Największym zaskoczeniem była dla niej więź, która łączyła mieszkańców Opatowic. Wszyscy doskonale się znali, byli gotowi pomóc w każdej sytuacji. Rodzice pomagali w wyposażaniu i drobnych remontach szkoły. Miejscowi stolarze odnowili ławki, kto potrafił, pomalował klasy, inni odnowili podłogi.
- Do komitetu rodzicielskiego należeli wszyscy rodzice, a najaktywniejsi byli państwo: Wałachowie, Liszkowie, Radziejowie, Majerowie, Joszkowie – mówiła pani Maria do swoich byłych uczniów.
Osobny rozdział opowieści o szkole to historia jej kroniki, odkrytej na strychu przez nauczycielkę. Zapisy pochodziły z pierwszych lat XX w. Prowadzono ją po niemiecku i dzięki pomocy mieszkańców Opatowic udało się przetłumaczyć teksty.
Dzięki nim wiadomo m.in., kto ze wsi poszedł na I wojnę światową, kto wrócił, kto został ranny. Dzięki kronice jest też znana data przejęcia szkoły przez polskie władze.
- Wyczytałam tam również, że po przejęciu szkoły, na posesji pana Jurczyka, odbył się wielki festyn, a z okazji święta 3 Maja w 1923 r. w Opatowicach, na wieczną rzeczy pamiątkę, posadzono trzy lipy. Dwie z nich połamały się w czasie burzy, ale jedna wciąż rośnie koło krzyża u zbiegu ulic w pobliżu szkoły – wspominała nauczycielka.
Na zdjęciu uczestnicy koleżeńskiego spotkania w 2003 r.