Zostało mało czasu!
0
0
dni
0
0
godzin
0
0
minut
0
0
sekund
Daj bliskim chwilę,
którą zapamiętają
Kup prezent
Zamknij

To była najlepsza decyzja. Hengelo po Must be the Music pojedzie w trasę koncertową

Katarzyna Majsterek Katarzyna Majsterek 18:44, 31.05.2025 Aktualizacja: 14:32, 23.10.2025
Fot. Archiwum Hengelo Fot. Archiwum Hengelo

Kiedy 9 lat temu odbywał się casting do poprzedniej edycji Musi be the Music - oni dopiero tworzyli zespół. Gdy ogłoszono przesłuchania do tegorocznego programu Polsatu - mieli akurat roczną przerwę na uporanie się z osobistymi sprawami, a w dodatku tuż przed naborem perkusista złamał rękę. Mimo to wystartowali, pokonali ponad klika tysięcy muzyków z całej Polski docierając do półfinału. O zespole Hengelo opowiada jego wokalista - tarnogórzanin Mateusz Konieczny. 

Mateusz jest absolwentem tarnogórskiego „Stasia”. Początek jego muzycznej pasji to czasy dużo wcześniejsze. Rozmiłowani w rocku rodzice sprawili, że muzyka była od zawsze obecna w jego domu.

- Nie interesowałem się sportem, przesłuchiwałem za to kasety, kupowałem magazyny, zbierałem informacje z gazet. Najpierw zacząłem grać na klawiszach, uczyłem się sam ze słuchu i odtwarzając dźwięki z magnetofonu, potem była gitara - wspomina. - Liceum to pierwszy zespół, totalna amatorka, punkrockowe garażowe klimaty. Wokalista zachorował, wskoczyłem na jego miejsce i okazało się, że wychodzi mi to lepiej.

Potem były policealne czasy i złożona w 100 % z tarnogórzan formacja Mouga, która istniała w jednolitym składzie 8 lat. Gdy muzycy wskoczyli na poziom profesjonalny zaczęli grać muzykę łączącą metal i alternatywy. Nawiązali kontakt z wytwórnią Mystic Production, koncertowali w Polsce i za granicą (Niemcy, Holandia, Francja, Czechy).

- Zespół się rozpadł i zacząłem szukać czegoś nowego. Interesowały mnie alternatywne, elektroniczne klimaty. W 2015 roku trafiłem na ogłoszenie gitarzysty Pawła Paleja. Grał muzykę instrumentalną i miał już na koncie wiele prestiżowych nagród. Poszukiwał wokalisty. Tak trafiłem do Katowic i tak powstało Hengelo. Docieraliśmy się jakiś czas, ale ostatecznie mój wokal poprowadził zespół w stronę tego, co robimy obecnie. Wyszło to zupełnie naturalnie. Podświadomie poczułem, że chcę podążać w tym kierunku - mówi Mateusz Konieczny.

Czytaj także: Magiczne Tarnowskie Góry Barbary Mróz. Artystka planuje wyjątkowy obraz

Od tego czasu występuje z muzykami z Katowic. Podobnie jak w Moudze postanawia śpiewać po angielsku - w ten sposób najłatwiej prowadzić mu melodię.

- To świetnie pasuje do muzyki, którą wspólnie tworzymy. Spotykaliśmy się z porównaniami do zespołów: Depeche Mode, Alphavile, Duran Duran. Oczywiście ich słuchaliśmy ale to nie były nasze wytyczne - mówi.

W 2016 roku wygrywają ogłoszony przez Katowice Miasto Ogrodów konkurs „Dzielnica brzmi dobrze”. W tej samej edycji zwycięża też Daria ze Śląska, z którą wówczas nawiązują współpracę. Utwór „Last” nagrany z Darią to ich pierwszy kawałek opublikowany w necie - na YouTubie.

Projekt Katowice Miasto UNESCO to dla nich szansa na większe koncerty i ciekawe propozycje. Nagrywają pierwszą epkę i teledysk. Dostają miejsce na próby. Występują nie tyko w stolicy województwa ale też na festiwalach w Holandii i Francji. Odwiedzają miasto Hengelo, od którego wywodzi się nazwa grupy.

- Z miasteczkiem wiąże się pewna historia - o chłopaku z Niemiec, który uciekł z miasta i zamieszkał w lesie. Tak samo nasza muzyka ma odzwierciedlać ucieczkę od codziennej gonitwy, gramy bardzo stonowane utwory, stawiamy na klimat - tłumaczy tarnogórzanin.

Kolejny sukces to wygrana w konkursie zorganizowanym przez Teatr Śląski. Koncert grają z Natalią Grosiak z Mikromusic i Miuoshem. Zwyciężają również w Katofonia Jazz Music. Pokłosiem jest szereg koncertów w Polsce, zarówno tych plenerowych jak i klubowych.

W konkursie Przystanek Woodstock zostawiają w tyle gros wykonawców z całego kraju. Nagrodą jest występ na małej scenie, przy okazji spotkanie z Jurkiem Owsiakiem i szansa pokazania się szerokiej publiczności.

Czytaj także: Beata Adamczak - czarodziejka porządku

- To było dla nas wtedy mega wyróżnienie, nie graliśmy przecież rocka ani głębokiej alternatywy. Baliśmy się, jak nasza chillowa muzyka zostanie odebrana. Mieliśmy jednak rewelacyjny feed back - wspomina Mateusz.

W 2018 roku przychodzi czas na wydanie płyty oraz trasę koncertową po wszystkich dużych miastach Polski. Grają jako support punkrockowej grupy Happy Sad. Znów boją się, czy ich łagodna muzyka się przyjmie. Znów niesłusznie - wszędzie przyjmowani są z entuzjazmem, ich utwory trafiają na wszystkie platformy streamingowe, a promujący płytę utwór „Try” utrzymuje się przez kilka tygodni w czołówce listy Turbo TOP Antyradia i ostatecznie dociera na 2 miejsce.

Prezentują się w Radio Katowice, Radio Opole i w Trójce. W Czwórce i Radio Lublin grają koncerty na żywo. Występują na Męskim Graniu i zostają obwołani nadzieją muzyki alternatywnej przez Radio 357. Po pandemii nagrywają minialbum i sesję video „In chambers” w Rozkochowie na Opolszczyźnie (można ją zobaczyć na YT i innych kanałach streamingowych).

-  Nigdy nie podpisaliśmy kontraktu płytowego, chcieliśmy być niezależni i wydawać muzykę własnym sumptem. Wszystkie kwestie związane z promocją ogarnialiśmy sami - podkreśla Mateusz.

Ogłoszenie castingu do 12. edycji Must be the Music to impuls, który wskrzesza zespół po rocznej przerwie w koncertowaniu. Do programu zgłaszają się w październiku minionego roku, a w listopadzie udają się na pierwszy precasting do Warszawy. Pech sprawia, że perkusista łamie rękę, jadą więc jako trio: dwie gitary i głos.

Do precastingów w 6 miastach Polski zgłasza się kilka tysięcy wykonawców. Trwa ostra preselekcja. W kolejce spędzają cały dzień, jest listopad i strasznie zimno. Po prezentacji nie otrzymują informacji, co dalej.

Czekają miesiąc na telefon i ostatecznie dostają zaproszenie na casting w Warszawie. Potrzebują pełnego składu, do grupy dołączają: zastępczy perkusista i nowy klawiszowiec. Jest początek grudnia. Na przesłuchania czekają od 6 rano, a występ mają krótko przed północą. Postanawiają zagrać „Try” z pierwszej płyty, utwór, który najbardziej odzwierciedla ich styl. Wykonanie spotyka się z entuzjastycznym przyjęciem jury. Werdykt brzmi 4 x TAK.

- Przed samym werdyktem jury był ogromny skok adrenaliny. Mimo naszego doświadczenia byliśmy wszystkim oszołomieni. Gabaryty studia, w którym pracuje mnóstwo ludzi, oświetlenie, dekoracje, efekty. Dostaliśmy mnóstwo ciepłych słów od jurorów. Zostaliśmy pochwaleni za oryginalne i nowatorskie podejście do muzyki i wysoki poziom - opowiada Konieczny.

Tak trafią do półfinału, choć do czasu emisji programu nie mogą tego nikomu zdradzić. Umowa z producentami obwarowana jest wysokimi karami finansowymi. Kwiecień to telewizyjna premiera odcinka castingowego.

- Przyznam, że bałem się hejtu. Nie mieliśmy jednak żadnych negatywnych komentarzy, za to codziennie mnóstwo ciepłych słów wsparcia, zapytań o płytę i koncerty. To trwa ciągle. Przychodzą na przykład takie informacje: „Panowie, gdzie podziewaliście się przez te wszystkie lata? Dlaczego o was nie słyszałem?” - opowiada wokalista.Lawina reakcji ze strony internautów weryfikuje ich beztroskie podejście do mediów społecznościowych. Wyświetlenia postów z kilkudziesięciu wzrastają do kilkuset. Zatrudniają fachowca. Wraz z mnóstwem zapytań o koncerty do Hengelo dołącza też menedżer.

W półfinale prezentują polskojęzyczny utwór „Półsen”. Znów 4xTAK od jury i mnóstwo pochwał za styl i rzetelne przygotowanie techniczne. To etap, kiedy głosują telewidzowie.

- Niestety nie udało się nam znaleźć w finałowym gronie. Nie zakończyła się jednak nasza przygoda z programem. Zaproszono nas do kibicowania w finale. Udało nam się także nawiązać muzyczne znajomości, które mają szansę zaowocować współpracą. Na świeżo zaprosiliśmy do Katowic Dirty Horns i wspólnie zarejestrowaliśmy jeden z naszych utworów w postaci video sesji na żywo. Wyniki są już na profilu zespołu - informuje.

Ostatnie tygodnie to okres intensywnych przygotowywań do jesiennych koncertów i ćwiczenie ponadgodzinnego materiału. Niebawem pojawi się lista miast, w których zagrają. To pokłosie propozycji po programie.

Czytaj także: Zwiedza świat szlakiem seriali i dobrego jedzenia. Tańczy i boksuje.

- Uważamy, że start w Musi be the Music to była najlepsza decyzja. Nie udałoby się nam bez tego zdobyć takich zasięgów w internecie i dotrzeć do tak szerokiego grona odbiorców. Na pewno nie w tak krótkim czasie. Mamy dużo niewykorzystanego materiału, który przeleżał w szufladzie. Chcemy te kawałki nagrywać i wrzucać do social mediów, żeby ludzie poznali nasze inne utwory - zapowiada.

Jak pracują? Muzykę komponują zawsze wspólnie  - w piątkę — na zasadzie jammowania. Kiedy kompozycja jest gotowa Mateusz w domowym zaciszu pisze teksty.

- Muzyka od zawsze jest nieodłączną częścią mojego życia, pozwala mi na ekspresję i komunikowanie się z otoczeniem. Nigdy nie byłem zorientowany na sukces, tworzę dla własnej satysfakcji. Pochlebne opinie i świadomość, że ludziom podoba się to co gramy, to dla mnie ogromna nobilitacja. To motywuje i utwierdza w przekonaniu, że ta praca ma sens - podkreśla. - Wspinaliśmy się od zera i doszliśmy do momentu, kiedy osiągnęliśmy satysfakcjonujący poziom, a program pozwolił zrobić krok dalej jeśli chodzi o oprawę. Największym marzeniem było dla nas od zawsze grać dużo koncertów na wysokim poziomie i w godnych warunkach. Z odpowiednim nagłośnieniem i zapleczem. Teraz ono się spełnia - dodaje.

Płytę Hengelo można zamówić za pośrednictwem mediów spoełcznościowych zespołu. Utworów można posłuchać na YouTubie i wszystkich platformach streamingowych.

[FOTORELACJA_LISTA]30498[/FOTORELACJA_LISTA]

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
0%