Zamknij

Angielski jeniec w powiecie tarnogórskim. Chciał piechotą dotrzeć do Turcji

19:21, 13.04.2024 Krzysztof Garczarczyk

Za szubienice posłużyły trzy stojące obok siebie drzewa. Na ich konarach zawisły pętle sporządzone z konopnego sznura, które wysmarowano szarym mydłem. Pod drzewami stały trzy solidne stoły ze schodkami, a na stołach ustawiono taborety. Z boku znajdowały się trzy niepozorne trumny.

Artykuł archiwalny Krzysztofa Garczarczyka opublikowany w listopadzie 2006 r.

65 lat temu, 18 listopada 1941 roku w publicznej egzekucji w Brzozowicach-Kamieniu Niemcy powiesili trzech polskich patriotów. Hubert Hatko, Józef Hadaś i Teodor Toma byli działaczami tajnej organizacji Obóz Zjednoczenia Narodu Polskiego. W związku dekonspiracją OZNP hitlerowcy poddali represjom ponad sto dwadzieścia osób. Jeden z tropów tej sprawy zaprowadził Niemców do Ożarowic, a dokładniej do małego przysiółka Przysieki, położonego na lewym brzegu Brynicy. Ukrywał się tam Stanley Clifford Hird, angielski żołnierz zbiegły z obozu jenieckiego. Z upływem lat w Ożarowicach utrwaliło się przekonanie, że Anglik był spadochroniarzem, ale w rzeczywistości jego specjalnością wojskową była artyleria.

Angielski jeniec w Ożarowicach

Jak to się stało, że uciekinier z obozu jenieckiego trafił właśnie do Ożarowic? Odpowiedź na to pytanie znajdujemy w książce Edmunda Odorkiewicza, opisującej pomoc udzielaną przez Polaków zbiegłym jeńcom angielskim. Według niej, S. C. Hird do niewoli niemieckiej dostał się 30 maja 1940 r. we Francji. Przebywał w obozie jenieckim w Poznaniu, a potem w Łambinowicach na Śląsku Opolskim. Tam został przydzielony do grupy roboczej E 222 w powiecie Strzelce Opolskie. Z niewoli uciekł 3 września 1941 roku wraz z dwoma kolegami. Ze względów bezpieczeństwa uciekinierzy rozdzielili się i każdy poszedł w swoją stronę. Stanley C. Hird przemieszczał się na południowy wschód, w stronę Tarnowskich Gór i ówczesnego powiatu będzińskiego. Wydaje się to niewiarygodne, ale Anglik chciał na piechotę dotrzeć do… Turcji, która była neutralnym krajem.

Jan Kocot z Ożarowic opowiedział nam o dramatycznych wydarzeniach sprzed lat. Fot. Krzysztof Garczarczyk

Po kilku dniach marszu leśnymi ścieżkami, utrudzony i obolały jeniec natknął się na Grzegorza Czaplę, podoficera 3 Pułku Ułanów Śląskich w Tarnowskich Górach, mieszkańca Zendka. Ten zaprowadził Anglika do rolnika Antoniego Czapli, mieszkającego na skraju Przysiek. Odległy przysiółek Ożarowic, położony w lesistej okolicy, wydawał się dobrym miejscem na przechowanie zbiega.

Łącznik nie znał angielskiego

Według ustaleń E. Odorkiewicza, Grzegorz Czapla był bratem Antoniego, ale zaprzeczają temu mieszkańcy Przysiek – 90-letni dziś Jan Kocot i 85-letni Henryk Kocot, którzy dobrze pamiętają swojego sąsiada. Nie można jednak wykluczyć, że jakieś luźniejsze związki rodzinne między nimi były. Na pewno zaś musieli się dobrze znać i mieć do siebie zaufanie. Hird znalazł się na Przysiekach 20 września 1941 r. W sprawie jego dalszych losów były ułan konsultował się ze Stanisławem Maślińskim z Tarnowskich Gór, znajomym z wojska, członkiem OZNP.

Gdy wieści o Angliku dotarły do Huberta Hatki, ten wysłał do Ożarowic swojego emisariusza, 18-letniego Józefa Hadasia, aby na miejscu zbadał sprawę i zachęcił Anglika do wstąpienia do podziemnej organizacji. Misja ta udała się tylko częściowo, gdyż łącznik nie znał angielskiego. Pomógł dopiero Teodor Stera, nauczyciel gimnazjalny, który podjął się tłumaczenia korespondencji pomiędzy Hirdem a kierownictwem OZNP.

Ze względów bezpieczeństwa angielski jeniec ukrywał się nie tylko w zagrodzie Antoniego Czapli, ale także u Stanisława Kocota i w innych miejscach.

– Anglik spał u nas na sianie w oborze – wspomina Jan Kocot, syn Stanisława. – Mimo problemów językowych, jako tako porozumiewaliśmy się na migi. W wolnych chwilach Anglik próbował mnie uczyć angielskiego. Tak było też pewnej niedzieli, gdy pod nasz dom niespodziewanie zajechali żandarmi na koniach. Zamarliśmy ze strachu, ale okazało się, że mieli tylko apetyt na kurze jajka.

Tymczasem gestapo wpadło na trop konspiratorów. Aresztowania rozpoczęły się w nocy z 11 na 12 października 1941 r. Przy zatrzymanym Hatce miano znaleźć list od Hirda. Niemal natychmiast Niemcy pojawili się na Przysiekach. Anglik przebywał wtedy w zabudowaniach A. Czapli, którego zabrano wraz z Anglikiem. W czasie transportu na posterunek żandarmerii w Żyglinie, pod wsią Brynica, Czapla został zastrzelony. Podobno próbował ucieczki podczas przejścia przez kładkę, ale niewykluczone, że był to tylko pretekst do jego zabicia. Tymczasem Anglika całego i zdrowego odstawiono do obozu w Łambinowicach.

Aresztowania

Niedługo po pogrzebie Czapli, Niemcy zabrali jego żonę Antoninę. Po kilku dniach w tej samej sprawie aresztowano także Stanisława Kocota i jego młodszego syna syna Edwarda. W marcu 1942 r. w więzieniu znalazł się także starszy syn, Jan Kocot, który wcześniej ukrywał się w różnych miejscach. – Przyjechał po mnie żandarm z posterunku w Tąpkowicach z informacją, że komendant żandarmerii chce się ze mną widzieć – wspomina J. Kocot. – Nie miałem wyjścia, musiałem iść. Przetrzymywany byłem w więzieniu „Radocha” w Sosnowcu. Wyszedłem na wolność po dwóch miesiącach.

Prokuratorzy z Bytomia i Katowic chcieli, aby sprawę Stanisława i Edwarda Kocotów oraz Antoniny Czaplowej rozpatrywał Najwyższy Trybunał Wojskowy z oskarżenia o zdradę stanu. Wniosek ten jednak odrzucono i rozprawa odbyła się przed Sądem Specjalnym w Katowicach. 10 listopada 1942 r. za „wspieranie wroga” Stanisław Kocot został skazany na 1,5 roku, jego syn na 2 lata, a Antonina Czapla na 1 rok więzienia. Od tego wyroku odwołała się jednak prokuratura i sąd wyższej instancji 12 lutego 1943 r. podwyższył karę ojcu do 2 lat, a synowi do 4 lat obostrzonego obozu karnego.

Stanisław Kocot nie wrócił już do Ożarowic, zmarł w obozie koncentracyjnym. Edward przeżył, ale na Przysiekach pojawił się dopiero w 1945 roku. Przebywał w więzieniach w Będzinie, Sosnowcu i w obozie pracy w Bytomiu – Karbiu.

PS. W pisaniu tekstu wykorzystano m.in. relacje ustne J. Kocota i H. Kocota, mieszkańców Przysiek, oraz pracę E. Odorkiewicza, „Kryptonim Dorsze”, Katowice, 1971. Autor dziękuję też za cenne wskazówki Stefanowi Szygule z Koszęcina.

(Krzysztof Garczarczyk)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%