W Bobrownikach Śląskich ustawiono pomnik upamiętniający tragedię sprzed 80 lat. Napis brzmi: W tym miejscu 8 maja 1945 r. zginęli od wybuchu miny Teresa Duda (lat 7 i 1/2), Józef Dzionsko (lat 6), Ginter Jaworek (lat 8 i 1/2), Renata Kensy (lat 4 i 1/2), Waldemar Wrodarczyk (lat 7). Cześć ich pamięci. Na zdjęciu osoby, które zaangażowały się w ustawienie pomnika
W Bobrownikach Śląskich-Piekarach Rudnych ustawiono granitowy obelisk upamiętniający dzieci, które zginęły od wybuchu miny. W niedzielę, 11 maja odbędą się tu uroczystości religijne.
Rok temu informowaliśmy, że Rada Dzielnicy Bobrowniki Śląskie- Piekary Rudne przymierza się do upamiętnienia pięciorga dzieci, które zginęły tragicznie w maju 1945 r.
– Załatwianie formalności trwało dwa lata. Musieliśmy zebrać materiał dowodowy, który został przekazany do Instytutu Pamięci Narodowej. Było to o tyle trudne, że przez lata tragedia była tematem tabu, publicznie nie mówiono o niej – mówi Tomasz Duda z Rady Dzielnicy Bobrowniki Śląskie- Piekary Rudne.
Zaangażowani w ustawienie pomnika zebrali wypisy z ksiąg parafialnych, relacje niewielu już żyjących świadków. Do IPN-u wysłali także opublikowany w "Gwarku" artykuł Krzysztofa Garczarczyka.
– Udało nam się w czynie społecznym z prywatnych środków wykonać pomnik: obelisk, profesjonalną podbudowę i dwie ścieżki z kostki granitowej prowadzące do pomnika i krzyża, które zaprojektował urząd miasta – mówi Tomasz Duda.
Pomnik już stoi, w niedzielę odbędą się tu uroczystości religijne. 11 maja o godz. 10 zostanie odprawiona msza św.w kościele w Bobrownikach Śląskich, a po niej uczestnicy przejdą na ul. P. Skargi, gdzie odbędzie się poświęcenie obelisku.
W lipcu 2019 r. na łamach "Gwarka" ukazał się artykuł "Śmierć czekała pod krzyżem" autorstwa Krzysztofa Garczarczyka, gdzie znajdujemy opis wydarzenia. Do tragedii doszło 8 maja 1945 r. wieczorem. Mieszkańców zaalarmował potężny huk. Miejsce, gdzie doszło do eksplozji, wskazała ciemnoszara chmura dymu, która unosiła się na horyzoncie. Okolicę tę nazywano Drajką. Wtedy było tam wgłębienie terenu przypominające wąwóz, na którego końcu stał krzyż.
Ustalono, że doszło do wybuchu miny. Zginęło pięcioro dzieci: Teresa Duda (lat 7 i 1/2), Józef Dzionsko (lat 6), Ginter Jaworek (lat 8 i 1/2), Renata Kensy (lat 4 i 1/2), Waldemar Wrodarczyk (lat 7).
"Stałam blisko Stefana Powolika, jedynego z sześciorga dzieci, które przeżyło wybuch miny. Znałam go dobrze, wołaliśmy na niego "Sztefek". Leżał na ziemi blady, patrzył na mnie. Nie krzyczał ani nie płakał. Pewnie nawet nie wiedział, że ma zmasakrowane nogi" – wspominała po latach Gabriela Horzela-Szubińska.
Czy był to jeden z tragicznych wypadków, w których zginęły dzieci, które znalazły niewybuchy, niewypały,jakieś porzucone pociski czy inny rodzaj broni? Franciszek Żurek w "Historii Bobrownik Śląskich" sugeruje, że mina pod krzyżem nie znalazła się przypadkowo.
"Minę podłożono prawdopodobnie z zamiarem spowodowania wybuchu w dniu następnym, kiedy do krzyża miała dojść procesja wiernych z kapłanem. Jedno jest pewne, że gdyby mina wybuchła po dojściu procesji do krzyża, liczba ofiar byłaby o wiele większa" – napisał nieżyjący już Franciszek Żurek. Kto miał ją podłożyć? Tego autor publikacji nie podaje.
"Jaka by nie była prawda, nie sposób zapomnieć o tym poruszającym zdarzeniu. Można powiedzieć, że przypomina o nim przydrożny krzyż, ale może miejsce śmierci pięciorga dzieci warto byłoby upamiętnić też jakąś tabliczką" – zakończył swój artykuł Krzysztof Garczarczyk. Po ponad 5 latach od publikacji tekstu do tego doszło.
Czytaj też:
Czy park Repecki będzie rezerwatem? Nerwowa atmosfera podczas konsultacji
[ZT]60307[/ZT]
Jarosław Myśliwski [email protected]