Na mecie w Makarskiej w Chorwacji. Fot. Archiwum M. Kruka
Niecodzienny wyczyn mają na koncie dwaj mieszkańcy osiedla Ziętek w Krupskim Młynie – Mariusz Kruk i Krzysztof Winkler. Pojechali do Chorwacji na rowerach. Dotarcie do Makarskiej zajęło im 6 dni. Najtrudniej było w górach, ale się nie poddali.
Wszystko zaczęło się w ubiegłym roku w Krupskim Młynie. – Byłem z dziewczyną na spacerze, kiedy podjechał do nas rowerzysta i zapytał o atrakcje turystyczne w okolicy. W rozmowie okazało się, że jeździ po Polsce i właśnie wraca znad Bałtyku. To był impuls, za dwa miesiące też pojechaliśmy z Krzysztofem Winklerem rowerami nad nasze morze – wspomina Mariusz Kruk.
Nad Bałtykiem czekał na nich komitet powitalny złożony z rodziny i znajomych. Podczas rozmowy na plaży ktoś zapytał, czy jeszcze gdzieś pojadą, ktoś inny zapytał "może do Chorwacji?". I taki był początek wielkiej wyprawy.
[FOTORELACJA]30418[/FOTORELACJA]
Rowerzyści z Krupskiego Młyna wyjechali 26 kwietnia. Pierwszego dnia przejechali ok. 230 km, potem było ponad 200 km dziennie, piątego - ponad 180 km i ostatniego – 140 km. Wyjeżdżali w trasę o godz. 5, a kończyli wieczorem, najpóźniej o godz. 21.30.
– Najtrudniejszy był przedostatni dzień, kiedy jechaliśmy przez górzyste tereny Chorwacji. Był upał, czuliśmy już duże zmęczenie, bardziej nawet psychiczne niż fizyczne. Mało tego, przejechaliśmy ok. 20 km bardzo stromymi drogami i wtedy nie wpuszczono nas do Bośni i Hercegowiny. Musieliśmy zawrócić. To był moment załamania, ale nie podaliśmy się, byliśmy już tak blisko celu – opowiada nam Mariusz Kruk.
Finisz każdego dnia był powodem do zadowolenia, ale najwięcej satysfakcji dał oczywiście dojazd do Makarskiej, gdzie znów na rowerzystów z powiatu tarnogórskiego czekał komitet powitalny bliskich i przyjaciół.
Jest też radość z przejechania i zobaczenia wielu krajów: Czech, Słowacji, Austrii, Węgier, Słowenii i oczywiście Chorwacji, przez którą nasi mieszkańcy podróżowali trzy dni.
Rowerzyści nie przeszli specjalnych przygotowań kondycyjnych do wyprawy. Pan Mariusz biega, także maratony, pan Krzysztof – regularnie jeździ rowerem. Bagaż ważył ok. 15 kg, bo trzeba było mieć nie tylko ubrania i żywność, ale i podstawowe narzędzia na wypadek awarii dwóch kółek.
Na razie mieszkańcy os. Ziętka planów na kolejną rowerową wyprawę nie mają.
Czytaj też:
Tarnowskie Góry płyną przez jezioro Garda!
Kurkowe Bractwo Strzeleckie w Tarnowskich Górach
Graficy, styliści i licealiści z Plastyka byli w Turcji
Tarnowskie Góry. Recytacje w Jedenastce
[ZT]60299[/ZT]
Agnieszka Reczkin