Znani tarnogórscy lekarze Beata Poprawa i Wojciech Bichalski wracają do zdrowia. Obydwoje chorowali na COVID-19. Ostrzegają, by koronawirsua nie bagatelizować. Obydwoje się bardzo osłabieni, dr Bichalski w czasie choroby schudł 15 kg i wymaga rehabilitacji.
Dr Poprawa, kardiolog z tarnogórskiej "Trójki", kurację przeszła w domu, dr Bichalski, szef Bi-Medu, był leczony w szpitalu jednoimiennym w Tychach.
Beata Poprawa opowiada, że kiedy wykryto u niej koronawirusa, absolutnie nic nie wskazywało na to, że jest chora – Byłam zmęczona, ale kto z lekarzy nie był wtedy (16 kwietnia) zmęczony? Poza tym czułam się dobrze, nic mi nie dolegało. Potem wszystko odbyło się lawinowo. Nagle zaczęłam mieć objawy: gorączka, potworne zmęczenie, ból mięśni, duszący kaszel. Czułam się z każdą chwilą gorzej – relacjonuje dr Poprawa.
Nie była w szpitalu, choć, jak sama mówi, chorobę przechodziła bardzo źle. – To, że jestem lekarzem nie ułatwiało mojej sytuacji. Zanim zachorowałam, musiałam wchłonąć bardzo dużo wiedzy na temat koronawirusa, powodowanej przez niego choroby, statystyk, metod leczenia itd. W pewnym momencie ta wiedza była dla mnie jak balast. Potęgowała lęk. Myślałam, co będzie ze mną, jak ja to przejdę? Przecież wiedziałam, jakie spustoszenie w organizmie robi ta choroba – opowiada o swoich przeżyciach dr Poprawa.
Teraz (rozmawiamy w czwartek, 7 maja około południa) jest już lepiej. – W dalszym ciągu czuję się jednak osłabiona. Sądzę, że aby dojść do siebie, potrzebuję jeszcze około tygodnia – mówi lekarka. Szczęściem w nieszczęściu było wsparcie rodziny i współpracowników. Dr Poprawa mówi o sygnałach wsparcia, jakie do niej docierały z różnych stron. Opowiada o sympatycznych policjantach, z którymi codziennie rozmawiała, gdy przyjeżdżali kontrolować będącą na kwarantannie chorą – Tego wsparcia nie sposób przecenić. Jestem za nie wszystkim bardzo wdzięczna – dodaje.
Po ustąpieniu objawów, dr Poprawa była dwukrotnie badana na obecność koronawirusa. Obydwa badania dały rezultat ujemny.
Dwa ostatnie badania dały rezultat negatywny także u doktora Wojciecha Bichalskiego. Nasz telefon zastał go w domu. Wrócił tu w środę, 6 maja, po czterotygodniowym pobycie w szpitalu, dokąd trafił, gdy 3 kwietnia pobrano mu wymazy, a wyniki badania na obecność koronawirusa okazały się pozytywne.
- Kilka dni wcześniej źle się poczułem. Testy wyszły pozytywnie, ale pozwolono mi leczyć się w domu. Niestety, czułem się coraz gorzej, spadło nasycenie krwi tlenem, zawołałem pogotowie ratunkowe i odwieziono mnie do zakaźnego szpitala jednoimiennego w Tychach. Dwa tygodnie leżałem, oddychając czystym tlenem. Szczęśliwie nie był mi jednak potrzebny respirator – wspomina dr Bichalski.
Kryzys trwał dwa tygodnie. Po tym czasie pacjent poczuł się na tyle lepiej, że można było odstawić butlę z tlenem. W dalszym ciągu jednak jego samopoczucie było złe. Lekarz mówi, że w tyskim szpitalu spotkał się z profesjonalną, troskliwą opieką. Jest świadomy, ile zawdzięcza osobom, które go leczyły i sprawowały nad nim opiekę, za co jest im bardzo wdzięczny. – Jako lekarz miałem cały czas świadomość tego, jak poważna jest to choroba. Czy się bałem? Na pewno. Wierzyłem jednak w lekarzy, modliłem się o zdrowie i, jak widać pomogło – kontynuuje dr Bichalski.
Teraz czuje się lepiej, ale nie ukrywa, że jest bardzo osłabiony. W trakcie choroby schudł 15 kilogramów. Teraz ma jeszcze kłopoty z oddychaniem, wymaga rehabilitacji, ale jest nastawiony optymistycznie.
– Niepokoi mnie obecna sytuacja epidemiologiczna na Śląsku, liczba zachorowań. Uważam, że w regionie, w którym w największym zagęszczeniu żyje kilka milionów ludzi, jest to bardzo niebezpieczne. Zwłaszcza że część mieszkańców bardzo poluzowała narzucone przez władze państwowe rygory. Myślę, że to może mieć fatalne konsekwencje - mówi doktor.
5 2
Święte słowa Panie Doktorze. Mnie też niepokoi liczba zachorowań na Śląsku. Ale jak widzę młodzież na Krakowskiej z maseczkami opuszczonymi na brody lub w ogóle bez to zastanawiam się czy ten obrazek nie jest wyjaśnieniem tej sytuacji
0 1
Na wolnym powietrzu ta maseczka przynosi więcej szkody niż pożytku...
1 1
To samo, maseczki opuszczone a nos wystaje i to kobiety juz dobrze po 40tce i po 50tce.
1 1
Życzę zdrowia Pani dr Bichalskiemu