Zostało mało czasu!
0
0
dni
0
0
godzin
0
0
minut
0
0
sekund
Spraw bliskim radość
zanim będzie za późno!
Kup prezent
Zamknij

Okaleczony jastrząb, zamęczony wilk, otruty orzeł bielik. Czy kłusownicy będą bezkarni?

aj 07:19, 08.05.2021 Aktualizacja: 02:07, 26.10.2025
Skomentuj Fot. Stowarzyszenie dla Natury Wilk/OSP Potępa Fot. Stowarzyszenie dla Natury Wilk/OSP Potępa

W okolicy Pawonkowa we wnyki wpadł wilk. Drapieżnik konał przez kilkanaście dni. Z kolei przy osiedlu Ziętek w Krupskim Młynie zastawiono pułapkę na jastrzębia. Była nawet przynęta w postaci martwego gołębia. Kłusownictwo nie jest tak częste, jak kilka dekad temu, ale podobne incydenty nie należą do rzadkości. Sidła, które mogą poważnie okaleczyć także człowieka, można wciąż kupić na targach staroci.

Na jastrzębia w tzw. żelazku natknęła się spacerowicz. Ptaka oswobodzili strażacy, na miejsce została też wezwana policja i weterynarz. Kiedy próbował go zbadać, ranny ptak zdołał się oswobodzić i odleciał. Jego dalszy los na wolności, z takimi obrażeniami, nie zapowiada się optymistycznie. Policja prowadzi czynności wyjaśniające w sprawie zastawionych sideł.  

W Pawonkowie we wnyki zaplątał się młody, urodzony w ubiegłym roku samiec wilka. Pętla ze stalowej linki była zamocowana na niewielkim drzewie. Zacisnęła się drapieżnikowi w pasie i przecięła skórę. Przy każdym ruchu wilka wrzynała się coraz głębiej w jego brzuch docierając aż do kręgosłupa. Jak piszą członkowie Stowarzyszenia dla Natury Wilk, które o incydencie poinformowało, rozryta wokół ziemia i ogryzione drzewa świadczą o tym, że wilk przez kilkanaście dni dramatycznie walczył o życie w męczarniach. Bilans ubiegłego roku jest fatalny – we wnykach odnaleziono 6 wilków, 13 zostało nielegalnie zastrzelono z broni myśliwskiej. 

Prawdopodobnie wilk miał po prostu pecha i wpadł we wnyki przygotowane na zwierzynę płową. Inaczej wygląda sprawa w przypadku jastrzębia. Z rozmów z leśnikami i miłośnikami ptaków, wynika, że wygląda to na celowo przygotowaną pułapkę. Jastrząb zwyczajny, zwany też jastrzębiem gołębiarzem, nie cieszy się sympatią hodowców ptaków na czele z hodowcami gołębi. Wygląda na to, że komuś przeszkadzał. To zresztą nie pierwszy taki przypadek w okolicy. Na terenie Nadleśnictwa Lubliniec otruto orła bielika. 

Adam Mazur, zastępca nadleśniczego Brynka, mówi, że kłusownictwo nie jest obecnie tak częstym zjawiskiem jak lata temu, ale wciąż zdarzają się podobne incydenty. – Dawniej było na to większe społeczne przyzwolenie, obecnie społeczeństwo zdaje sobie sprawę z szkodliwości i barbarzyństwa. Takie przypadki są też mocno nagłaśniane – komentuje. Sprawców wciąż trudno przyłapać na gorącym uczynku – tereny nadleśnictw są ogromne, kłusownicy starannie dobierają miejsca, gdzie zastawiają wnyki, zwykle są to obszary rzadko uczęszczane przez ludzi. Nie są jednak bezkarni. W styczniu ubiegłego roku udało się zatrzymać kłusownika w gminie Tworóg. Policji pomógł myśliwy, który z ambony obserwował teren. Usłyszał wystrzał, użył noktowizora i zauważył na polu trzech mężczyzn oraz martwą sarnę ciągniętą w kierunku jednej z posesji. Skontaktował się z prezesem koła łowieckiego, którego nikt nie informował o zamiarze polowania w tym rejonie. Policja znalazła sarnę za domem. Zarzut nielegalnego polowania usłyszał właściciel broni. 

– Kłusownictwo jest bandyctwem i należy je tępić – mówi Karol Skrabania – leśnik, miłośnik przyrody i myśliwy. Kilka lat temu sam podczas spaceru w okolicy opuszczonego wyrobiska dolomitowego w Bobrownikach natknął się na cienkie wnyki z drutu. Zdjął je i zaniósł na policję. Zwykłym spacerowiczom radzi zostawić sidła w miejscu, gdzie je znaleźli i koniecznie zawiadomić policję oraz straż leśną. – Teren jest potem pod obserwacją, a to najbardziej przeszkadza kłusownikom. Zimą leśnicy łatwiej mogą znaleźć zastawione sidła, po śladach. Latem jest trudniej, a kłusownicy dobrze znają teren i zakładają wnyki w miejscach wędrówek zwierzyny. Dla człowieka nastąpienie na tzw. żelazko może skończyć się amputacją – podkreśla. Zwraca uwagę, że żelazka wciąż bez przeszkód można kupić np. na targach staroci, podczas gdy handel nimi powinien być zakazany. Inny ceniony przez kłusowników materiał to metalowe linki z rowerów i samochodów. Można je dostać na złomowiskach i też ważne, żeby nie były sprzedawane. – To zajęcie, które przechodzi z pokolenia na pokolenie. Swego czasu słynął z kłusownictwa Pniowiec i okoliczne lasy, a w kraju – dawne województwo kieleckie i okolice – mówi. 

A tak o kłusownictwie pisał przed laty "Gwarek" (z 9 marca 1992 r. )

Kary dla kłusowników

Jak dowiadujemy się w Nadleśnictwie Brynek, w podległych mu lasach nie odnotowuje się obecnie dużej liczby przypadków nielegalnego pozyskiwania zwierzyny. Jeszcze w połowie lat 80. kłusownictwo było tam dość poważnym problemem. W lasach Nadleśnictwa Świerklaniec sytuacja jest pod tym względem bardziej niepokojąca. Leśnicy często natrafiają na wnyki i sidła, a stwierdzono także przypadki nielegalnego odstrzału.Obecnie za kłusowanie można słono zapłacić, gdyż od niedawna obowiązują nowe, znacznie wyższe od poprzednich, kary pieniężne. Za potajemne zastrzelenie łosia (taki przypadek odnotowano w ub. r. w lasach świerklanieckich) trzeba zapłacić 8 mln złotych, za jelenia lub daniela - podobnie. Przy okazji trzeba też zapłacić po 50 tys. zł za każde 0,01 kg poroża. Rzadko spotykany głuszec może kosztować potencjalnego kłusownika 6 mln, a dzik, sarna i wędrujący czasem przez knieje naszego regionu wilk - po 4 mln. Kara za nielegalne pozyskanie mniejszych dzikich zwierząt wynosi 2 mln zł.

[ZT]30973[/ZT]

 

(aj)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%