O tym, skąd mogła wynikać duża przegrana w drugiej turze wyborów, kontrowersyjnych decyzjach i planach na przyszłość rozmawiamy z Michałem Skrzydłą, żegnającym się z fotelem burmistrza Miasteczka Śląskiego.
– Jak pan zareagował na wynik wyborów, zwłaszcza na zdecydowaną wygraną Tomasza Respondka w drugiej turze?
- Mam stoickie podejście do życia. Trochę się smucę, ale nie rozpaczam. W pierwszej turze 6 kandydatów było przeciwko mnie, pięciu z nich w drugiej turze poparło Tomasza Respondka. Nie liczyłem na cud. Widać, że mieszkańcy chcieli zmiany i przyjmuję ich decyzję.
– Z czego pana zdaniem wynikała przegrana i chęć zmiany na stanowisku burmistrza?
– Miałem konkretny, rzetelny, merytoryczny program. Zawsze mówiłem prawdę, nawet gdy to było dla kogoś niekorzystne. To już jest powód, żeby mnie nie lubić. Widać, że ludzie woleli słyszeć obietnice. Myślę jednak, że wcześniej czy później wyjdzie, że w kampanii kontrkandydata było wiele pobożnych życzeń.
Na pewno rzeczy, które robiłem, były niestandardowe, nieraz wzbudzały kontrowersje, miały wielu przeciwników. Jednak po czasie okazywało się, że były trafione. Miałem zawsze własne zdanie, to nie wszystkim się podobało. Nigdy nie byłem politykiem, dla mnie liczy się logika, merytoryka. Podejmując decyzje, nie patrzyłem na to, czy mi się to wizerunkowo opłaca. Od 30 lat mieszkańcy wybierają praktycznie taką samą opcję, a oczekują, że coś się zmieni. W mojej kadencji ta zmiana była widoczna. Inni też widzieli, że u nas jest inaczej. Nie zadłużałem miasta, nie handlowałem węglem, sprzedałem mieszkania z dużą bonifikatą. Może jednak ludzie wolą, gdy jest tak, jak wszędzie?
– Przed objęciem stanowiska nie miał pan doświadczenia w samorządowej polityce. Zarzucano panu brak chęci do dialogu. Może inne podejście do rządzenia miastem sprzyjałoby reelekcji?
– Częściowo się z tym zgadzam, ale nie do końca. Trudne, kontrowersyjne tematy należy omówić w małym gronie, wprowadzić w życie i potem korygować. W przeciwnym razie może być kilka miesięcy jałowej dyskusji i nic z tego nie wyjdzie. Tak było na przykład z likwidacją części przejść dla pieszych na osiedlu. Było wiele sprzeciwów, a pomysł się sprawdził. Gdyby nie stanowisko Zarządu Transportu Metropolitalnego, który chciał pokazać, że z niego się nie wychodzi, tak samo byłoby z komunikacją miejską. Przejąłby ją GTV Bus i z czasem mieszkańcy zobaczyliby, że ten system dobrze działa.
– Co było największym sukcesem pana kadencji?
– Cieszę się, że doprowadziłem do podpisania umowy w sprawie budowy centrum przesiadkowego. Zrealizowałem zadania, które wydawały się nie do zrobienia, nieraz konfliktowe. Obiecywano je mieszkańcom, a potem przesuwano realizację na kolejne lata. To na przykład budowa mieszkań przez MTBS czy budowa ul. Gajowej do huty. Udało mi się też nie zaciągnąć żadnego kredytu.
Nigdy nie zrobiłem niczego wbrew sobie, koniunkturalnie. Nie sprzedałem się. Nie muszę się wstydzić swoich decyzji.
W rankingu gminy dobrej do życia Miasteczko Ślaskie znalazło się bardzo wysoko, na 1. miejscu w województwie śląskim i na 27. miejscu w Polsce. Odczarowałem wizerunek miasta, że to tylko huta. Mamy też inne atrakcje. "Rozruszali" się mieszkańcy. Mamy na przykład sekcję seniorów iken, która jest ewenementem już nie tylko na skalę krajową, ale i międzynarodową.
– Największa porażka to...
– Wynik wyborów. Nie udało się też wprowadzić zmian w komunikacji miejskiej. Tylko czy to jest porażka? Przynajmniej udało się zacząć rozmowy z ZTM o rozkładzie jazdy i finansach.
– Czy coś zrobiłby pan inaczej?
– Może dalej wydawałbym "Wieści z Ratusza", tak by przekazywać informacje mieszkańcom. Jednak z drugiej strony, to zawsze byłoby nieobiektywne medium.
– Plany na przyszłość? Czy żegna się pan z samorządem? Czy będzie pan współpracował z radnymi, którzy weszli do rady z pana komitetu?
– Na razie będę odpoczywał, mam sporo zaległości w pracach domowych, ale i w sprawach rodzinnych. Później zobaczymy, rozważam kilka opcji, ale żadnej decyzji nie podjąłem. Za wcześnie też, żeby mówić o ewentualnym kandydowaniu na burmistrza za 5 lat. Jeżeli chodzi o radnych z mojego komitetu, to nie są maszynkami do głosowania, każdy ma swoje zdanie i nie zamierzam na nich wpływać, ani nimi sterować. Jestem otwarty na dyskusję. Będę obserwować, ale nie widzę potrzeby, żeby się wtrącać.
Czytaj też:
Tarnowskie Góry. Czas pożegnać maturzystów [ZDJĘCIA]
Festiwal młodych talentów na scenie Jordana [FOTO]
Pielgrzymka do Piekar Śląskich. Przyjedzie prymas
[ZT]50394[/ZT]