Zamknij

Czy zabili go milicjanci? W zalewie Brzeźnica znaleziono ciało 21-latka. Historia sprzed lat

58%
17%
17:37, 05.06.2022 ok. 4 min. czytania
1 Nadrzewna kapliczka na Brzeźnicy przypomina dramatyczne zdarzenie z 1979 roku. Fot. Archiwum Nadrzewna kapliczka na Brzeźnicy przypomina dramatyczne zdarzenie z 1979 roku. Fot. Archiwum

Na jednym z drzew rosnących nad brzegiem zalewu Brzeźnica koło Brynka wisi kapliczka z figurką Matki Boskiej, a pod nią bukiet sztucznych kwiatów. Dawniej przy kapliczce znajdowało się jeszcze metalowe serce, ale może zabrali je złomiarze, a może samo odpadło pod wpływem czasu i pogody. Jedno jest pewne, kapliczka nie znalazła się w tym miejscu przypadkowo.

Ponad 40 lat temu, w niewyjaśnionych do końca okolicznościach, w wodach zalewu znaleziono ciało młodego, niespełna 21-letniego mężczyzny. Był mieszkańcem Brynka, pracownikiem PKP w Tarnowskich Górach, dobrze zapowiadającym się sportowcem. Choć od tragedii, którą upamiętnia nadrzewna kapliczka minął już szmat czasu i zatarły się niektóre szczegóły tej bulwersującej sprawy, żyje jeszcze wiele osób, które – choćby w ogólnych zarysach – pamiętają to smutne wydarzenie.

Nadrzewna kapliczka na Brzeźnicy przypomina dramatyczne zdarzenie z 1979 roku. Fot. Archiwum
Nadrzewna kapliczka na Brzeźnicy przypomina dramatyczne zdarzenie z 1979 roku. Fot. Archiwum

Wizyty Jerzego Ziętka

Zalew Brzeźnica, na którym rozegrał się dramat, powstał w latach 1970-71. Podobno za sprawą Jerzego Ziętka, wówczas przewodniczącego Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Katowicach, który nieraz przyjeżdżał do Tworoga, do swojego dobrego znajomego, dyrektora miejscowego tartaku. Jedna z takich wizyt przypadła na czas upałów i Ziętek pytał gospodarza, gdzie by tu można ochłodzić się i popływać. Dyrektor zaproponował Brzeźnicę. Niewielka, ale urokliwa rzeczka, o długości ledwie około 8 km, bardzo spodobała się gościowi, który uznał, że w jej malowniczej dolinie można by postawić zaporę i zbudować zbiornik wodny. Tak też się stało, a oficjalnym przeznaczeniem tego zbiornika, mającego powierzchnię 5,6 ha, było... nawadnianie okolicznych pastwisk.

Tak naprawdę zalew służył jednak głównie celom rekreacyjnym, a Tarnogórska Fabryka Urządzeń Górniczych TAGOR urządziła tam swój ośrodek wypoczynkowy. Wieczorem, 30 czerwca 1979 r. na Brzeźnicę, na piknik, wybrała się piątka kolegów – młodych, ale pełnoletnich już mężczyzn. Widział ich stróż obiektu, który zgodził się na ich biesiadę, a nawet wskazał miejsce, gdzie mogli rozpalić ognisko. Nad zalewem przebywali w tym czasie także wędkarze. Niewykluczone, że śpiewy i hałasy dochodzące znad ogniska mogły płoszyć im ryby, ale chyba tak bardzo im to znów nie przeszkadzało, skoro niemal wszyscy w spokoju rozeszli się do domów, bez scysji z uczestnikami pikniku. 

Doniesienie do MO

Jeden z wędkarzy doniósł jednak Milicji Obywatelskiej  w Tworogu, że młodzi ludzie awanturują się nad zalewem: piją alkohol, hałasują, a w dodatku śpiewają po... niemiecku. Dziś ten ostatni zarzut wygląda mało poważnie, ale w tamtych czasach, zwłaszcza na terenach należących do 1945 roku do Rzeszy Niemieckiej, można było za to narazić się na kłopoty. Inna rzecz, że uczestnicy biesiady nad zalewem nie znali raczej języka niemieckiego, chyba że pojedyncze wyrażenia i słowa, zasłyszane z filmów o II wojnie światowej. 

Milicjanci przyjechali nad zalew i od razu zabrali się do roboty, używając "środków przymusu bezpośredniego" oraz odsuwając na bok stróża, który nie widział potrzeby ich wezwania. Jeden z młodzieńców – gdy tylko zauważył nadchodzących milicjantów – zaczął uciekać wzdłuż zalewu, ale natychmiast ruszyła za nim pogoń. Milicja twierdziła później, że chłopak zniknął im z pola widzenia, ale do domu też nie wrócił. — Szukaliśmy syna przez pięć dni. Po okolicznych lasach, wodach, gdzie się dało. Jednak na próżno. Jego ciało znalazł wędkarz łowiący na zalewie, który przyniósł tę straszną wiadomość do naszego domu. Gdy tylko go zobaczyłam pod drzwiami, wiedziałam już, że stało się najgorsze. Nie byłam w stanie iść na identyfikację ciała. Poszedł mąż, który bardzo to przeżył. Do domu przyszedł z siwymi włosami  — wspomina matka.

Nie tylko bliskim chłopaka okoliczności jego zgonu wydały się mocno podejrzane. Śmierć młodego, lubianego w środowisku mężczyzny wstrząsnęła okolicą. Powszechnie obwiniano za to milicję. Pogrzeb w Tworogu, na który przyszło bardzo wielu ludzi, odbywał się w atmosferze dużego napięcia. Władze bały się, że wzburzona młodzież może nawet doprowadzić do rozruchów. Uroczystość pogrzebowa przebiegła jednak spokojnie.

Rodzina nie mogła uwierzyć, że chłopak sam się utopił, zwłaszcza że pływać umiał już od dziecka, a sekcja zwłok wykazała na jego ciele liczne obrażenia. Szukała sprawiedliwości nawet w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Prokuraturze Generalnej w Warszawie. Bez skutku.

Śmierć 21-latka uznano za nieszczęśliwy wypadek. Nikomu nie  przedstawiono zarzutów, nikt nie został skazany. 

Artykuł archiwalny Krzysztofa Garczarczyka, ukazał się w Gwarku z 23 lutego 2016 r.

 

(Krzysztof Garczarczyk)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 17%
nie podoba mi się 0%
śmieszne 0%
szokujące 8%
przykre 58%
wkurzające 17%
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze [1]

komentarz(1)

DM71DM71

0 0

O taką władzę marzy obecna nasza obecna władza. Żadnych śledztw żadnych kar za jakiekolwiek przewinienia czy przestępstwa.

09:20, 10.06.2022
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%