- To była wspaniała klasa. Ten okres w ogóle wspominam szczególnie miło, gdyż były to moje pierwsze kroki w zawodzie nauczyciela – przyznała Irena Skolik na spotkaniu pierwszoklasistów ze Szkoły Podstawowej w Nakle Śląskim z 1953 r. Wydarzenie miało miejsce w sierpniu 2003 r.
Artykuł archiwalny, opublikowany w Gwarku w sierpniu 2003 r.
Irena Skolik najdłużej była wychowawczynią klasy. Poza nią tę funkcję pełniły: Irena Winkler, Stanisława Niedbalka, Maria Ganszczyk i Józefa Broy. Tę ostatnia uczniowie odwiedzili w domu, gdyż ze względu na wiek (95 lat) nestorka nakielskiej oświaty nie mogła uczestniczyć w spotkaniu.
Wraz z uczniami czasy szkolne wspominała nauczycielka historii Janina Przybysławska. - To była żywa klasa. Oczywiście rozrabiali, ale ogólnie byli grzeczni i skromni. Uczyło się ich naprawdę dobrze – podkreślała.
Organizacją spotkania 50 lat poszkolnej inicjacji zajęła się Teresa Podleszka, uczennica abrahamowej klasy i jednocześnie była dyrektor nakielskiej podstawówki. Pomagały jej: Ema Mrozek, Dorota Liwochowska, Urszula Szlesier i Helena Opara (nazwiska panieńskie).
- Mamy już za sobą jedno spotkanie z okazji naszych 50. urodzin, 7 lat temu. Tak się wszystkim spodobało, że musiałam obiecać zorganizowanie kolejnego, w jeszcze większym gronie. Kosztowało to wiele pracy, a często i poszukiwań na miarę Interpolu, ale udało się wysłać zaproszenia do wszystkich uczniów naszej klasy – opowiadała Teresa Podleszka.
[ZT]56518[/ZT]
W pierwszej części spotkania, w szkolnej klasie, każdy z byłych uczniów dostał tytę pierwszoklasisty i zostawił swój obrys dłoni na dużym rogu obfitości, który we wrześniu trafił do pierwszaków AD 2003. Wójtem klasy wybrano Mariana Ambrożego, a jego zastępcą Stefana Siwca.
Później impreza przeniosła się do ogródków działkowych. Koledzy i koleżanki ze szkolnej ławy zmagali się w takich konkurencjach jak: najcieńsze obieranie jabłek czy najbardziej poprawny układ ust w czasie śpiewu. Najlepsi otrzymywali w nagrodę malinę. Najwięcej uzbierał ich Stefan Siwiec, który został w ten sposób klasowym prymusem. Jednak spotkanie było przede wszystkim okazją do wspomnień.
- Nasza klasa była bardzo zgrana, wszyscy staraliśmy się sobie nawzajem pomagać. A czasy były ciężkie, powojenne. Byliśmy też całkiem dobrzy w piłce ręcznej – zauważył Bronisław Bujoczek.
Wspominał tez incydent z ówczesnym dyrektorem szkoły Józefem Cedzichem. - Miał zwyczaj podchodzić do uczniów z tyłu i łapać ich za kołnierz. Kiedyś zrobił tak mojemu koledze, który nie wiedział, kto za nim stoi. Odwrócił się gwałtownie i uderzył kierownika w twarz – śmiał się Bujoczek.
[ZT]56457[/ZT]
Anna Mitręga, Aniela Śliwka i Teresa Wicher przypominały, że czasy ich szkolnej nauki kojarzone są z surową dyscypliną. - Wcale jednak tak źle nie było – mówiły. W pamięci została im wycieczka w Pieniny, kiedy wszyscy spali na sąsieku.
Zofia Fikus i Teresa Piontek przyznają, że były największymi rojbrami w klasie. - Zawsze bawiłyśmy się z chłopakami. A zima z górki zjeżdżałyśmy nie na sankach, a na kartonach. To było naprawdę wspaniałe dzieciństwo.
O szkolnych wagarach i ich nieprzyjemnych konsekwencjach – bardzo trudnych dyktandach rozprawiali Józef Horzela, Henryk Strugała i Ernest Michalik. Za szkołą, koło biblioteki chwytali żaby i ropuchy, zbierali też raki. Na wagary chodziło się też na Harwigowe pole, a na ryby na staw Hercok.
- W Nakle Śląskim była kiedyś banda Czarnej Ręki. Lubiliśmy chodzić ich podglądać – opowiadał Strugała.
Pierwszoklasiści bawili się do godz. 2 w nocy i żałowali, że spotkanie tak szybko się skończyło.
Czytaj też:
Świerklaniec. Kradli w Rossmannie. Policja publikuje wizerunki sprawców