W Piekarach Śląskich spłonęło mieszkanie pani Ireny i jej małej córeczki. Kobiety nie stać na remont, więc prosi o pomoc.
- W dniu, który przyniósł tragedię, obudziłam się jak zazwyczaj, o godz. 4 rano. Otworzyłam oczy i wyskoczyłam z łóżka z grozą w sercu – wszędzie unosił się dym! W głowie miałam tylko jedną myśl: Muszę uratować moją córeczkę! - wspomina piekarzanka.