Zamknij

Wakacje z duchami. Jak skarbnik z Tarnowskich Gór Jasną Górę uratował

20:00, 12.08.2023 Jarosław Myśliwski Aktualizacja: 21:21, 12.08.2023
Skomentuj Komora zawałowa w Zabytkowej Kopalni Srebra w Tarnowskich Górach. Kto się uważnie przyjrzy, zauważy cień zakapturzonej, pochylonej postaci. Fot. Archiwum Gwarka Komora zawałowa w Zabytkowej Kopalni Srebra w Tarnowskich Górach. Kto się uważnie przyjrzy, zauważy cień zakapturzonej, pochylonej postaci. Fot. Archiwum Gwarka

Najczęściej po prostu czuje się jego obecność lub słyszy stukanie, które niesie się po kopalnianych chodnikach. Jeżeli zechce ukazuje się jako starzec z długą siwą brodą i kagankiem w ręku, ale także koza, mysz, żaba czy inne zwierzę. Ostrzega przed niebezpieczeństwami, ale wobec obiboków i skąpców jest okrutny. Nie cierpi także przeklinania, a jako pan podziemi potrafi za złorzeczenie srogo ukarać. Tajemniczy, ale na tyle obecny w świecie górników, że trudno wyobrazić sobie bez niego pochodu gwarkowskiego, a jego figury można obejrzeć w Wieliczce, "Guido" i innych kopalniach.

Artykuł archiwalny opublikowany w Gwarku w lipcu 2015 r.

Skarbnik zawsze pobudzał wyobraźnię, czy to dziadków opowiadających wnukom różne historie i próbujących przestrzec dzieci przed zapuszczaniem się w stare pogórnicze wyrobiska, czy pisarzy.  Skarbnika znajdujemy także w "Historii srebrem pisanej" Jana Drechslera. Jak zwykle postać pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie i równie dyskretnie znika. Ale po kolei.

Opowiadanie zaczyna się pod jasnogórskim klasztorem, który szturmuję Szwedzi. Sprowadzili z Olkusza górników, których zadaniem było wydrążenie podkopu pod wałami twierdzy, by można było podłożyć ładunki wybuchowe i wysadzić ją. Problem w tym, że olkuscy gwarkowie "dłubali w skale niemrawo i szukali byle wybiegu, żeby opóźniać pracę".

Pewien porucznik wyprawia się więc do Tarnowskich Gór, by sprowadzić, znających się jak mało kto na tym fachu, kopaczy – protestantów, którzy nie powinni mieć oporów przed splądrowaniem Jasnej Góry i "łacno olkuskich leni przypilnują". Odnajduje znajomego w Sowicach, który mu przed laty życie uratował. Wprawdzie – z powodu coraz mniejszej ilości wydobywanego kruszcu – kuźnicę na młyn przebudował, ale ma jeszcze jeden szyb i do niego niechętnie, ale prowadzi Szweda.

Szwedzki porucznik i młynarz z Sowic

"Koło kunsztowe na szybie "Myszyńska" skrzypiało, z cicha pluskała woda, jakoby na brzegu rzeki Stoły utopiec cicho grał na fujarce. Zapewne smucił nocnym stworom pożegnalną melodyjkę, a diabły i zmory wciskały się w rozpadliny i pingi. Chowały się w hałdach, tajemniczymi smugami wdzierały się w głąb ziemi, jak mgliste ogony demonów. Melodia utopca niosła się jedwabiście zwiewną falą pod górkę, niosąc w kierunku miasta na swym siwym grzbiecie delikatny puch grudniowego śniegu.

Od Tarnowskich Gór natomiast dobiegał dźwięk dzwonu gwarków i nakładając się na echo zawodzenia kunsztu, uderzając do drzwi wszystkich domów, niczym szary anioł budził górników. Jego głos, zwołujący całe gwarectwo do pracy, chociaż rozkazywał, to wyraźnie mówił poranną modlitwę i witał ludzi ospałych jeszcze i samym wstawaniem zmęczonych.

- Szczęść Boże, szczęść Boże, szczęść Boże... – tak budził, tak orzeźwiał, tak sił dodawał, zachęcał, żeby zdążyć do kopalń na czas. Szli więc do swych nor, żeby wydrzeć z podziemi skarby tarnogórskie".

Szwedzki porucznik z młynarzem podeszli pod szyb i zjechali, gwareckim sposobem w kubłach, pod ziemię. Na podszybiu posiedzieli chwilę, by wzrok do ciemności przyzwyczaić, i powędrowali chodnikiem w kierunku przodka, gdzie spotkali się z kopaczami.

Wysadzić klasztor

" — Zanim zaczniemy szychtę, mamy coś do uradzenia. Są wśród nas nowi ludzie, nie do roboty, ale goście, przyjechali spod Jasnej Góry. Chcą, żebyście poszli klasztor wysadzić, a po prawdzie, co by olkuskich dopilnować, bo niemrawo chodniki drążą.

— Nikogo gwałtem ciągnąć nie będę, ni namawiać i mamić nagrodami. Skarbiec jasnogórski jest podobno tak obfity, że dla każdego starczy — powiedział porucznik.

Każdy z nich miał się prawo wypowiedzieć. Gadali krótko, bo taka już był ich natura, że siłę mieli w robocie, nie w gadkach jałowych. Okazało się, że wszyscy wyrazili gotowość pójścia choćby zaraz. Jedynie młynarz miał wątpliwości:

— Szanuję wasz wybór, szkoda mi was będzie, bo tyle lat kopaliśmy razem. Ja zostaję i proszę, uszanujcie wybór mój.

W piętkę gonisz bracie! — rzekł zaczepnie porucznik.

Młynarz złapał żelazko, znieruchomiał na chwilę, jakby zatrzymał się wpół drogi... A potem, zrobiwszy głęboki oddech, powiedział tak:

— Masz rację! Lęk mnie ogarnia przed nienawiścią, która wiedzie nas wszystkich w nieznane. Ja jestem tarnogórskim gwarkiem, człowiekiem wolnym, nikogo niewolić ni okradać nie będę, nawet własnego wroga i pod Jasną Górę nie pójdę!

Nagle w ciemności, od strony szybu dobiegł ich głos:

— Panie młynarz, panie młynarz! Ktoś was szuka na górze, macie zaraz wyjść z kopalni.

— Co się dzieje? — zapytał młynarz i zwrócił się do reszty. — Idźcie do roboty, ja zaraz wracam. Może ktoś doniósł, że Szwedzi na spodku siedzą?

Poszedł zaniepokojony i nawet nie zastanawiał się, czyj to jest głos.

Człowieka nie widział

Na podszybiu szarpał sznurem, ale robotnik na powierzchni nie odpowiadał na sygnał.

Kto mnie wzywał? O co chodzi? — zapytał i teraz dopiero zorientował się, że pobiegł za głosem, ale człowieka nie widział. Wtem stanął przed nim starzec z siwą, prawie srebrną brodą i takimi włosami, wypadającymi rzadką grzywką spod kaptura.

— Niewiasta jakaś, pańsko ubrana, jak królowa — mówił metalicznym głosem. — Twarz miała ciemną i jakby pociętą pałaszem. I dziecko, chłopczyka trzymała na rękach. Rzekła, że życiu twojemu nieszczęście zagraża, że masz zaraz wychodzić!

Młynarzowi włosy dęba stanęły, bo rozpoznał Skarbnika. Wylękniony pobiegł na oślep z powrotem do swoich górników. Upadł! Potknął się o kawałki skał leżące na spągu. Wstając, namacał zawał.

Zasypało ich — usłyszał głos z tyłu. Był to głos Skarbnika.

— Zabiłeś moich ludzi — wyszeptał młynarz z łzami w oczach.

Nienawiść ich zabiła, nie ja. Mają to, czego szukali, a przynajmniej iść nie musieli pod Częstochowę. Bogu dziękuj, żeś się w porę opamiętał i jej podziękuj, że mi rozkazała ciebie uchronić.

Takim to sposobem Skarbnik tarnogórski nie pozwolił Jasnej Góry wysadzić. Młynarz do końca życia nie dowiedział się, jaka niewiasta kazała go uratować" — kończy opowiadanie "Szwedzi, Skarbnik i tajemnicza niewiasta" Jan Drechsler.

Czytaj też:

W Kaletach budują pawilon sportowy za prawie 9 mln zł [ZDJĘCIA]

Tarnowskie Góry. Droga rowerowa przy ul. Litewskiej [FOTO]

[ZT]43032[/ZT]

 

(Jarosław Myśliwski)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(2)

to nieto nie

3 0

skarbnik to byl pizzzzz oni ratuja wszystko co swiete !!! 21:03, 12.08.2023

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

miejscowymiejscowy

3 2

SMZT -zmienia historię Tarnowskich Gór na swoją modłę. Najpierw wyrzucili z opowiadań na Kopalni Zabytkowej- Chłopa Rybkę, który miał się przyczynić do założenia miasta, wyświetlając film dla dzieci z bzdurną historią o skrzatach, co to miasto założyły .Teraz wymysły o Skarbniku i Jasnej Górze. Skarbnik jest w Banku .Na śląskiej kopalni był zawsze SKARBEK panowie prezesi.😠😠😠 10:57, 13.08.2023

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%