Zamknij

Potwór w ludzkiej skórze. Sprawa Knychały

19:00, 16.05.2021 red.

Joachim Knychała. Fot. Kane87, praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org

"Koledzy z gruby go szanowali. Cichy, uprzejmy, robotny. Jako cieśla górniczy był dobrym fachowcem. Siekierą posługiwał się jak prawdziwy wirtuoz. 20 września 1975 roku, po skończonej szychcie przekroczył bramę radzionkowskiej kopalni (w czasie gdy popełnił pierwsze morderstwo, był pracownikiem radzionkowskiej kopalni, później dopiero pracował w kopalni Andaluzja - przyp. red. za autorem). Było już ciemno, więc strażnik na bramie nie zauważył, że pod kurtką Joachima Knychały skrywa się wynoszona z Buchaca siekiera. Jak później zeznał: „Nie spodziewałem się, że właśnie tą siekierą zabiję pierwszą kobietę. To był czysty przypadek”.

Joachim wracał pieszo do Piekar Śląskich, w których mieszkał od pewnego czasu. W drodze do domu, już na terenie Piekar, spotkał swoją pierwszą ofiarę. Zamordował ją w rejonie skrzyżowania ulic Pod Lipami i Kasztanowej. Kolejne ofiary „wampira” lub „Frankensteina”, jak o nim wówczas mówiono, zostały zamordowane w Bytomiu, Chorzowie oraz dwukrotnie znowu w Piekarach. Mieszkańców okolicy ogarnął strach. Mężczyźni odprowadzali do pracy swoje żony i odbierali je z przystanków. Organizowane były sąsiedzkie patrole. Milicja Obywatelska powołała specjalną grupę operacyjną o kryptonimie „Szóstka” mającą złapać seryjnego mordercę. W końcu się udało. Po procesie Joachim Knychała został skazany na karę śmierci za pięć zabójstw i siedmiokrotne usiłowanie zabójstwa. Rada Państwa nie skorzystała z prawa łaski. Wyrok wykonano w Krakowie, w więzieniu na Montelupich, 28 października 1985 roku" - tak historię seryjnego mordercy opisał Jarosław Wroński, historyk z Radzionkowa. Więcej tekstów tego autora o historii Radzionkowa można znaleźć na Facebooku:  https://www.facebook.com/jarek.wronski.7

 

O Knychale pisaliśmy też w Gwarku w 2013 roku przy okazji promocji książki pt "Glina" autorstwa Romana Huli, milicjanta, który pracował przy sprawie seryjnego mordercy. Poniżej przypominamy tekst:

Sprawa nosiła kryptonimy "Szóstka" i "Frankenstein". To dlatego, że morderca działał wyjątkowo okrutnie, a szlaki jego bandyckich wypraw wiodły mniej więcej wzdłuż tramwajowej linii nr 6. Poszukiwania Joachima Knychały, wampira z Piekar i Bytomia, były jedną z pierwszych spraw, jakimi zajmował się podporucznik Roman Hula, świeżo upieczony oficer Milicji Obywatelskiej.

Pierwszą ofiarą wampira jest Stefania M. 20 września 1975 roku młoda piekarzanka kłóci się ze swoim chłopakiem. Wkrótce potem zostaje znaleziona martwa, zginęła uderzona w głowę twardym narzędziem. Śledztwo wykazuje, że na ciele są ślady świadczące o seksualnej aktywności zabójcy. Wkrótce okazuje się, że sprawca to jej chłopak. Zostaje skazany na 15 lat więzienia. Dziś wiadomo, że była to sądowa pomyłka. Sąd nie zwrócił uwagi na charakterystyczne cechy zbrodni, nie wziął pod uwagę wszystkich okoliczności. Był jednak potencjalny sprawca, a to się wówczas liczyło.

Maj 1976 roku. Chorzów. Późnym wieczorem zostaje zamordowana Mirosława S. Pięćdziesiąt metrów od domu zabójca zadaje jej szereg ciosów siekierą, potem wykorzystuje ciało do swych seksualnych praktyk. Sprawcy nie udaje się znaleźć. Ale w październiku tego samego roku w Bytomiu, w kamienicy przy ul. Rostka, tuż naprzeciw komisariatu milicji ktoś morduje kolejną kobietę, Teresę M. Ślady wskazują na podobne działanie. Też padają ciosy zadane siekierą, też wykorzystane zostaje ciało kobiety... W więzieniu na śmierć oczekuje dopiero co złapany i osądzony seryjny zabójca Zdzisław Marchwicki, zwany wampirem. Czyżby pojawił się kolejny? Pytanie jest zasadne, bo oprócz ofiar śmiertelnych, ten sam, prawdopodobnie, sprawca rani kobiety w Siemianowicach, w parku w Chorzowie, znów w Bytomiu.

Sierpień 1979 roku. Do pracy w wojewódzkiej komendzie milicji w Katowicach melduje się świeżo upieczony absolwent szkoły oficerskiej w Szczytnie, podporucznik Roman Hula. Przełożeni rzucają go na głęboką wodę. Hula jest z Piekar, a tam, zaledwie dwa miesiące wcześniej, zostaje bestialsko zamordowana jedenastoletnia Halinka. Sprawca zadaje jej kilkanaście ciosów siekierą. Mało tego, ten sam sprawca, w tym samym czasie, posługując się również siekierą, ciężko rani dziesięcioletnią Kasię. Zadaje jej 11 ciosów siekierą w głowę, ale dziewczynka jakimś cudem żyje...

W milicji powstają dwie grupy operacyjne. Pierwsza — "Szóstka" — wyjaśnia sprawy morderstw z Bytomia i Chorzowa. Druga — "Frankenstein" — zajmuje się zabójstwem dziewczynki w Piekarach. W tej grupie pracuje ppor. Hula.

Milicjanci wykonują tytaniczną pracę. W kręgu podejrzeń obu grup znajduje się około siedmiu tysięcy osób. Podejrzenia są stopniowo weryfikowane. Zebrane materiały dowodowe coraz wyraźniej wskazują, że zabójcą kobiet oraz dziewczynek i osobą, która usiłowała zabić inne kobiety, może być ta sama osoba. To oznacza, że na Śląsku działa kolejny wampir.

Na podstawie zeznań niedoszłych ofiar powstaje portret pamięciowy i manekin, trójwymiarowa (jak się później okazuje — idealna) podobizna podejrzanego. W ręce milicji wpada również niejaki Joachim Knychała. Rozpoznaje go jedna z ofiar, lecz mężczyzna okazuje się mieć alibi. Był w pracy w kopalni "Andaluzja", o czym świadczy podpis na liście obecności. Knychała jest bardzo, bardzo podobny do mężczyzny z portretu pamięciowego i manekina. Trzeba go jednak wypuścić.

Dwa lata spokoju. Śledztwo utknęło w miejscu, następnych ofiar nie ma. Do maja 1982 roku. Wampir znów uderza. Morduje w Piekarach 17-letnią Bogusławę L. Śledztwo rusza ponownie.

Krok po kroku, dzień po dniu, milicja zbiera fakty, gromadzi dowody, weryfikuje podejrzenia. Grupa "Frankenstein" analizuje ostatnie zabójstwo. Z dokumentów wynika, że alarm wszczął niejaki... Joachim Knychała. Głowa zamordowanej nosi ślady ciosów twardym narzędziem. Nazwisko Knychała i modus operandi są znane milicji. Przecież dwa lata temu mieli w rękach tego mężczyznę, czyżby to był wampir z Piekar?

Jeszcze raz weryfikowane jest alibi. Tym razem staranniej i na jaw wychodzi, że podpis na liście pracy w kopalni nie oznacza obecności, lecz odrobioną wcześniej dniówkę. Milicja ma tzw. haka na Knychałę. Mężczyzna zostaje zatrzymany, ale nie chce się przyznać.

W końcu pęka. Roman Hula, dziś emeryt, wtedy milicjant z działu zabójstw opowiada, że przełożeni wysyłają go do celi, w której siedział zatrzymany. Ppor. (wówczas) Hula spędza z nim długie godziny. Namawia go, by się przyznał, ten jednak idzie w zaparte. "Pęka" dopiero po badaniu wariografem, które dowodzi, że kłamie. Roman Hula wspomina, że Knychała, przyznawszy się, odczuł ulgę... 

W sumie udowodniono mu 5 zabójstw i 6 usiłowań. Jak się okazało, był winien również pierwszego morderstwa w 1975 roku. Ofiara, uciekając od swego pijanego chłopaka, w okolicy krzyża przy ul. Bytomskiej i Pod Lipami spotkała jakiegoś mężczyznę. Zaoferował jej towarzystwo. Był to Joachim Knychała. 

Wampira z Piekar Śląskich skazano na śmierć. Zawisł na stryczku w więzieniu w Krakowie  przy ul. Montelupich w 1985 roku.

27 lutego 2013 r. w Miejskiej Bibliotece Publicznej Roman Hula spotkał się z mieszkańcami Piekar Śląskich. Promował swoją książkę pt. "Glina".

 

Tekst archiwalny Gwarka z 2013 roku pt. "Potwór w ludzkiej skórze", autor Jacek Tarski

(red.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(5)

taki taki

1 3

lomp bol tyn achim a co z marejom miala wolne albo niy widziala co sie dzieje ?! 21:15, 16.05.2021

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

jakbyjakby

2 1

istniała, to by zareagowała 00:08, 17.05.2021


reo

mommom

1 2

nadzieja, ze go sam rostrzelali przez powieszenie 00:10, 17.05.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

katolikkatolik

1 1

Szkoda, że już nie ma kary śmierci. 23:33, 21.05.2021

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

55

0 0

nie zabijaj ale ty tego nie znasz bezbożniku 18:46, 30.05.2021


0%