Zdjęcie archiwalne, fot. Gabriel Kessner
Na ulicach osiedla Przyjaźń pojawiły się urządzenia zmuszające kierowców do wyhamowania. Na razie „leżących sierżantów” jest kilka, w przyszłości ma ich być więcej.
Artykuł archiwalny Jacka Tarskiego opublikowany w Gwarku w listopadzie 1999 r.
O konieczności uregulowania spraw związanych z ruchem pojazdów na tarnogórskich osiedlach mówi się od dawna. O ile na Osadzie Jana sytuacja jest dość dobra, gdyż jest tam więcej chodników, o tyle na Przyjaźni rzecz ma się zupełnie inaczej.
Przy większości ulic nie wybudowano chodników, wyjścia z domów prowadzą wprost na jezdnię, itd. Podobnie sprawa wygląda także na osiedlu w Lasowicach. Jakiś czas temu pojawił się więc pomysł, by w miejscach szczególnie narażonych na wypadki z udziałem pieszych, urządzić tzw. strefę zamieszkania.
Strefa zobowiązuje kierowców do szczególnej ostrożności. Nie mogą jeździć szybciej niż 40 km/h, muszą ustępować pierwszeństwa pieszym i parkować tylko na wyznaczonych miejscach.
Za urządzenie strefy wzięto się jeszcze w ubiegłym roku. Spowalniacze zwane sierżantami zamontowano w Lasowicach i na Osadzie Jana, teraz pierwsze z nich przytwierdzono na ulicach na osiedlu Przyjaźń.
- To dopiero początek – mówi kierownik Miejskiego Zarządu Ulic i Mostów w Tarnowskich Górach Krzysztof Bobek. - Urządzeń będzie stopniowo przybywać. Na razie chcieliśmy zmusić kierowców do zdjęcia nogi z gazu przy wjazdach na tereny objęte strefą zamieszkania. Potem będziemy zagęszczać spowalniacze. Pojawią się w tych miejscach, w których kierowcy powinni zachować większą ostrożność, aż w końcu – tak byłoby najlepiej – zamontujemy ich tyle, że przejazd ulicami osiedla z prędkością większą niż 20 km/h będzie niemożliwy.
Nie wiadomo jednak, kiedy tak się stanie. Inż. Bobek poinformował nas, że na przeszkodzie stoją pieniądze. Koszt zakupu i montażu jednego spowalniacza to z górą 2 tys. zł. - Mamy wiele zadań, a mało pieniędzy. Wciąż stajemy przed koniecznością wyboru – mówi kierownik.
Wraz z powstaniem stref zamieszkania zaczyna się też pojawiać problem z parkowaniem. Tylko dzięki wyrozumiałości straży miejskiej i policji większość mieszkańców, zwłaszcza os. Przyjaźń, zawdzięcza fakt, że za szybami ich samochodów nie pojawiają się mandaty za złe parkowanie. W strefie można bowiem stawać tylko w miejscach wyznaczonych, a tych jest jak na lekarstwo. Kierowcy parkują więc gdzie popadnie.
Z powodu braku miejsc nierzadkim widokiem jest samochód zaparkowany np. na trawniku czy na chodniku o szerokości kilkudziesięciu centymetrów. Jednocześnie możliwości wybudowania wygodnych i przestronnych parkingów są na wykończeniu.
- Osiedle budowano według normatywów z lat 60. i 70., gdzie na daną ilość mieszkań przypadała taka, a nie inna liczba samochodów. Nikt w tego nie brał pod uwagę faktu, że przybędzie aż tak dużo samochodów – wyjaśnia urzędniczka z tarnogórskiego magistratu. - Finał jest taki, że między bloki nie da się już „wcisnąć” miejsc postojowych. Trzeba się będzie mocno nabiedzić, zanim znajdzie się miejsce na parking.
Czytaj też:
Tarnowskie Góry. Protest górników na torach
Chór "Canzona" z Tarnowskich Gór świętuje 30-lecie
Tarnowskie Góry. Początki Sielanki
Tarnowskie Góry przed laty. Protest w Chemecie
[ZT]64277[/ZT]