Dziś, 5 października w serwisie Netflix premierę ma serial "Wielka woda" opowiadający o powodzi tysiąclecia, która w lipcu 1997 roku dotknęła południową i zachodnią Polskę. Z żywiołem walczono również w powiecie tarnogórskim.
Brzeźnica w Tworogu jak dzika rzeka, odcięte osiedle w Krupskim Młynie, walka z wodą w Kotach i Potępie, strach przed epidemią w Kaletach. To kilka migawek z trudnych lipcowych dni 1997 roku. Padać zaczęło w sobotę, 5 lipca. Początkowo opady były umiarkowane i nic nie zapowiadało klęski. Deszcz padał jednak nieprzerwanie. Woda łagodnie potraktowała wtedy Tarnowskie Góry. Było kilka zalanych piwnic, szkody ponieśli rolnicy – na polach powstały duże kałuże, a woda zalała uprawy. Znacznie gorzej było w innych miejscowościach.
Rzeka Brzeźnica, którą normalnie można było w niektórych miejscach przeskoczyć, zamieniła się w rwący, szeroki na kilkadziesiąt metrów potok, zagrażający wiaduktowi kolejowemu w Tworogu.
Fatalna sytuacja panowała w Kotach. W poniedziałek spływająca z lasu woda wdarła się na podwórko Ryszarda Królickiego. Druhowie miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej, dowodzeni przez naczelnika Pawła Grunera, robili, co mogli, ale pompa nie nadążała z usuwaniem wody. W podobnej sytuacji znalazły się także inne podwórka.
W sąsiedniej Potępie mieszkańcy naprędce kopali rowy odwadniające i z niepokojem patrzyli na zalane łąki i pola. Dramatycznie było w Krupskim Młynie, gdzie Mała Panew odcięła od świata część osiedla.
"Rozlewisko sięga kilkuset metrów od głównego koryta rzeki. Jest głębokie i zalało już drogę. Przez głęboką przynajmniej do kolan wodę ludzi przewozi traktor z przyczepą. Tylko do mostu, przed którym stoi człowiek odziany w przeciwdeszczowy sztormiak. Most jest zamknięty dla ruchu. Mała Panew podniosła się tak, że woda płynie tuż pod mostem. Do jego zalania brakuje może 20 centymetrów. Dalej jest jeszcze gorzej. Zalane ogródki, wszędzie woda" – pisała nasza gazeta.
Policjant pilnujący przeprawy opowiadał, że w ciągu nocy przybyło około pół metra wody. Kiedy rano ludzie szli do pracy transformator, obok którego stał radiowóz, stał na suchej ziemi. W południe stał już w wodzie.
Kazimierz Stryjek – szef gminnej obrony cywilnej relacjonował, że woda przerwała wał w Czarkowie, przelała się przez staw w Borowianach i spłynęła do rzeki. Wodowskaz przy moście, który wskazywał maksymalnie do 6 metrów, znalazł się całkiem pod wodą.
"W Borowianach był staw. Był, bo w poniedziałek przestał istnieć. Woda i niesiony przez nią muł zerwały zapory i runęły w dół, zalewając parking i podwórko domu Ryszarda Krawczyka. Ten winą za nieszczęście obarczał nie tylko pogodę. Mówił, że wędkarze z Krupskiego Młyna nie zdjęli na czas zasuw zapory. Gdy przyjechał do Borowian w niedzielę, stan wody w zbiorniku był wyjątkowo wysoki. Mimo to nie pojawił się nikt, kto otwarłby śluzę. Sam Krawczyk nie mógł tego zrobić. W skrzyni na zaporze nie było korby do podnoszenia tamy. Uporał się z tym sam żywioł".
W Kaletach wezbrana Mała Panew przerwała wały i dostawszy się na wysypisko śmieci poniosła odpady w kierunku miasta. Pojawiły się obawy, że może dojść do epidemii.
"Otrzymaliśmy od władz wojewódzkich informację, że mamy przeprowadzić dezynfekcje. Nie podano nam jednak ani czym to mamy zrobić, ani jak. Z naszej strony planujemy wapnowanie wysypiska" – mówił reporterowi "Gwarka" ówczesny burmistrz Józef Kalinowski.
W Piekarach Śląskich woda wdarła się na ulice Harcerską i Sadowskiego, pola uprawne i niżej położone łąki. Najbardziej ucierpiały Dołki. Brynica wystąpiła z brzegów w rejonie Józefki i Kozłowej Góry, tworząc olbrzymie rozlewiska. Podobnie było w Miasteczku Śląskim-Brynicy, ale na szczęście żywioł nie poczynił tam większych szkód. Zalanych łąk, pól i piwnic nie brakowało w gminie Ożarowice. W Zbrosławicach uważnie obserwowano Dramę, ale i pomniejsze strumyki. Paweł Kowolik, wtedy zastępca wójta, powiedział, że gdyby deszcze padały jeszcze ze dwa dni dłużej, byłoby bardzo źle. Skończyło się na zalanych piwnicach w około 100 domach, podtopionych polach i łąkach.
Sytuacja ustabilizowała się dopiero w czwartek rano. Najgorzej było w Tworogu, Krupskim Młynie i Wojsce. Sporo szkód woda wyrządziła w okolicy Świniowic.
Strażacy z powiatu tarnogórskiego - zawodowi i ochotnicy zmagali się z powodzią nie tylko w powiecie tarnogórskim. Ratowali ludzi i ich majątek w rejonie Raciborza, Wodzisławia Śląskiego i wielu innych miejscach. Pomagali także żołnierze z tarnogórskiej jednostki chemicznej. Zajmowali się likwidacją skażeń biologicznych i dezynfekcją odzieży i sprzętu.
"Ogrom zniszczeń jest tak wielki, iż musimy sobie radzić w gminach sami" – informował sanepid. Radził jak odkażać studnie (podchloryn sodu, do nabycia w sklepach Chemia lub środek Nobaktel). Problemem były też padłe zwierzęta oraz pozostałości po wysypiskach komunalnych. Konieczne było użycie wapna chlorowanego, ale sanepid ostrzegał, że jest środkiem "żrącym" i może powodować poważne oparzenia skóry.
Lipcowe wydarzenia wywołały wielką falę ludzkiej solidarności. W Wojsce ówczesna sołtys Kornelia Cyba i miejscowy proboszcz ks. Piotr Puchała zorganizowali akcję pomocy powodzianom, w którą okoliczni mieszkańcy bardzo się zaangażowali. Dary trafiły do GOPS, a następnie do poszkodowanych mieszkańców gminy.
W Tarnowskich Górach Klub Miłośników Kultury Śląska "Dzwon Nadziei" w ciągu kilku dni zebrał 3 tys. zł oraz dary rzeczowe dla mieszkańców Raciborza. Tarnogórscy kolejarze wysłali w rejon Raciborza i Kędzierzyna-Koźla wagon z tapczanami, pościelą, kocami i kołdrami. Zbiórki organizował szpital miejski, parafie, gminy, Kościół Adwentystów Dnia Siódmego.
Andrzej Grabowski, szef Rejonowego Komitetu Przeciwpowodziowego w Tarnowskich Górach mówił, że najpoważniejszą szkodą w regionie było zniszczenie przez wodę zbiornika w Borowianach. W Tworogu ówczesny wójt Andrzej Ecler oceniał szkody na 200 tys. zł. Do naprawy były chodniki, drogi, kilka mostów, przepompownia ścieków i urządzenia wodociągowe. Kwota nie obejmowała strat poniesionych przez mieszkańców. W Krupskim Młynie woda z wezbranej Małej Panwi cofnęła się w ostatniej chwili do koryta. W całej gminy szkody były znaczne i ostrożne szacunki wskazywały na 380 tys. zł. Do naprawy był m.in. most w Potępie i kanalizacja deszczowa.
Czytaj także:
Tarnowskie Góry. Trudna sytuacja punktu pomocy przy ul. Opolskiej
[ZT]38150[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz