Fot. Archiwum policji
W tym roku mija 30 lat od tych wydarzeń. 9 października 1992 roku na osiedlu Fazos w Tarnowskich Górach doszło do regularnych starć z udziałem setki osób. Na miejsce wezwano policję, ale szybko okazało się, że potrzebne są kolejne posiłki i większe wsparcie.

"Kilka razy w tygodniu w DK "Jubilat" na os. "Przyjaźń" w Tarnowskich Górach odbywają się dyskoteki. Zjeżdża się tam młodzież z całego miasta. Przyjeżdżają potańczyć, poderwać dziewczynę, zapatrzeć się w migające lasery... tak było i w piątek 9 bm. Dyskoteka trwała w najlepsze, ale..." - pisał "Gwarek".
9 października 1992 roku, około godz. 19 dyżurny KRP w Tarnowskich Górach odebrał kilka telefonów. Dzwonili mieszkańcy osiedla "Fazos", twierdząc, że pod ich oknami dzieje się coś dziwnego. Po osiedlu biegają gromady nastolatków, gdzieś na podwórkach dochodzi do regularnych starć, dzieciaki w rękach mają pałki, nunczaka i inne niebezpieczne narzędzia. Dyżurny wysłał na "Fazos" dwa radiowozy.
Policjanci dojechawszy na osiedle, wezwali posiłki. Trwała tam normalna bitwa, w której udział brało około 100 osób. Bandy stały naprzeciw siebie, w rękach wyrostków były kawałki rur, jakieś pały; twarze niektórych pozasłaniane były kominiarkami, chustami, a nawet wojskowymi maskami przeciwgazowymi.
Gonitwa policjantów za wyrostkami trwała bite dwie godziny. W czasie rozganiania tłumu małolatów policjanci zmuszeni byli do użycia pałek i siły fizycznej. Wylegitymowano na miejscu kilkudziesięciu "zadymiarzy", a co bardziej krewkich radiowozy odwiozły do domów. Przy okazji policjanci poinformowali rodziców o tym, jak bawią się ich "pociechy". Ci byli zaskoczeni. Niektórzy twierdzili, że nic nie wiedzą o dyskotece, a syn poszedł się uczyć do kolegi...
Powodem piątkowych zajść była niechęć jaką młodzież z "Przyjaźni" żywi do swoich kolegów z "Fazosu". Podobno kiedyś pobito także w czasie dyskoteki kogoś z "Przyjaźni", a jego koledzy poprzysięgli zemstę. Okazja nadarzyła się w piątek. W KRP zgromadzono pokaźną ilość dowodów (w postaci pałek, śrub, rurek i innych niebezpiecznych przedmiotów) na to, że wendeta była starannie przygotowana. Pośród dowodów rzeczowych jest nawet datownik, biurowa pieczątka, którą mieli zamiar znaczyć się "zadymiarze", by w ogniu walki móc odróżnić kto swój, a kto wróg...
Na szczęście nie doszło do tragedii. Policyjny meldunek nie wspomina ni słowem o rannych, nic nie mówi o stratach.
[ZT]37045[/ZT]