Taka intencja budzi szacunek i robi wrażenie. Na stronie parafii Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Pyrzowicach czytamy: XIV niedziela zwykła, 3 lipca, godz. 14 - w intencji Janiny Golińskiej z okazji 100 rocznicy urodzin – od córek i synów z rodzinami.
Po mszy wszyscy spotkali się na biesiadzie. Okazja była wyjątkowa, więc i gości było sporo. Aby podjąć wszystkich, rodzina wynajęła lokal. – Przyszło 90 osób – mówi Barbara Rajewicz, córka solenizantki. Tylko najbliższa rodzina to kilkadziesiąt osób. Pani Janina Golińska miała 9 dzieci (dwóch synów już zmarło), doczekała się 18 wnuków, jeszcze więcej prawnuków – 22, ma też 13 praprawnuków.
Jest w świetnej formie – jedyne co jej naprawdę dokucza, to słaby słuch no i wzrok też nie najlepszy. Wygląda znacznie młodziej, niż wskazuje metryka, cieszy się życiem i dopisuje jej dobry humor. Wiek nie jest żadnym usprawiedliwieniem tego, by się zaniedbać, dlatego nadal dba o swój wygląd. Przekonuje nas, że w porównaniu z tym jak było kiedyś, dzisiaj ludziom bardzo dobrze się żyje.
Urodziła się w Pyrzowicach 3 lipca 1922 roku. Miała troje rodzeństwa: dwóch braci i jedną siostrę – żadne z nich już nie żyje. Swój dom rodzinny uważa za szczęśliwy, mimo że jako młoda dziewczyna musiała ciężko pracować. Tak jak inni od najmłodszych lat pracowała na roli, żeby zarobić trochę pieniędzy, pamięta, że handlowała jajkami i sprzedawała też biżuterię (medaliki, łańcuszki), które brat "sprowadzał" z Częstochowy. Jednak, żeby coś zarobić, trzeba było wyjść ze wsi do większej miejscowości. Z Pyrzowic szła – na nogach – do miasta, bo tam ludzie mieli już pieniądze – do Będzina, Tarnowskich Gór, Brzezin Śląskich, Rudy Śląskiej...
Jak mówi, najlepiej na biżuterii można było zarobić w Rogoźniku, Dobieszowicach i Bobrownikach. – W Rogoźniku była cegielnia – wspomina. Pracowali w niej młodzi ludzie, dziewczyny zarabiały, miały więc czym płacić. W dalszych wsiach ludzie nie mieli gotówki.
Sama nigdy nie podjęła pracy zawodowej – w czasie wojny trzy lata była na robotach, potem zajmowała się dziećmi, domem i gospodarstwem. Mąż, który zmarł w latach 90., pracował na kolei.
Jeszcze przed pandemią pani Janina chodziła do kościoła, teraz rzadko wychodzi z domu. Inna rzecz, że za bardzo nie musi - bliscy często ją odwiedzają.
– Dom jest zawsze pełen ludzi – mówi córka.
Jej dzień ma swój rytm. Codziennie wstaje o 7 rano, by wysłuchać mszy. Dopiero potem je śniadanie. O godz. 15 odmawia "Koronkę do miłosierdzia Bożego". Po południu lubi oglądać filmy przyrodnicze i seriale – polskie: "Ojciec Mateusz", "Leśniczówka", uwielbia "Ranczo", "U pana Boga w ogródku" i m.in. turecki serial-fenomen, czyli "Wspaniałe stulecie". Musi też obejrzeć prognozę pogody.
Redakcja Gwarka życzy zdrowia i kolejnych stu lat życia.
[FOTORELACJA]26995[/FOTORELACJA]
[ZT]36873[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz