Zamknij

Historyk o Tragedii Górnośląskiej: w Miechowicach zdarzyło się wszystko to, co najgorsze

14:29, 26.01.2025 Aktualizacja: 14:56, 26.01.2025

To zarówno ofiary zbrodni dokonywanych przez żołnierzy Armii Czerwonej na miejscowej ludności, jak i przypadkowe ofiary walk toczonych od 25 do 27 stycznia 1945 r. przez czerwonoarmistów z rozbitymi oddziałami niemieckimi.

W Miechowicach zdarzyło się wszystko to, co najgorsze, a kojarzone z wkroczeniem Armii Czerwonej na Górny Śląsk - powiedział PAP historyk Dariusz Pietrucha. Zbrodnia w Miechowicach to jeden z najbardziej krwawych rozdziałów Tragedii Górnośląskiej. Szacuje się, że zginęło tam 380 cywilów.

"Armia Czerwona miała pozwolenie ze strony swojego dowództwa, aby po przekroczeniu przedwojennej granicy polsko-niemieckiej, w miejscowościach uznawanych za niemieckie, móc robić tak naprawdę wszystko. To miała być zemsta. (...) W Miechowicach nałożyła się na to sytuacja militarna" - wskazał Pietrucha.

Wyjaśnił, że przez Miechowice prowadził ostatni korytarz, którym w tamtym czasie mogły wycofywać się rozbite oddziały niemieckie. Ewakuowali się nim także cywile uciekający przed nadchodzącą Armią Czerwoną. Znane są świadectwa dotyczące przechodzących przez tę okolicę marszów śmierci - przymusowych deportacji więźniów niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych. "W związku z tym liczba ofiar w rzeczywistości mogła być wyższa. Znamy przede wszystkim ofiary spośród miejscowej ludności, których śmierć odnotowano w dokumentach" - zaznaczył historyk.

Żołnierze Armii Czerwonej zaatakowali Miechowice 25 stycznia. Do natarcia ruszyli otwartym terenem z lasu od strony Stolarzowic. Według Pietruchy brakowało im wsparcia artylerii, a co dla nich charakterystyczne, przypuszczali ataki masą piechoty, zupełnie nie licząc się ze stratami. Za to Niemcy przygotowali improwizowaną linię obrony, odpierając kolejne ataki.

"Mimo to Sowietom udawało się wedrzeć do pierwszych domów. Znamy raporty, które były pisane praktycznie na kolanie, na gorąco. Nie ma w nich ani słowa o popełnianych mordach, rabunkach i gwałtach. Natomiast trzeba je czytać między wierszami. Sami dowódcy krytykowali zachowania żołnierzy. Pisali, że zamiast umacniać się na pozycjach, szukali cywilów, rozchodzili się po domach. Co tam robili? Możemy się tego domyślać" - powiedział Pietrucha.

Zaciekłe walki toczyły się także 26 stycznia. Włączyły się w nie sowieckie działa samobieżne oraz niemieckie czołgi. Żołnierze Armii Czerwonej otrzymali wsparcie artyleryjskie. Mimo to kolejny raz zostali odparci. Ten dzień uznawany jest za datę śmierci katolickiego ks. Johannesa Frenzla.

"Nastolatek przeżył sowiecką egzekucję, ale był ciężko ranny, konał. Do domu wezwano księdza, który przyszedł, choć wokół trwały walki. Udzielił mu ostatniego namaszczenia. Pech chciał, że rozpoczęło się kolejne sowieckie natarcie. Żołnierze wpadli do budynku, gdzie zobaczyli księdza, który według tamtejszej propagandy był niczym diabeł wcielony. Został doprowadzony w okolice bunkra w Stolarzowicach, gdzie ulokowało się sowieckie dowództwo. Ślady znalezione na jego ciele wskazywały, że przed śmiercią był torturowany" - powiedział Pietrucha.

Armia Czerwona zdobyła Miechowice 27 stycznia. Sprzyjała temu decyzja o wycofaniu rozbitych oddziałów niemieckich. Według dostępnych źródeł tego dnia najprawdopodobniej zginęła największa liczba cywilów.

"Znamy chociażby historię o mężczyźnie, który na własne oczy widział, jak Sowieci gwałcą jego żonę oraz córki. Następnie sięgnął po broń, którą prawdopodobnie miał ukrytą w domu. Zabił je, a później siebie. W Miechowicach zdarzyło się wszystko to, co najgorsze, a kojarzone z wkroczeniem Armii Czerwonej na Górny Śląsk" - podkreślił Pietrucha.

Dodał, że często zabijano mężczyzn z niepełnosprawnościami. Szczególnie bez rąk lub nóg. Uznawano, że to najpewniej żołnierze, którzy zostali poszkodowani na froncie. Nie brano pod uwagę, że takie obrażenia mogły być spowodowane m.in. częstymi wypadkami w kopalniach.

Część ofiar zbrodni w Mysłowicach pochowano w zbiorowej mogile wraz z poległymi żołnierzami Armii Czerwonej, czyli ich oprawcami. Mogiłę zlikwidowano w 1969 r. Szczątki częściowo przeniesiono na cmentarz komunalny w Bytomiu.

Pod opieką Stowarzyszenia Pro Fortalicium, kierowanym przez Dariusza Pietruchę, znajduje się m.in. dawny niemiecki schron obok szkoły w Miechowicach, w którym urządzono izbę pamięci poświęconą zbrodni, do której doszło pomiędzy 25 a 27 stycznia 1945 r. Prezentowane są tam także różne wystawy czasowe.

Na niedzielę, 26 stycznia 2025 r., stowarzyszenie przygotowało dziewiąte widowisko historyczne "Walki o Miechowice 1945". Według zapowiedzi Urzędu Miejskiego w Bytomiu weźmie w nim udział ok. 285 rekonstruktorów z Polski oraz Czech. Widzowie zobaczą m.in. historyczne pojazdy z czasów II wojny światowej oraz profesjonalne efekty pirotechniczne. Po raz kolejny w widowisku udział weźmie aktor Lech Dyblik. Tegoroczna edycja ma w większym niż dotychczas stopniu dotykać innego tematu związanego z Tragedią Górnośląską - deportacji.

Jako Tragedię Górnośląską określa się przede wszystkim wydarzenia z 1945 r. Wówczas na Górny Śląsk wkroczyła Armia Czerwona, dopuszczając się morderstw, rabunków oraz gwałtów, a także kradzieży wyposażenia zakładów przemysłowych. Następnie przeprowadzono akcję deportacji mieszkańców Górnego Śląska do prac przymusowych w głąb ZSRR, a polskie władze komunistyczne rozpoczęły proces osadzania ich w obozach pracy na terenie Polski. (PAP)

pato/ mick/

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
0%