Rozmawialiśmy z dwoma innymi uczestniczkami. Miały podobne odczucia. Mówią o chaosie informacyjnym, braku podstawowych informacji i rozczarowaniu twórców, którzy poświęcili wiele czasu na przygotowanie rękodzieła specjalnie na tę okazję. Jedna z nich w jarmarku na placu Wolności uczestniczy od pierwszej edycji.
Podkreśla, że kiedy za organizację odpowiadało Tarnogórskie Centrum Kultury zasady były jasne, a organizacja bez zarzutu. Teraz zajmował się tym urząd. Efektem był chaos.
– Ustnie zgłosiłam udział w jarmarku jeszcze podczas Barbórki. To podobno miało wystarczyć. Przed Gwarkami dowiedziałam się, że jestem na liście rezerwowej – opowiada. Kolejną niespodzianką była opłata - musiała zapłacić 120 zł za dzień. Wcześniej była to wspomniana opłata targowa.
– Kiedy mówiliśmy, że nikt nas o tym nie poinformował, pani z urzędu stwierdziła, że mamy śledzić uchwały rady miasta. Biorę udział w podobnych imprezach w innych miastach. Zawsze są zapisy i kompletna informacja zwrotna, ile trwają, gdzie będziemy mieć stanowiska, ile zapłacimy. W Bytomiu lokalni rękodzielnicy nie płacą za stanowiska i zawsze mają pierwszeństwo – zauważa.