Zamknij

Z Genui do Nicei na STS Pogoria. Na pokładzie uczniowie Chemika i Smolenia

20:29, 06.06.2023 aj
Skomentuj W czasie roku szkolnego organizowano spotkania przygotowujące do rejsu. Fot. Archiwum organizatorów W czasie roku szkolnego organizowano spotkania przygotowujące do rejsu. Fot. Archiwum organizatorów

Grupa młodzieży z Zespołu Szkół Medycznych i Ogólnokształcących w Tarnowskich Górach oraz I LO im. Jana Smolenia w Bytomiu spędzi ponad tydzień na żaglowcu STS Pogoria. Wyprawa rozpocznie się 9 czerwca.

Rejs organizuje dwóch nauczycieli wychowania fizycznego: Marek Wilczek (Chemik) i Michał Kiełbusiewicz (Smoleń). Obaj są pasjonatami żeglarstwa.

– Pomysłodawcą wyprawy jest Michał. Wcześniej organizował rejsy morskie na żaglowcu Generał Zaruski, na nieco mniejszą skalę, dla 20 osób. Ja od kilkunastu lat zajmuję się organizacją obozów żeglarskich i kajakowych. Postanowiliśmy połączyć siły. Zdecydowaliśmy się na Pogorię, większy żaglowiec i wyzwanie, bo to rejs dla 40 osób – opowiada Marek Wilczek. 

W rejs wybiera się zróżnicowana grupa młodzieży. Są osoby, które miały już kontakt z żeglarstwem, nawet mają patenty. Dla innych będzie to dopiero początek żeglarskiej przygody. Różne są też motywacje uczestników. Jedna z uczennic zdecydowała się na udział, bo chce odwiedzić Francję. Są uczniowie, którzy mają w rodzinie zapalonych żeglarzy. Rejs będzie szansą, żeby pogłębić wiedzę i umiejętności z zakresu żeglarstwa, wypływać godziny stażowe, potrzebne na kolejne stopnie i spróbowania sił na większym statku. 

– W czasie roku szkolnego staraliśmy się przygotować uczniów do rejsu, wyposażyć ich w pewną wiedzę i umiejętności. Zorganizowaliśmy cykl spotkań. Uczyli się m.in. zapinać uprzęże asekuracyjne, zaplatać węzły żeglarskie, poznali budowę jachtów i żaglowców, podstawy ratownictwa. Była też okazja pośpiewać razem szanty. Chcieliśmy się nawzajem lepiej poznać. Będą pełnoprawnymi członkami załogi ze wszystkimi wiążącymi się z tym obowiązkami. Na wachtach czekają ich różne zadania: nawigowanie, sterowanie, obserwowanie akwenu. Na wachcie gospodarczej muszą gotować dla całego statku. Na wachtach bosmańskich będą wykonywać drobne naprawy sprzętu - mówi Michał Kiełbusiewicz. 

Wachty i szklanki 

Każdy dzień na żaglowcu zaczyna się od porannego apelu, w którym bierze udział cała załoga. Stawia się banderę, wybija szklanki, które regulują cykl dnia i zmiany wacht. Kapitan będzie wtedy omawiał plany i prognozowane warunki pogodowe, załoga może powiedzieć o swoich sugestiach i samopoczuciu. Potem jest czas na śniadanie, a po nim zaczyna się pełnienie poszczególnych wacht. 

– Z jednej strony czekają ich niezapomniane przeżycia, z drugiej taki rejs kształtuje charakter. To nie są wakacje all inclusive. Kogoś może spotkać choroba morska, mimo to trzeba pracować. Trudnością może być wejście w tryb wachtowy, wstawanie w środku nocy. Ale nie będzie miejsca na nudę. Pracujemy z młodzieżą i wiemy, że może być różnie. Raz miałem przypadek, w którym największym wyzwaniem dla 17-latka było pokrojenie pomidora – podkreśla Michał Kiełbusiewicz.

Początek w Genui

Rejs ma być przede wszystkim ciekawą przygoda. Żaglowiec STS Pogoria zawinie do kilku portów. Wyprawa rozpocznie się w Genui. Jedna z uczestniczek mieszkała tam 10 lat, będzie więc przewodnikiem dla całej grupy. Rejs będzie się odbywał po Morzu Liguryjskim. Być może uczniowie odwiedzą Livorno, Elbę, Monako. Wszystko będzie zależało od pogody i warunków. Rejs ma zakończyć się w Nicei.

– Uczniowie będą pod opieką załogi stałej. Najbardziej doświadczeni będą pomagać nowicjuszom. Oprócz nas na statku będą też dr inż. Tomasz Stachura z Uniwersytetu Rolniczego oraz dr hab. inż. Karol Seweryn, który pracuje w Centrum Badań Kosmicznych PAN. Będzie więc okazja do ciekawych rozmów – zaznacza Michał Kiełbusiewicz.

STS Pogoria to pierwszy duży żaglowiec zaprojektowany przez inż. Zygmunta Chorenia i zbudowany w polskiej stoczni. Powstał z inicjatywy Bractwa Żelaznej Szekli i kapitana Krzysztofa Baranowskiego. Zwodowano go w 1980 roku. Wbrew pozorom organizacja na nim rejsu nie jest skomplikowana.

– Trzeba tylko z dużym wyprzedzeniem skontaktować się z biurem armatorskim i wybrać termin. Potem zaczyna się załatwianie formalności, zbieranie ekipy i zaliczek. Trudnością jest czas, bo wszystko organizuje się rok wcześniej. Całość kosztuje 113 tys. zł, więc trzeba było te pieniądze wyłożyć. Na szczęście bardzo szybko uzbierała się ekipa. Taki rejs to okazja, która nie zdarza się często – opowiadają Marek Wilczek i Michał Kiełbusiewicz. 

 

Czytaj także:

Dzień Dziecka z przygodą. Zauważyli pożar

Przystanek Osada Jana. Będą dwa perony, pochylnia i...

[ZT]41924[/ZT]

 

(aj)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

Absolwent 1956Absolwent 1956

0 0

Stopy wody pod kilem, łagodnych wiatrów, mnóstwa wrażeń życzy Kpt Norwisz 22:17, 11.06.2023

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%