W niedzielę w porze obiadowej strażnicy miejscy i urzędniczka przyszli skontrolować, co mieszkaniec Tarnowskich Gór spala w piecu. Tarnogórzanin jest oburzony. – Strażnikom miejskim i urzędnikom Wydziału Ochrony Środowiska tak faktycznie należą się podziękowania, a nie pretensje – odpowiada Ewa Kulisz, rzeczniczka prasowa urzędu miejskiego w Tarnowskich Górach.
"Jako mieszkańcy Tarnowskich Gór wyrażamy swoje oburzenie wobec działań straży miejskiej oraz przedstawicielki Urzędu Miejskiego, którzy przeprowadzili kontrolę w naszym domu w niedzielę, 29 grudnia, około godziny 13.30. Jesteśmy właścicielami pieca zainstalowanego w 2013 roku, ogrzewamy dom wyłącznie przesuszonym drewnem i węglem wysokiej jakości, a w trakcie kontroli nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości.
Sam fakt przeprowadzenia kontroli w porze obiadowej, w niedzielę, pod pretekstem podejrzenia spalania odpadów, budzi nasze ogromne zdziwienie i sprzeciw. Czy naprawdę żyjemy w czasach, gdy każdy, kto ogrzewa swój dom legalnymi paliwami, jest traktowany jak podejrzany? Gdzie jest etyka i empatia urzędników, którzy otrzymują wynagrodzenie z naszych podatków?
Jako zwykli podatnicy czujemy się gnębieni i traktowani niesprawiedliwie. Dlaczego kontroluje się domy prywatne w niedzielne popołudnia, podczas gdy wokół nas są poważniejsze zanieczyszczenia? Co z lotami samolotów czy regularnie płonącymi wysypiskami pełnymi toksycznych odpadów?
Bardzo "dziękujemy" miastu za kontrolę i popsucie całej niedzieli, dlatego, że z komina wydobywał się dym. Informuję, że komin jest po to, by wydobywał się z niego dym. Legalne korzystanie z pieca nie powinno być powodem do podejrzeń o zatruwanie środowiska.
Życzę żeby w końcu wzorem innych miast straż miejska czym prędzej została zlikwidowana, a pieniądze przeznaczone na jej utrzymanie zostały wykorzystane na bardziej potrzebne cele, takie jak montaż sygnalizacji świetlnej przy przejściach dla pieszych czy zakup wozów strażackich. I mam jeszcze pytanie do pana burmistrza: co z systemowym ogrzewaniem w Tarnowskich Górach? Bo wówczas skończyłyby się te cyrki zwane kontrolami" – napisał do redakcji tygodnika Gwarek mieszkaniec Tarnowskich Gór.
– Sytuacja jest trochę niezręczna, bo strażnikom miejskim i urzędnikom Wydziału Ochrony Środowiska tak faktycznie należą się podziękowania, a nie pretensje – odpowiada Ewa Kulisz, rzeczniczka prasowa urzędu miejskiego w Tarnowskich Górach.
Podziękowania po pierwsze za to, że dbają o nasze wspólne zdrowie i bezpieczeństwo - sprawdzają, czy mieszkańcy nie korzystają z pieców, które powinny być już wycofane z użytku, czy nie palą śmieci.
– Po drugie: rzetelnie wykonują swoje obowiązki. Przypominam, że przez ostatnie dni grudnia znacznie przekroczone były poziomy pyłu zawieszonego PM10. Wszyscy dostawaliśmy alerty RCB, które ostrzegały przed smogiem i sugerowały, by zrezygnować z aktywności na zewnątrz. Zgodnie z przyjętym przez sejmik wojewódzki "Programem ochrony powietrza dla województwa śląskiego" przy II i III poziomie ostrzegania (a taki był ogłaszany pod koniec grudnia) powinny m.in. odbywać się "intensywne kontrole instalacji spalania paliw stałych pod kątem spalania odpadów oraz realizacji zapisów uchwały antysmogowej". Takie kontrole muszą się odbywać w każdej miejscowości naszego województwa, niezależnie, czy jest tam ogrzewanie komunalne, ciepłociąg, czy nie. To obowiązek, nasze prawo lokalne, dbanie o zdrowie mieszkańców, a nie "pretekst do kontroli", nie "gnębienie" – informuje rzeczniczka prasowa urzędu miejskiego w Tarnowskich Górach.
Jak wyjaśnia Ewa Kulisz kontrola polega na tym, że pracownicy pukają do kilku domów (ich liczba jest określona w przepisach: zależy od poziomu ostrzegania, wielkości miasta), z kominów których wydobywa się gęsty, szary, żółty lub ciemny dym. Przedstawiają się, podają powód kontroli. W miejscu, gdzie jest źródło ciepła, kontrolują, czy mieszkańcy nie spalają śmieci, wilgotnego drewna (sprawdzają poziom wilgoci), nie korzystają z pieców, które powinny już być zezłomowane. Potem na zewnątrz sporządzają protokół i proszą mieszkańca o jego podpisanie. – W protokole mieszkaniec może zamieścić swoje uwagi, jednak tego dnia nikt uwag nie zapisał – dodaje rzeczniczka urzędu miejskiego w Tarnowskich Górach.
Kontrolujący mają też edukować, przekazując informacje o możliwym w naszym mieście dofinansowaniu do wymiany źródeł ciepła.
– Obowiązki wykonują tak, by w dniu świątecznym jak najmniej przeszkadzać, czyli szybko – taka kontrola, gdy nie stwierdza się łamania prawa, trwa zwykle ok. 15 min., w porach najdogodniejszych dla mieszkańców, czyli nie z samego rana i nie po zmroku – zimą zostaje więc niewiele godzin. Czy faktycznie trzeba im towarzyszyć z krzykiem przez cały czas kontroli? Czy faktycznie trzeba używać inwektyw? – kończy Ewa Kulisz.
Czytaj też:
Tarnowskie Góry. Pożar poddasza i dwóch samochodów osobowych
Burmistrz Tarnowskich Gór Arkadiusz Czech: Tu się szambo wylało
[ZT]57145[/ZT]