Do krawiectwa ma prawdziwą smykałkę, choć wcale w tym zawodzie pracować nie chciała. Marzył jej się milicyjny jeszcze wówczas mundur. Dziś tworzy nietuzinkowe rzeczy. Działa też w kole gospodyń wiejskich, chodzi po górach, wynajduje warte odwiedzenia miejsca w okolicy. Kolejna bohaterka naszego cyklu Biznes na obcasach, Jolanta Globisz ze Zbrosławic, jest pełna pozytywnej energii.
– Jako młoda dziewczyna chciałam iść do szkoły milicyjnej. Jednak rodzice się na to nie zgodzili i mama znalazła mi inną szkołę – zawodową odzieżową w Gliwicach – mówi Jolanta Globisz. Tam miała praktyki w domu mody Elegancja.
– To była szkoła życia, po niej w zasadzie wszystko potrafię uszyć. Mieliśmy na przykład krawiectwo ciężkie – szyliśmy mundury górnicze – wspomina nasza rozmówczyni. Zdobyła tytuł czeladnika, potem mistrza.
Kolejny etap to nauka w technikum odzieżowym w Tarnowskich Górach. Tam miała np. przedmiot: podstawy psychologii pracy z ludźmi. Przyznaje, że w tamtych czasach była to bardzo prestiżowa szkoła, jej nauczyciele mieli renomę, pisali książki, było kilku chętnych na jedno miejsce.
Początkowo Jolanta Globisz pracowała w dużej firmie szyjącej stroje kąpielowe i odzież sportową – jako technolog. Jednak czuła, że to nie jest jej miejsce, że jest stworzona, by słuchać samej siebie, realizować swoje wizje, a nie robić to, co ktoś jej każe.

Trzeba mieć wizję, wyobraźnię
Własny biznes zaczął się od szycia dla koleżanek, rodziny. Z czasem krawiectwo stało się pracą na swoim na pełny etat. Nasza rozmówczyni przywiązuje wagę do detali, wiele jej prac jest niepowtarzalnych.
– W krawiectwie trzeba mieć to coś, trzeba mieć wizję, wyobraźnię. Jednocześnie potrzebna jest umiejętność słuchania klienta. Można podpowiedzieć, ale to klient ma się dobrze czuć w ubraniu – podkreśla mieszkanka Zbrosławic.
Naszą uwagę zwróciło jej przebranie, w którym wystąpiła na babskim combrze Koła Gospodyń Wiejskich Boruszowice-Hanusek. Byłą ubrana w strój pana młodego i panny młodej – jednocześnie. Zresztą szyje też przebrania dla innych na tego typu imprezy. Zajmuje się jednak i klasycznym krawiectwem, np. sukienkami na studniówki. Szyje stroje dla uczęszczającym na zajęcia w szkołach tanecznych czy baletowych.
– Lubię wyzwania, nawet jeżeli w grę wchodzą trudne, skomplikowane rzeczy. Nigdy się nie poddaję, materiał nie może ze mną wygrać – przekonuje Jolanta Globisz.
W przypadku wspomnianych strojów do tańca ważny jest nie tylko perfekcyjny wygląd, ale i komfort. Śmieje się, że na początku była nieszczęśliwa, że musi się "uczyć na krawcową", a dziś nie wyobraża sobie życia bez szycia.
Aktywnie w kole gospodyń
Poza krawiectwem lubi też gotować i piec. Używa jaj od własnych kur, mąkę kupuje z młyna w Zbrosławicach, inne rzeczy też stara się wybierać ze sprawdzonego źródła. Zaangażowała się w działalność Koła Gospodyń Wiejskich Gromada z Kamieńca. Panie istnieją dopiero dwa lata, a już mają na koncie sukcesy w konkursach kulinarnych. Są też aktywne nie tylko podczas wydarzeń w gminie, ale i w powiecie tarnogórskim. W tym miesiącu będą np. na Dramataliach, Biegu Rolnika i Gyburstagu Kołocza. Remontują też swoją siedzibę, z której niebawem powinny zacząć korzystać.
Pasją Jolanty Globisz są również góry, góry i jeszcze raz góry. – To moja odskocznia, sposób na psychiczne zmęczenie. Czasem w trudnych momentach, będąc już w domu, wystarczy zamknąć oczy, wrócić myślami do gór i już jest dobrze – mówi. Może ma to w genach? Jej mama pochodzi bowiem z Beskidu Żywieckiego.
Jest także świetną organizatorką wyjazdów. Nieraz wyciąga znajomych na różne wyprawy, odkrywa ciekawe, a często mało znane miejsca w okolicy. Wspomina np. o dolinie solankowej w Soli, w gminie Rajcza. Wakacje lubi za to spędzać w Chorwacji, razem z rodziną zakochali się w tym kraju. Tam też chodzi po górach. Rusza na wędrówki o godz. 5 rano, kiedy wszyscy jeszcze śpią.
Pani Jolanta jest uśmiechnięta i pełna pozytywnej energii. – Nie ma się co zamartwiać, trzeba się uśmiechać. Jeżeli cały czas coś się robi, to człowiek nie myśli o starzeniu się i czas wolniej płynie. Czasem tylko doba bywa za krótka – przyznaje, oczywiście z uśmiechem.
Czytaj też:
Biznes na obcasach pod znakiem zebry. Zna wszystkie dzieci i rodziców
Biznes na obcasach. Od urządzeń piekarniczych do ajurwedy i mis tybetańskich
Własny biznes po czterdziestce? Zdecydowanie tak!
Biznes z nutami. Muzyka pomoże nawet inżynierowi
[ZT]48925[/ZT]