Publiczność zachwycała się końmi, pięknymi powozami i strojami, sędziowie srogo i skrupulatnie oceniali każdy szczegół. W Koszęcinie odbył się Międzynarodowy Konkurs Tradycyjnego Powożenia.
Impreza odbyła się w siedzibie Zespołu Pieśni i Tańca "Śląsk" w Koszęcinie. Prezentację każdego z ponad 20 zaprzęgów przeprowadzono na podjeździe pałacu. Konie, zabytkowe powozy wraz z ubranymi w stroje z epoki powożącymi wzbudzali zachwyt publiczności.
Sędziowie byli bardzo drobiazgowi. Zwracali uwagę na uprząż, czy jest odpowiednia do powozu i kompletna. Punkty ujemne można było otrzymać na przykład za brak blinkerów zwanych potocznie klapkami na oczy, które zdaniem sędziów są wymagane przy niektórych rodzajach uprzęży. Pojazdy były oceniane pod kątem oryginalności części. Taksowano ubiór powożących i pasażerów. Doceniono m.in. to, że gdy koń miał przy ogłowiu butonierkę z kwiatem, taki sam zdobił osobę w pojeździe.
– Przy zaprzęgu mogliśmy obejrzeć laski. Ale powinno ich być tyle, ile osób w powozie. Podobnie jak parasolek. Konkurs to nie miejsce na chwalenie się kolekcją – komentował jeden z oceniających.
W konkursie od 2017 r. bierze udział Feliks Kowalski z Tarnowskich Gór.
– Próbę terenową przejechałem bezbłędnie, przy keglach odrobinę przekroczyłem czas – mówił tarnogórzanin.
Wcześniej na prezentacji i paradzie, która przejechała ulicami Koszęcina, można go było zobaczyć w powozie milord. Pojazd, którego rok produkcji jeszcze niedawno szacowano na 1920 r. okazał się starszy. Został wyprodukowany w 1903 r. Zaprzężony był w dwie młode klacze: 6-letnią Lolę i 2-letnią Brykę. Obie są czystej rasy śląskiej.
Feliks Kowalski, jak i jadące w powozie żona Edyta i córka Anna ubrani byli w stroje z epoki. – Mam zdjęcie, na którym jest mój dziadek ubrany w ten sposób. Natomiast cylinder koloru siwego, który mam na głowie, oznacza, że powozi nie woźnica, ale właściciel – tłumaczył. – W przygotowania do zawodów zaangażowała się cała rodzina, także druga córka Joanna i syn Wojciech.
Powożenie i hodowla koni to u Kowalskich rodzinna tradycja. Zajmowali się tym dziadek Feliks i ojciec Józef. To on zaszczepił w Feliksie Kowalskim zamiłowanie do koni, nauczył powożenia, fachowej oceny, obchodzenia się z nimi, odkrywał przed nim tajniki hodowli.
W najbliższym czasie Feliksa Kowalskiego i jego bryczkę będzie można obejrzeć w Pochodzie Gwarkowskim. On i jego rodzina występują jako goście Donnersmarcków. Później podczas Hubertusa w Świerklańcu.
[FOTORELACJA]29345[/FOTORELACJA]
Czytaj też: