Instrumentariuszki mówią o sprawiedliwości, lekarz o kuriozalnym orzeczeniu. Pod koniec sierpnia Okręgowy Sąd Lekarski w Warszawie wydał wyrok w sprawie ordynatora oddziału ginekologicznego "Trójki". Miał naruszyć Kodeks etyki lekarskiej.
– Jesteśmy bardzo usatysfakcjonowane wyrokiem. Przez lata bagatelizowano to, co mówiłyśmy. W końcu ktoś przyznał, że to nie nasza imaginacja. Wymiar kary jest dla nas drugorzędny. Najważniejszy jest wyrok: winny – komentuje jedna z instrumentariuszek.
– Według prawników wyrok zapadł w przedziwny sposób, niezgodny z prawem i jest kuriozalny. Wydał go nowy skład sędziowski, bez ponownego wysłuchania wszystkich świadków – twierdzi z kolei lekarz i zapowiada złożenie odwołania.
Chodzi o sprawę z 2018 roku. Instrumentariuszki z Wielospecjalistycznego Szpitala Powiatowego w Tarnowskich Górach zarzuciły ordynatorowi oddziału położniczo-ginekologicznego mobbing. Skarżyły się na publiczne poniżanie, używanie w stosunku do nich wulgarnych i upokarzających określeń, krzyki lekarza, rzucanie po sali operacyjnej i w personel brudnymi narzędziami i skrzepami krwi, a nawet łożyskiem.
Lekarz nazwał zarzuty oszczerstwami i uznał, że to efekt konfliktu personalnego z czterema instrumentariuszkami. Zarzuty wyjaśniała m.in. komisja antymobbingowa w szpitalu. Skargę pracownic uznała za niezasadną, ale jej członkowie nie byli jednomyślni. Jedna z członkiń komisji złożyła zdanie odrębne i uznała, że kobiety mówią prawdę.
Ostatecznie 12 z 17 instrumentariuszek odeszło ze szpitala i znalazło zatrudnienie w innych placówkach. Potem odeszły kolejne. Z lekarzem pracuje obecnie już tylko jedna z kobiet.
Nie był to koniec sprawy, która trafiła do rzecznika odpowiedzialności zawodowej Izby Lekarskiej w Warszawie. Po długim rozpatrywaniu przez rzecznika, a następnie Okręgowy Sąd Lekarski 23 sierpnia tego roku zapadł wyrok. Sąd uznał, że lekarz jest winny zarzuconego mu czynu i naruszył Kodeks etyki lekarskiej.
Biuro prasowe Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie nie odpowiedziało na nasze pytanie o uzasadnienie wyroku i rodzaj orzeczonej kary. Nieoficjalnie wiadomo, że ma być to kara pieniężna, a nie tylko nagana lub upomnienie.
– Obwinionemu została wymierzona kara, przewidziana w przepisach ustawy o izbach lekarskich. Wyrok jest nieprawomocny. Strony mają dwa tygodnie na złożenie odwołania do Naczelnego Sądu Lekarskiego. Praktyka OSL wynikająca z przepisów prawa i z troski o dobro pokrzywdzonych oraz obwinionego, który do czasu prawomocnego orzeczenia korzysta z domniemania niewinności, nakazuje wstrzymanie się od udzielania szczegółowych informacji dotyczących sprawy i motywów rozstrzygnięcia – odpowiedział Michał Niepytalski z Działu Informacji Medialnej Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie im. prof. Jana Nielubowicza.
Instrumentariuszki są z wyroku zadowolone.
– Z tego co wiemy, to jeden z nielicznych takich wyroków dotyczących lekarza. Cztery lata temu miałyśmy wrażenie, że nikt poza związkiem zawodowym pielęgniarek nie chce nam pomóc. Pomocy szukałyśmy wszędzie: od starostwa powiatowego po burmistrza Tarnowskich Gór. Nikt z personelu nas nie poparł, a byli świadkami tego, co się dzieje. To my musiałyśmy zmienić pracę, a nie pan ordynator, sugerowano, że wszystko wymyśliłyśmy. Jakiś czas temu brałam udział w konferencji dotyczącej mobbingu i opowiadałam o tej historii. Potem miałam refleksję, że nie wierzę w sprawiedliwość. A tu proszę – mówi jedna z instrumentariuszek.
Ordynator zapowiada odwołanie od wyroku, ocenia go jako kuriozalny i niezgodny z prawem. Ma wiele zastrzeżeń do pracy nowego składu sędziowskiego, który zmienił się w czerwcu, a w sierpniu wydał orzeczenie. – Wszyscy wiedzą, że mówię podniesionym głosem, zwłaszcza jeśli nad ranem walczymy o życie pacjentki. Nigdy nie kierowałem pod adresem pań wulgarnych słów, ale proszę pokazać mi salę operacyjną, gdzie pod wpływem olbrzymiego stresu nie padają przekleństwa. Wszystko co robiłem, robiłem dla dobra pacjentek. Od 1996 roku jestem ordynatorem i olbrzymim wysiłkiem zespołu i moim nie zmarła na stole żadna kobieta. Nie życzę wrogowi takiej sytuacji, w jakiej się znalazłem – komentuje.
Wyrok póki co nie ma wpływu na pracę lekarza w WSP. Decyzje dotyczące pełnionych przez niego funkcji podejmowane będą po uprawomocnieniu.
– Dzięki nowej pracy przekonałyśmy się, że takie traktowanie na sali operacyjnej nie jest normą. Jesteśmy współpracownikami i tak jesteśmy teraz traktowane. Wciąż pamiętam dźwięk chodaków doktora i jego krzyki. Miałam wrażenie, że karmił się naszym strachem. Dziś znowu lubię swoją pracę – komentuje instrumentariuszka.
Czytaj także:
Minister Przemysław Czarnek w Tarnowskich Górach. Spotkaliście się z nim?
[ZT]37699[/ZT]