A to kraglik się odpiął, a to u mantlika guzik odpadł. Nawet zwykły „sos” się mylił, bo na Śląsku kluski polewało się zołzą – dzieci mówiące gwarą myliły więc sos z sosną.
Artykuł archiwalny Jacka Tarskiego opublikowany w Gwarku we wrześniu 2003 r.
Kiedyś w Opatowicach była szkoła, w jednym budynku z przedszkolem. Była to czteroklasówka.
Jej uczniowie w 2003 r. spotkali się na koleżeńskim zjeździe. Honorowymi gośćmi były Maria Jabłońska i Łucja Jonecko – obie pracowały w Opatowicach. Pani Jonecko była dyrektorką i wychowawczynią w przedszkolu, a pani Jabłońska uczyła w szkole, a potem została jej kierowniczką.
- Było mi trudno. Trafiłam tu z Nysy i zupełnie nie znałam gwary śląskiej. Z tego powodu zdarzyło się wiele zabawnych nieporozumień. A to kraglik się odpiął, a to od mantlika guzik uleciał, a tu ktoś po żymły szedł, a ja nie wiedziałam, o co chodzi. Stopniowo zaczęłam się jednak orientować w tych zawiłościach – wspominała pani Maria.
Fotografia z balu maskowego w 1962 lub 1963 r.