Nie uznaje podejścia: nie da się. Zawsze szuka rozwiązania i je znajduje. Ciężka praca i wyzwania nie są jej obce - jest byłym sportowcem, siedmioboistką. Wie, że trzeba dać z siebie wszystko, żeby to inni oglądali twoje plecy. - Chcieć, to móc. Dla kobiet nie ma rzeczy niemożliwych – mówi Małgorzata Maciejewska, prezes tarnogórskiej fabryki Faser i kolejna bohaterka cyklu „Biznes na obcasach”.
Wszystko zaczęło się 42 lata temu, przypadkowo. - Szukałam pracy na wakacje, żeby zarobić na jakiś wyjazd. Mieszkałam wtedy na górnym osiedlu w Lasowicach i Faser miałam po drodze – wspomina z uśmiechem Małgorzata Maciejewska.
Zaczęła jako goniec, ale szybko została zauważona jej chęć do pracy i rzetelność. Obejmowała kolejne stanowiska w fabryce – zajmowała się m.in. transportem, logistyką, księgowością materiałową, pracowała na wydziałach produkcyjnych i montaż też nie jest jej obcy. Tu znalazła swoje miejsce.
- Przez tyle lat pracy w firmie poznałam każdego pracownika, z każdym rozmawiam, wiem, na co go stać. Jako prezes stworzyłam dobry zespół najbliższych współpracowników – i kobiet, i mężczyzn. Wyłowiłam ich spośród załogi, bo widziałam jak pracują, poznałam ich rzetelność. Wcześniej nie mieli szans się wykazać – zaznacza nasza rozmówczyni.
Pochodzisz, to załatwisz
Nie jest z tych prezesów, co tylko siedzą za biurkiem i wydają dyspozycje. - Tak nie da się prowadzić firmy, która stawia na rozwój. Wyznaję maksymę, że u szefa firmy liczy się pochodzenie – pochodzisz, to załatwisz – zwraca uwagę Maciejewska. Chodzi też i o to, że w sytuacjach kryzysowych trzeba nieraz poruszyć niebo i ziemię, żeby coś załatwić.
- Jako kobiety potrafimy poprosić o pomoc, a w biznesie trzeba być szczerym i otwartym. Dziś ktoś wykaże zrozumienie dla problemów mojej firmy i mi pomoże, jutro ja pomogę jemu. Dobry z dobrym dużo osiągną, zły zostaje sam – przekonuje prezes tarnogórskiej fabryki.
Nigdy nie spotkała się też ze szklanym sufitem, dlatego że jest kobietą. Wręcz przeciwnie, to zawsze mężczyźni zauważali i doceniali jej pracę i proponowali kolejne stanowiska. I mężczyźni zwrócili się do niej o objęcie funkcji prezesa Faseru w momencie, kiedy walczył o przetrwanie.
- 5 lat temu grupa właścicieli zapytała mnie, czy podejmę się objęcia funkcji prezesa. Zgodziłam się, bo nie boję się wyzwań. Łatwo nie było, gdyż Faser naprawdę stał na krawędzi, istnienie tarnogórskiej firmy z tradycjami było zagrożone. Udało się jednak wyprowadzić ją na prostą. Dziś się rozwijamy, dostosowujemy do współczesnego rynku – podkreśla Małgorzata Maciejewska.
Przyznaje, że decyzja o objęciu sterów Faseru była najodważniejszą w jej życiu. Nigdy jej nie żałowała, choć były trudne momenty, w których mogła liczyć na wsparcie i współpracowników, i męża. Zawsze pokonywała trudności. Mówi, że na pewno wiele jej dają lata, kiedy jako młoda dziewczyna trenowała siedmiobój.
Nie ma miejsca na zastój
- Sport kształtuje charakter. Trzeba liczyć na siebie, jest tylko sportowiec i bieżnia czy rzutnia. Liczą się rzetelność, ciężka praca, skupienie. W firmie jest tak samo – nie ma miejsce na zastój, na odpuszczenie sobie, trzeba się cały czas rozwijać, walczyć – zaznacza nasza rozmówczyni.
Dziś firma ma wielu akcjonariuszy, jednak kilka osób ma pakiet większościowy – oprócz Małgorzaty Maciejewskiej jest jeszcze 5 mężczyzn. - To rycerze, którzy mnie chronią, ale jednocześnie traktują jak równorzędnego partnera – śmieje się prezes Faseru. - Wszyscy żyjemy naszą firmą, identyfikujemy się z nią, dajemy jej z siebie wszystko. To też klucz do naszego sukcesu, do tego, że 5 lat temu wyszliśmy z ciężkiej sytuacji. Nie można mówić "nie da się", zawsze trzeba walczyć, wierzyć w swoje siły i umiejętności – dodaje.
Nieraz w czasie rozmowy podkreśla, że w kierowaniu firmą niezwykle ważny jest kontakt z ludźmi. Ceni sobie pracowników i mówi, że Faser chociaż jest największym pracodawcą w okolicy, może się pochwalić rodzinną atmosferą, niektórzy są z nim związani od kilku pokoleń.
Pomimo tego, że pracy ma ogrom, Małgorzata Maciejewska znajduje również czas dla siebie. Ogląda lekkoatletyczne zawody sportowe, podczas olimpiady nieraz zarywa noce. Kibicuje Adriannie Sułek-Schubert, która pół roku po urodzenia dziecka wróciła do siedmioboju na światowym poziomie za co ją podziwia.
Prezes Faseru lubi tańczyć, regularnie ćwiczy pilates, są i kobiece przyjemności, jak zabiegi pielęgnacyjne i relaksacyjne. Z mężem spacerują po parku w Świerklańcu, niezależnie od pogody. Uwielbia też Włochy. Żyje aktywnie i intensywnie.
Czytaj też:
Biznes na obcasach. Stres, obawy i szczęśliwy finał. Ryzyko się opłaciło
Pokazuje piękno dojrzałych kobiet. Z zawodu jest... inżynierem
Biznes na obcasach. Podróżuje po świecie i... w głąb ludzkiej psychiki
Nikomu nie muszę nic udowadniać. Cele wyznaczam sama
[ZT]62496[/ZT]