Zamknij

Twist, przejedzenie, bale w Czarnym Pstrągu i domu kultury Faser. Sylwestrowe zabawy w PRL-u

19:00, 31.12.2021 Krzysztof Garczarczyk

Zdarzały się pobicia, nawet lekarzy, zatrucia alkoholem, u kobiet przejedzenie. Jak witano nowy rok w Tarnowskich Górach i okolicach w latach 60. XX wieku?

Publikujemy tekst archiwalny z 1 stycznia 2019 roku. 

"Szpilki czy pantofelki na płaskim obcasie? Krawat czy muszka? Czysta eksportowa czy koniak lub szampan? I problem najważniejszy: co tańczyć i jak tańczyć ? Walc, tango, foxtrot, twist i najnowszy szał – bossa nova".

Takie dylematy mieli z górą pół wieku temu mieszkańcy powiatu tarnogórskiego wybierający się na zabawę sylwestrową. Wydawać by się mogło, że w siermiężnych czasach epoki Władysława Gomułki myślano tylko o realizacji planów produkcyjnych i czynach społecznych. Z kwerendy starych roczników "Gwarka" wynika jednak, że w latach sześćdziesiątych XX wieku witano kolejny rok nie mniej hucznie niż w obecnych czasach. Może nie było tak bogato, różnorodnie i wytwornie jak dziś, ale "dla chcącego nic trudnego". Gdy jedni świetnie się bawili, inni czuwali nad ich bezpieczeństwem i zdrowiem.

W nocy z 31 grudnia 1961 na 1 stycznia 1962 r. Pogotowie Ratunkowe w Tarnowskich Górach miało pełne ręce roboty. Jeśli w tamtym okresie przeciętnie przyjmowano około 30 zgłoszeń w ciągu nocy, to w sylwestra karetki wyjeżdżały do chorych aż 62 razy, a 20 osobom udzielono pomocy w siedzibie Pogotowia. Nad ranem w Nowy Rok zanotowano około 25 przypadków pobicia pod wpływem alkoholu. W jednym wypadku stwierdzono zatrucie alkoholem i pacjenta przywieziono do szpitala na płukanie żołądka. W ówczesnym Szpitalu Miejskim nr 1 dyżur uznano raczej za spokojny.

"Mieliśmy tylko kilka spraw żołądkowych, ataków woreczka żółciowego na skutek przejedzenia. Przeważnie u kobiet!" –  informował pełniący dyżur w sylwestrową noc lekarz Zdzisław Gogolewski.

Jednak na oddziale wewnętrznym jeden z chorych dostał krwotoku z przewodu pokarmowego i jego stan zaczął się gwałtownie pogarszać. Potrzebna była transfuzja krwi. Tej jednak w szpitalu nie było i trzeba było ją dowieźć z Katowic. Mimo fatalnych warunków atmosferycznych i gęstej mgły, po krew pojechała karetka Pogotowia Ratunkowego: kierowca Jan Oleś i sanitariuszka Krystyna Kandora. Krew dowieziono na czas, pacjenta uratowano.

Na balach sylwestrowych w 1962 r. dominował twist, choć niektórzy próbowali także mniej znanego madisona. Wychodziło to różnie, ale najważniejsze, że wszyscy dobrze się bawili. Niektórzy aż za dobrze. W Szpitalu Miejskim nr 1 Czesław K. z osiedla Wieczorka w Piekarach Śląskich usiłował pobić dyżurnych lekarzy. Lekarze zamierzali udzielić mu pomocy, gdyż do szpitala trafił po domowej rozróbie. Udzielili jej jednak dopiero wtedy, gdy pacjenta uspokoiła interweniująca milicja.

W Pogotowiu Ratunkowym dyżurowali lekarze Ernest Simonides i Włodzimierz Jakubczyk, dyspozytorka Barbara Lisek, sanitariuszki: K. Kandora i Hildegarda Bebłot. Pogotowie wyjeżdżało do 26 przypadków. Najczęściej były to ataki wątroby, nerek, serca, bóle brzucha, a także 4 porody. Ostry dyżur miał Szpital Miejski nr 1. Na posterunku byli dyrektor szpitala dr Teodor Muc i dr Rudolf Guzy. Do szpitala przywieziono około 15 osób (mniej niż w poprzednich latach). Najczęściej z powodu pobicia, okaleczenia i zatrucia alkoholem.

Rok 1964 r. witano w Tarnowskich Górach na kilku dużych balach sylwestrowych. Najlepsze odbyły się w "Czarnym Pstrągu" i w Domu Kultury Fabryki Sprzętu Ratunkowego i Lamp Górniczych. Tańczono i bawiono się do białego rana także w innych zakładowych klubach i świetlicach.

"W noc sylwestrową i w Nowy Rok nasze karetki wyjeżdżały aż do 43 chorych, a 18 osobom udzieliliśmy pomocy na miejscu, w Pogotowiu. Najczęstszym powodem zachorowań było przejedzenie – ataki woreczków żółciowych, kolki wątrobowej, ataki wyrostka robaczkowego – mówiła Jadwiga Piestrak, dyspozytorka PR. Jak dodała, nie obyło się bez kilku złamań kończyn wskutek upadków na oblodzonych i nieposypanych chodnikach. Straż pożarna i Milicja Obywatelska nie miały dużo roboty, ale nie każdy sylwester był tak spokojny.

Szczególnie dużo przestępstw odnotowano w nocy z 31 grudnia 1966 na 1 stycznia 1967 r. Jednym z nich było brutalne pobicie na Osadzie Jana w Tarnowskich Górach, gdzie 3 bandytów napadło na Bernarda K. – mieszkańca Bobrownik Śl. Napadnięty wracał z zabawy sylwestrowej w domu kultury "Faseru", skąd wyszedł po godz. 23. Jego śladem ruszyło 3 mężczyzn.

W ustronnym miejscu bandyci rzucili się na niego i zaczęli bić. Bili tak mocno, że stracił przytomność. Gdy się ocknął, jeden z napastników kopnął go w okolice lewego oka. Znów zemdlał. Bandyci zabrali mu 1500 zł i zegarek marki Pobieda. Gdy odzyskał przytomność, zmasakrowany, o własnych siłach dowlókł się do komendy MO.

[ZT]34145[/ZT]

 

(Krzysztof Garczarczyk )

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(3)

DMDM

1 0

Podobno teraz to jest bandytyzm a dawniej było spokojnie. 22:40, 31.12.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

17-1217-12

4 0

Jacy kierowcy byli na dyzurze pogotowia w 1962? ,moze Gawronski,Wyrwol,Madejewski a moze Kalke?
Pozdrawiam PR tarn-Göry 17-12 08:56, 01.01.2022

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

kaczorkaczor

3 1

ci co go pobili to pewnie wyborcy tóska 15:52, 03.01.2022

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%