Budynek szybko stał się nie tylko lokalną sensacją. Jak widzieliśmy na miejscu przechodnie mijają kamienicę z podziwem i uśmiechem. Podoba się sąsiadom.
- Nie doszły mnie głosy, że "cudujemy", o co łatwo w Radzionkowie – śmieje się Natalia Kawka-Bień.
– Moi znajomi podzielili się na dwie grupy: jedni mówią o efekcie "wow" i o tym, że tylko ja mogłam to wymyślić i doprowadzić do końca. Znajomi ze środowiska artystycznego chwalą z kolei, że zrobiłam to, jak należy. To remont na część przodków. Pradziadkowie stawiali ten dom, mieszkali w nim, tak jak kolejne pokolenia. Mieli ambicję, żeby był piękny i chciałam to kontynuować. Cieszę się, że udało się jednocześnie pogodzić to z aspektem ekologii i termomodernizacji – podkreśla.
Natalia Kawka-Bień przyznaje, że studia we Wrocławiu pomogły jej uświadomić wagę pochodzenia ze Śląska. - Dużo osób zachwycało się tym regionem, prosiło, żebym powiedziała coś w gwarze, poleciła im ciekawe miejsca. Okazało się, że pochodzenie ze Śląska jest fajne i tam uświadomiłam sobie, że nie muszę się śląskości wstydzić – wspomina.