane.
Wówczas zainteresowano się zamurowanym rzekomym oknem znajdującym się piętro wyżej. Za ścianą z cegieł trafiono na wąska, ale stosunkowo głęboką niszę, w niej miejsce do siedzenia z charakterystycznym otworem i wymurowanym kanałem prowadzącym w dół. Zachował się nawet fragment deski sedesowej.
[ZT]41362[/ZT]
Zdaniem archeologów jest to wyjątkowe znalezisko i może być kluczem do nieznanej do tej pory historii Mysiej Wieży. Do tej pory myślano, że jest to XIX-wieczna romantyczna ruina i tak wpisano ją do rejestru zabytków.
Jak powiedział Jacek Owczarek, wojewódzki konserwator zabytków, zaskoczeniem jest to, że odkryto coś, co wygląda na zabytek średniowiecza. W dodatku jest to świadectwo tej wstydliwej, nieznanej strony średniowiecza, o której dotąd niewiele wiadomo. Podobnych obiektów jest naprawdę bardzo mało.
Podczas prac na parterze wieży odkryto również hipokaustum, czyli system ogrzewania przewodowego izb.
[ZT]34389[/ZT]
- Po zdjęciu warstwy cegieł ułożonych na posadzce, zauważyłem przebiegający w podłodze, przez całe pomieszczenie półkolisty kanał. Byłem przekonany, że tędy puszczano dym do wędzarni – opowiada Jan Adamski. - Niżej odkryłem jeszcze drugi kanał i potem trzeci. Wtedy już wiedziałem, że musi to być system do ogrzewania pomieszczeń.
Okryte w Mysiej Wieży hipokaustum to zagadka dla archeologów, bowiem w średniowieczu tego typu ogrzewanie stosowano niezwykle rzadko.
Mysią Wieżę wykorzystywano przed wojna jako budynek gospodarczy dla sąsiedniego pałacu. Po wojnie przejął ją pobliski PGR. W latach 80. opuszczony budynek zaczął ulegać stopniowej dewastacji. Niedawno rozpoczęto w nim prace adaptacyjne.
Czytaj też:
Centrum Kultury Śląskiej. Lwów na starej fotografii