Nazywano go po prostu sprzętem. Mowa o motocyklu marki WSK, który miał w latach 60. i 70. XX w. zmotoryzować polskie wsie. Nie brakowało też takich, którzy skrót odczytywali jako „wiejski sprzęt kaskaderski”. Przypominamy historię pojazdu, który powstał na bazie WSK.
Artykuł archiwalny Gabriela Kessnera opublikowany w Gwarku w sierpniu 2000 r.
Motocyklem jeździło się do kościoła, pracy, na randkę czy zabawę w remizie w sąsiedniej wsi. Zamknięcie produkcji WSK było zamknięciem pewnej motoryzacyjnej epoki.
WSK jednak nie poszedł w zapomnienie. Ciągle na wiejskich drogach można usłyszeć charakterystyczny klang dwutaktu blisko spokrewnionego z legendarną wuefemką. Wiele pojazdów dostarcza części i podzespołów do tych „zdrowszych”, które jeszcze odpalają. Na bazie motocykli tworzono np. ciągniki.
O ile jednak o traktorach z duszą, czyli z silnikiem motocykla część naszych czytelników mogła słyszeć, to o motocyklutrucku o 9 kołach wiedzą chyba jedynie mieszkańcy Kochcic w powiecie lublinieckim.
Twórcą, właścicielem i użytkownikiem wehikułu jest Jerzy Droździok, rencista-hobbysta, mechanik-ślusarz, ojciec pięciu córek. Właśnie gromadka dzieciaków zainspirowała go do stworzenia pojazdu służącego rozrywce i zabawie.
Jerzy Droździok, były kierowca sanitarki, postanowił urządzić dzieciom kulig. Zaprzągł do sanek pojazd własnego pomysłu, zbudowany z części wysłużonych WSK, praktycznie ze złomu.
Wehikuł jest nie tylko oryginalny, ale i nadzwyczaj sprawny, bez trudu pokonuje zaśnieżone czy błotniste wertepy. Nadzwyczajne możliwości zapewnia mu zestaw 8 kół na tylnej osi, napędzanych zmodernizowaną łańcuchową przekładnią. Ma siłę konia i przyczepność godną pojazdu gąsienicowego. Ciekawa jest konstrukcja pojazdu.
- Wymyśliłem go niemal na poczekaniu – mówi Jerzy Droździok. - Podstawą była wueska jeszcze „na chodzie”. Zamiast tylnego jednego koła napędzającego zastosowałem dwa zestawy z 4 oponami każda. Koła samochodowe były zbyt ciężkie, trzeba było znaleźć coś lżejszego i mocnego jednocześnie. Felgami w tych zestawach stały się bębny z pralek automatycznych, które znalazłem na złomie. Dorobiłem do nich oś ze specjalną zębatką i wkrótce miałem motocykl na 9 kołach. Starych opon motocyklowych dostarczyli mi znajomi. Pojazd jest niezwykle łatwy do prowadzenia, bardzo zwrotny, choć trzeba wiedzieć, jak nim sterować.
Konstruktor z Kochcic opowiada zabawną historię o kominiarzu, który pewny swoich umiejętności, postanowił sprawdzić zalety pojazdu. Próba o mało nie zrujnowała stojącego na podwórzu wychodka.
Czytaj też:
Jubileuszowe 20. Zdjęcie Grupowe. To już za kilka dni
Morderstwo i gwałt w Radzionkowie. Będzie dożywocie?