Oczko wodne dodaje uroku ogrodowi, a ryby są jego ozdobą. Jeżeli jednak w piątek wpadliśmy na pomysł, że podczas niedzielnego przyjęcia zaskoczymy takim widokiem znajomych, to lepiej powstrzymać się z realizacją śmiałego zamiaru.
Można spróbować w jeden dzień wykopać dół, w którym umieści się kupiony w sklepie zbiornik pod oczko, zamontować potrzebny sprzęt, napełnić wodą i obsadzić roślinami. Jeżeli jednak ktoś od razu wpuści do niego ryby, najprawdopodobniej wkrótce zobaczy je pływające do góry brzuchem. Pośpiech to najczęstszy błąd jaki popełniają zakładający oczko wodne. Natura potrzebuje czasu - to takie odwieczne prawo, które trudno zrozumieć, gdy wiele rzeczy można szybko załatwić kliknięciem komputerowej myszki.
Ile potrzeba odczekać od napełnienia zbiornika do zarybienia? Możemy posiłkować się odpowiednimi preparatami, by skrócić ten czas, ale jeżeli zdajemy się na siły natury, fachowcy radzą, by dać oczku dwa tygodnie. Tyle powinno wystarczyć, by woda osiągnęła parametry odpowiednie do hodowli ryb. Jakich?
Łatwo wpuścić, niełatwo się pozbyć
Wybór jest olbrzymi. Najpopularniejsze są karasie: czerwone, złote czy piękne shubunkiny. Modne są japońskie karpie koi, ale swoich zwolenników mają także jesiotry czy jazie. Wprawdzie nie wyglądają tak egzotycznie, jak kolorowe rybki i trudno jest dostrzec w wodzie, jednak szybko przyzwyczajają się do karmienia i wtedy dają się podziwiać. Tutaj uwaga: karma powinna zostać zjedzona przez ryby w ciągu kilku minut. Pozostawienie dużych ilości zwiastuje nadchodzące kłopoty z jakością wody.
Złym pomysłem jest wpuszczenie do oczka na przykład wyłowionych pobliskim stawku karasi. Tak na próbę. Niepozorne rybki są w stanie przeżyć w ekstremalnych warunkach, rozmnażają się w zawrotnym tempie, a ryby z hodowli nie będą w stanie sprostać ich konkurencji. Nie ma co liczyć na wyłowienie karasi, zawsze znajdą schronienie w roślinach, a trzeba pamiętać, że zbiornik musi być obsadzony, bo to gwarantuje odpowiednie natlenienie wody. Jedyny rozwiązaniem jest wtedy całkowite opróżnienie zbiornika, które może skończyć się jego uszkodzeniem. Warto więc zainwestować od razu w zakup ryb takich gatunków, które chcielibyśmy oglądać, a nie zwalczać. Oczywiście i tutaj można wydać fortunę na wyszukane odmiany, ale kolorowe karasie można kupić już za kilka złotych od sztuki, a karpie koi za 20-30 zł.
Tłok na patelni
Ile ryb wpuścić do zbiornika? Trzeba pamiętać, że to gatunki żyjące stadnie i jeżeli będą 2-3, mogą się łatwo płoszyć i uciekać do kryjówek. Z kolei za dużo osobników w jednym zbiorniku powoduje jego przerybienie. Wskazany jest umiar, jak i perspektywiczne myślenie. Ryby rosną całe życie i małe karasie za jakiś czas będą miały po 25 centymetrów długości, a karpie koi dwa razy tyle. Rekordowo osiągają nawet 90 cm długości. W zbyt małym zbiorniku skarłowacieją, ale to nie jedyny efekt męczenia zwierząt, których jest zbyt wiele w zbiorniku.
Zakładając oczko trzeba zwrócić uwagę nie tylko na powierzchnię, ale i głębokość. Wygodnym rozwiązaniem wydaje się kupienie gotowej misy z tworzywa sztucznego. Jednak mogą okazać się pułapką dla przyszłych lokatorów. Nie dość, że płytkie, to jeszcze w ciemnym kolorze. Latem woda nagrzewa się w nich bardzo szybko i brak tlenu doprowadza do śnięcia ryb. Trzeba pamiętać, że karasie są zimnolubne. Dlatego głębokość wody w zbiorniku powinna wynosić co najmniej 1 metr. Należy też pomyśleć o natlenianiu poprzez kaskady, fontanny itd.
Odpowiednia głębokość pozwala rybom na przezimowanie w oczku. Nie można jednak zapomnieć przynajmniej o przeręblu. Technika poszła do przodu i można się zaopatrzyć w styropianowy pływak lub specjalną grzałkę.
Jarosław Myśliwski
Artykuł pochodzi z dodatku ogrodniczego Gwarka "W moim ogrodzie".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz