W PKP Cargo dojdzie do zwolnień grupowych, obejmujących 4 tysiące osób. W przypadku Tarnowskich Gór na 1903 zatrudnionych pracę może stracić 507 osób. Zdaniem kolejarzy będzie to oznaczało koniec zakładu.
[FOTORELACJA]29238[/FOTORELACJA]
– Informacja o zwolnieniach najpierw trafiła do mediów, a dopiero potem do pracowników. Nie ma z nami żadnego dialogu. Z samych Tarnowskich Gór na nieświadczenie pracy wysłano 46 osób. I to one jako pierwsze zostaną objęte zwolnieniami grupowymi – mówi Kamil Bednarz, przewodniczący Międzyzakładowego Związku Zawodowego Maszynistów w Tarnowskich Górach.
W czwartek, 4 lipca, w siedzibie PKP Cargo w Tarnowskich Górach odbyło się spotkanie przedstawicieli związków zawodowych z dyrekcją. Wcześniej spontanicznie pod salą szkoleń zebrało się prawie 110 zaniepokojonych pracowników. Okazało się, że z 1903 zatrudnionych osób zwolnienia grupowe mają objąć 507 osób czyli prawie 1/4 załogi. To liczby narzucone odgórnie. Najwięcej pracowników ma być zwolnionych z zespołu utrzymania i napraw taboru - 187 i z drużyn trakcyjnych – 80.
– Po spotkaniu pan dyrektor wyszedł do nas i powiedział, że jeżeli dojdzie do zwolnień na taką skalę, zaburzy to pracę zakładu – relacjonuje Kamil Bednarz. Podkreślał, że w śląskim zakładzie PKP Cargo pracy nie brakuje. Po tym, jak część osób wysłano na nieświadczenie pracy, inni pracownicy byli ściągani z urlopów lub pracowali w godzinach nadliczbowych.
– Obecnie szkoli się tu 48 maszynistów. Szkolenie maszynisty nie trwa miesiąc, tylko do 2,5 roku i kosztuje 120-130 tys. zł. Oni też nie wiedzą, co się z nimi stanie, czy dokończą szkolenie, gdzie znajdą zatrudnienie – podkreśla związkowiec.
Z kolei Andrzej Gwóźdź, przewodniczący Międzyzakładowego Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Kolejarzy Śląskich przy PKP Cargo zwraca uwagę, że w bardzo trudnej sytuacji jest spółka córka, Cargo Tabor, która dla PKP Cargo wykonuje naprawy lokomotyw i wagonów. Zatrudnia 2600 osób.
– Nie dostają pieniędzy za pracę, nie mogą wykonywać zleceń zewnętrznych. Tam jest o 20 proc. skrócony czas pracy ze względu na oszczędności. Pracuję na kolei 48 lat, ale takiego bałaganu i niepotrzebnych decyzji nie widziałem. Tak źle jeszcze nie było – zaznaczał.
Rozmawialiśmy z kilkoma pracownikami PKP Cargo, którzy czekali na wiadomości ze spotkania. Mieli różne staże pracy - od 2 do 12 lat.
– Obecnie jesteśmy w większej części na postojowym, atmosfera jest grobowa – mówili.
Ich zdaniem sytuacja w zakładzie pogarszała się od wielu lat, ze względu za nietrafione decyzje zarządu. W efekcie wielu klientów rezygnowało z usług PKP Cargo. Krytykowali też decyzje o zwalnianiu fachowców przy jednoczesnym przeroście zatrudnienia w administracji. W obecnej sytuacji oczekują od zarządu rzetelnych informacji: kogo zwolnią w pierwszej kolejności, zwłaszcza że w przypadku maszynistów przerwa w pracy dłuższa niż rok kończy się utratą uprawnień.
– Martwi nas także wpuszczenie przewoźnika z Ukrainy. To ogromna konkurencja – podkreślali.
10 lipca mają odbyć się tzw. rozmowy ostatniej szansy z prezesem PKP Cargo. Jeśli nie dojdzie do kompromisu kolejarze panują pikietę pod siedzibą Ministerstwa Infrastruktury, a następnie blokady torów i to na dużych magistralach, co przy wzmożonym ruchu pasażerskim w czasie wakacji nie przejdzie bez echa.
[FOTORELACJA]29238[/FOTORELACJA]
Czytaj także:
Piekary Śląskie, Radzionków. Koszmar dla kierowców?
Pielgrzymka ślubowana z Tarnowskich Gór. Wyruszy...
[ZT]52498[/ZT]