Tarnowskie Góry. Na ul. Krakowskiej zostaną tylko apteki i banki? Jaka przyszłość czeka lokalny biznes?

Fiaskiem zakończył się przetarg na wynajem lokali użytkowych w centrum Tarnowskich Gór. Na zdecydowaną większość nie było zainteresowanych. Wolnych lokali w centrum przybywa.

– Małe sklepy padają, bo dobijają je rosnące koszty pracy, opłat fiskalnych. Sam musiałem ograniczyć zatrudnienie. Od kilku lat było coraz gorzej, pandemia okazała się przysłowiowym gwoździem do trumny. Sklepów z korzeniami zostało już niewiele – mówi jeden z przedsiębiorców.

W ciągu ostatniego 1,5 roku na ul. Krakowskiej zamknięto sklep obuwniczy Bata i sklep z zabawkami. Działalność zakończył salonik prasowy w narożnej kamienicy przy Krakowskiej i Piłsudskiego. Niektóre lokale stoją puste, mimo wydawałoby się atrakcyjnego położenia. 

Słabe zainteresowanie wynajmem lokali użytkowych w centrum Tarnowskich Gór jest odczuwalne w biurach nieruchomości. Halina Feldmann z Nieruchomości Feldmann mówi, że  obserwowała przez ostatni rok bardzo duży spadek pod tym względem. Dopiero w ubiegłym miesiącu zaczęły się telefony od zainteresowanych.  Dwa lokale udało się wynająć – w tym dosyć duży na ul. Sienkiewicza na nową restaurację i przy ul. Powstańców Śląskich na poradnię dietetyczną. 

Nie było zainteresowanych 

Przedsiębiorcy uważają, że nie tylko pandemia ma wpływ na to, że centrum miasta pustoszeje. Bez wątpienia jednak przyśpieszyła pewne procesy. – Wszyscy zauważyli odpływ klientów z centrum. Zmieniły się ich nawyki, okres pandemii przekonał wiele starszych osób do zakupów w internecie. Oferta sklepów w centrum miasta coraz bardziej się wykrusza, co z kolei nie zachęca do odwiedzin – stwierdza jeden z handlowców (dane do wiad. red). Dodaje, że ma stały kontakt z kontrahentami z całego kraju i problem dotyczy nie tylko Tarnowskich Gór. 

Również miasto ma kłopot z wynajmem lokali użytkowych. Podczas ostatniego przetargu wysokość miesięcznego czynszu zaczynała się od 100 zł. Najdroższy był lokal na Rynku – tu czynsz  sięgał od 6 tys. zł miesięcznie (gdyby było więcej zainteresowanych, stawka mogła być wyższa) oraz dwa na ul. Krakowskiej – odpowiednio 3,6 tys. zł i 3,9 tys. zł. Udało się wynająć zaledwie dwa pomieszczenia, w tym tzw. chatkę Baby Jagi w parku Miejskim. – Przekonaliśmy się, że najwidoczniej nie jest to dobry czas na otwieranie nowych działalności gospodarczych, ze względu na pandemię COVID-19 i niepewność dotyczącą przyszłości i ewentualnego powrotu do obostrzeń – komentuje Katarzyna Majsterek z tarnogórskiego magistratu. Kolejny przetarg jest planowany dopiero po wakacjach. Możliwe, że urzędnicy zmienią przeznaczenie części lokali. Do tej pory dopuszczano tam głównie działalność handlową, pod uwagę brana jest biurowa w większej, niż dotąd liczbie lokalizacji. 

Czwartej fali mogą nie przetrwać

Czesław Jata ze Stowarzyszenia Kupców Tarnogórskich uważa, że brak zainteresowania wynajmem lokali miejskich wynika z braku elastyczności urzędników. Proste rozwiązania jak niższy czynsz za remont czy okres próbny i niższe opłaty dla przedsiębiorców, którzy próbują rozkręcić działalność, mogłyby zachęcić więcej osób. Czynsze nie odzwierciadlają realnych kosztów utrzymania lokali, bo oprócz opłat za media, trzeba też pamiętać o podatku od nieruchomości. To 24,14 za m kw. Płaci się go raz w roku, ale przy dużym lokalu kwota może być niebagatelna. Dodatkowo, w przypadku krótkiego spóźnienia z opłatą za czynsz – dzień lub dwa, trzeba zapłacić aż 40 euro kary. – Czasami to tylko kwestia daty przelewu. W przypadku miasta takie warunki odstraszają – mówi Czesław Jata. Dodaje, że jeżeli jego najemcy mają krótkie spóźnienie z zapłatą czynszu, stara się z nimi porozumieć.

Czy ul. Krakowska przestanie być pasażem handlowym? – Firmy próbują przetrwać, ale jeśli uderzy w nas czwarta fala, trudno ocenić, czy im się uda. Natomiast dalej będą działać punkty popularnych sieci i apteki – uważa przedsiębiorca z centrum. – Jeśli jakiegoś towaru nie ma w internecie, to nie istnieje. Nikt już nie pyta, gdzie pan to kupił, gdzie można to dostać? Wiele osób chodzi do sklepów oglądać produkt, a potem kupuje go przez internet – dodaje Czesław Jata. Ubolewa, że w obecnym składzie rady miejskiej jest niewielu przedsiębiorców, którzy z innego punktu widzenia spojrzeliby na kłopoty handlowców. 

[ZT]31667[/ZT]