Postrzelony dzik zdychał w męczarniach

Do dzika, którego znaleziono martwego na polu pod Laryszowem strzelał kłusownik? Prawdopodobnie, bo myśliwy raczej by postrzałka doszedł. Martwym dzikiem interesuje się teraz inspekcja weterynaryjna, która sprawdza, czy nie był chory na afrykański pomór świń.

Aleksander Szypryt przyjechał do Tarnowskich Gór z Cieszyna na organizowany tu rajd Silesia Race. Po zawodach napisał do nas list, w którym poinformował, że na trasie biegu, przy drodze ze Starych Tarnowic do Laryszowa (w Tarnowskich Górach to ul. Sielanka) w okolicy bunkra, natknął się na martwego dzika.

Cieszynianin mówi, że truchło miało widoczną ranę postrzałową, leżało blisko drogi. W liście do redakcji napisał: "W kontekście odbywającej się ostatnio w mediach dyskusji na temat nowelizacji prawa łowieckiego, taka sytuacja wydaje mi się szczególnie bulwersująca. Pozostawienie postrzelonej zwierzyny jest wbrew prawu łowieckiemu a przede wszystkim wbrew etyce oraz "tradycji" na którą tak lubią się powoływać myśliwi.(...) Postrzelać sobie, a zwierzę i otoczenie mieć w głębokim poważaniu. Najzwyklejsze lenistwo ? takie skojarzenia przyszły mi na myśl" ? pisze Aleksander Szypryt i zwraca uwagę, że postawa osoby, która postrzeliła zwierzę i nie doszła postrzałka, była nieodpowiedzialna także z powodu zagrożenia występującym w Polsce (na razie tylko wschodniej) afrykańskim pomorem świń.

Czy to myśliwy postrzelił dzika? Piotr Holewa, łowczy koła myśliwskiego Świerklaniec wątpi w to bardzo z przynajmniej trzech powodów. Po pierwsze dlatego, że przypadki, gdy myśliwy postrzeli dzika i nie dojdzie postrzałka zdarzają się bardzo rzadko, więc prawdopodobieństwo, że stało się to tym razem nie jest wielkie. Drugim powodem jest to, że wytropienie rannego zwierzęcia jest obowiązkiem, jaki na myśliwego nakłada prawo łowieckie. ? Czasami, kiedy np. polowanie odbywa się wieczorem, nie jesteśmy w stanie dojść postrzałka z powodu zapadających ciemności. W takim przypadku wracamy na miejsce rano i szukamy do skutku ? twierdzi łowczy.

Trzeci powód jest związany z rodzajem amunicji, jakiej używają myśliwi. Krótko mówiąc naboje myśliwskie projektowane są tak, by były jak najbardziej skuteczne, czyli zabijały w możliwie najszybszy sposób. Do dzika strzela się z broni gładkolufowej tzw. breneką (rzadko) lub nabojem przypominającym nabój wojskowy z broni o lufie gwintowanej. Po trafieniu tymi pociskami zwierzę najczęściej pada od razu.

Nie padnie natomiast po trafieniu z broni małokalibrowej typu kbks. Nie wdając się w szczegóły, pocisk z tej broni zrani zawsze, ale niekoniecznie zabije. Dlatego myśliwi jej nie używają. Niestety, sporo broni małokalibrowej posiadają kłusownicy. Albo strzeli i zabije, wtedy ma mięso, albo strzeli i nie zabije, wtedy mięsa nie ma. Nie będzie sobie jednak zawracał głowy tropieniem rannego zwierzęcia. Znacznie łatwiej zaczaić się na kolejnego dzika, czy sarnę, niźli dojść postrzałka.

Dlatego też można przypuszczać, że do dzika strzelał kłusownik. Gdzie? Nie wiadomo, ranne zwierzę mogło pokonać spory dystans zanim padło w krzakach na polach pod Laryszowem.

Adam Drewniok, powiatowy lekarz weterynarii w Tarnowskich Górach o dziku leżącym przy drodze usłyszał od nas. ? Usunięciem martwego zwierzęcia powinien się zająć właściciel gruntu, na którym leży. Ma również obowiązek zawiadomić nas o tym. My natomiast pobieramy materiał do badań laboratoryjnych ? wyjaśnia dr Drewniok. Jego zdaniem takich przypadków nie wolno lekceważyć. Zagrożenie afrykańskim pomorem świń jest rzeczywiste i poważne, 28 lutego ostre przepisy nakładające na hodowców świń szereg obowiązków związanych z chorobą wprowadza minister rolnictwa.

W czwartek, 22 lutego martwego dzika znaleźli strażnicy miejscy z Tarnowskich Gór. Truchło zostało przekazane inspekcji weterynaryjnej celem pobrania próbek, a potem zawiezione do spalarni.

Jacek Tarski