W tym roku mija 30 lat od założenia Stowarzyszenia Klub Abstynenta \"Jutrzenka\" w Tarnowskich Górach. Obecnie liczy 24 członków. Wśród nich są Krzysztof Kwapuliński i Henryk Hońca. W ich przypadku \"Jutrzenka\" odegrała ważną rolę w drodze do trzeźwego życia. Uważają, że tylko szczera opowieść o tym jak alkohol ciągnie na dno, może uświadomić innym wagę problemu. Dlatego, chętnie składają świadectwo trzeźwości i dzielą się swoim \"piciorysem\".
— Pierwszy raz upiłem się do nieprzytomności na koncercie w parku, gdy miałem 15 lat. Podobne wypady powtarzały się co tydzień — zaczyna opowieść Krzysztof Kwapuliński. Alkohol był odpowiedzią na domowy rygor, jaki wprowadzała jego adopcyjna mama. — Na karę czy przymus reagowałem buntem, robiąc dokładnie to, czego mi zabraniano — wspomina.
W wieku 18 lat zaczął pracować. Z powodu ekscesów alkoholowych wyrzucono go bowiem ze szkoły. Początkowo pił tylko w weekendy, choć już wtedy wiedział, że jest alkoholikiem. Nie przejmował się tym jednak. — Wyobrażałem sobie alkoholika jako człowieka brudnego i śmierdzącego, kogoś, kogo odrzuciło społeczeństwo. Sam nie wpisywałem się w to wyobrażenie. W końcu pracowałem, byłem schludnie ubrany, nie miałem konfliktów z prawem — dodaje. Największe problemy zaczęły się w wojsku. Po tym jak podczas służby upił się, i samowolnie oddalił z kompanii, groziło mu 5 lat więzienia. Dzięki przychylności dowódcy odsiedział tylko 10 dni w areszcie. Kara jednak niczego nie zmieniła. Po odbyciu służby wojskowej nie było lepiej. Alkohol towarzyszył mu w pracy, regularnie trafiał na izbę wytrzeźwień, sypiał na ulicznych ławkach, stał się agresywny wobec rodziny. W końcu, za znęcanie psychiczne i fizyczne nad matką, założono mu niebieską kartę.
Upadek totalny
Krzysztof Kwapuliński trafił do gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych. Po groźbach, że zostanie skierowany na terapię w zamkniętym ośrodku udał się do poradni leczenia uzależnień TOTU. — Trzeźwe życie było jednak nie do przyjęcia. Nie umiałem się w nim odnaleźć. Zasugerowano mi, bym poszedł do klubu "Jutrzenka". Zacząłem tam uczęszczać, ale tylko po to by uniknąć konsekwencji picia, czyli utraty pracy czy więzienia. Po niecałym roku abstynencji znalazłem się na imprezie, na której znów się upiłem. To przyniosło ulgę, ucieczkę od problemów — opowiada.
Historia powtórzyła się. Znów trafił do gminnej komisji. Po trzech miesiącach abstynencji, gdy pan Krzysztof trzeźwiał na własną rękę, zaliczył kolejny upadek. Jak mówi, największy. Stał się takim alkoholikiem, jakiego wyobrażał sobie jako nastolatek. — Spałem gdzie się dało, na dworze, w piwnicach, miałem nawet epizod z bezdomnymi na dworcu. Myślałem o samobójstwie. Alkohol przestał poprawiać mi samopoczucie. Był to upadek totalny ? psychiczny, fizyczny i duchowy — wspomina.
10 lat w trzeźwości
Wtedy Krzysztof Kwapuliński zatelefonował do Mieczysława Świszczorowskiego z "Jutrzenki", który zaproponował mu powrót do klubu. — Gdyby nie to, dziś nie byłoby mnie na świecie — mówi. Zaczął angażować się w życie stowarzyszenia. Nauczył się budować relacje z innymi. Pomogły mu w tym obozy terapeutyczne, terapie w klubie, zloty rodzin abstynenckich. — Nauczyłem się normalnie rozmawiać z ludźmi, nie tylko żądać. Kiedyś miałem w sobie dużo dumy, agresji i niezadowolenia. Przełamałem ograniczenia. Poznałem mnóstwo życzliwych ludzi. Już 10 lat jestem trzeźwy — mówi. Obecnie jest członkiem zarządu "Jutrzenki", spotyka się z młodzieżą, której daje świadectwo trzeźwości. — Obaj z Henrykiem jesteśmy wdzięczni wszystkim, którzy pomogli nam wyjść z nałogu — dodaje.
Byłem nieświadomy
Henryk Hońca jest trzeźwy już od ponad 18 lat. Podobnie jak pan Krzysztof, wspomina swoje trudne dzieciństwo. Mieszkanie na 30 m kw. z rodzicami i trójką rodzeństwa. Ojciec agresywny alkoholik, sadysta. Pan Henryk pierwsze piwo zaliczył jako nastolatek. Miało mu dodać odwagi, ulżyć w życiu. Kiedy pił już podejrzanie dużo, postanowił kupić motor. Miał być motywacją do trzeźwości. Nie był, pożyczał go kolegom za kilka piw.
— Przez lata byłem nieświadomy, że istnieje coś takiego jak choroba alkoholowa. Uważałem, że żyję dobrze. Chodziłem do pracy, sądziłem, że mam prawo w nagrodę czasem się napić. Wszystkie wizyty w izbie wytrzeźwień, czy sprawy w sądzie o znęcanie się nad żoną nie dały mi do myślenia — wspomina. Porzucił pracę i pozostał bez prawa do zasiłku. Nagle stał się żebrakiem, który nie miał nawet co jeść. Spał w noclegowni, prosił na ulicach o pieniądze na chleb, jadł z bezdomnymi. W końcu, z nakazu sądowego, trafił na leczenie w zamkniętym ośrodku. W tym czasie odeszła od niego żona, zostawiając ogołocone mieszkanie.
Inne życie
Po leczeniu miał trzy wyjścia ? skończyć ze sobą, wrócić do picia, albo wykorzystać wiedzę nabytą podczas terapii. Wybrał ostatnie. — Poszedłem do "Jutrzenki" i tam dałem sobą pokierować. Zacząłem jeździć też do klubów w ościennych miastach. Pierwszy raz w życiu byłem w Siemianowicach czy Rudzie Śląskiej. Jak myślę o tym, ogarnia mnie wzruszenie. To było szokujące, obcy ludzie dali mi mnóstwo ciepła, pokazali inne życie — mówi. Od pracowników MOPS dowiedział się, że po 30 latach pracy może ubiegać się o rentę z tytułu choroby alkoholowej. Dziś jest szczęśliwym ojcem i dziadkiem. Przeszedł szereg kursów, dzięki którym jest merytorycznie przygotowany do rozmów z innymi chorymi na alkoholizm. Ma przyjaciół w całej Polsce. — Na 18 rocznicę mojej abstynencji przyjechało 40 osób z całego kraju. Mam przy tym świadomość, że może nas rozdzielić tylko jeden kieliszek...
Założycielami klubu "Jutrzenka" przed 30 laty byli: Barbara Ochman-Wiórkowska, Henryk Ochman, Alojz Budny, Jan Grabowski, Blanka Pffajfer, Wiesław Bajdała, Władysław Hiszpański, Tadeusz Kołodziej i opiekun z urzędu Ryszard Smołka.
Stowarzyszenie Klub Abstynentów "Jutrzenka" zaprasza wszystkich zainteresowanych. Siedziba organizacji mieści się na os. Przyjaźń przy ul. Janasa 1a. Telefon 32-284-36-59
czynny jest od pon. do pt. w godz. 16-19.
Hanna Kampa
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu gwarek.com.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz