Zamknij

Tarnowskie Góry. Napisu już nie ma, zostały żelazko z pyrlikiem

20:00, 11.11.2023 Krzysztof Garczarczyk
Skomentuj Franciszek Bacik i Irena Bacik. Fot. Archiwum Gwarka Franciszek Bacik i Irena Bacik. Fot. Archiwum Gwarka

Tam, gdzie dziś jest komenda policji w Tarnowskich Górach mieścił się kiedyś zarząd potężnej instytucji ubezpieczeń społecznych. Powstała  150 lat temu, a jej celem było zabezpieczenie górników na wypadek choroby czy inwalidztwa, a w razie ich śmierci zapewnienie środków do życia wdowom i osieroconym dzieciom.

Artykuł archiwalny Krzysztofa Garczarczyka opublikowany w Gwarku w marcu 2007 r.

Na szczycie frontonu budynku Komendy Powiatowej Policji przy ul. Bytomskiej w Tarnowskich Górach przez lata dostrzec można było przebijające się przez elewację skrzyżowane żelazko z pyrlikiem i napis Spółka Bracka.

Zarząd Spółki Brackiej, od zarania, czyli od 1857 roku, znajdował się w Tarnowskich Górach, zaś jego siedziba przy Bytomskiej była sukcesywnie rozbudowywana. Spółka miała w tym mieście także inne nieruchomości, w tym zbudowany w 1885 roku szpital przy dzisiejszej ul. Opolskiej (obecnie siedziba CBKK). Na całym Górnym Śląsku dysponowała ona ogromnym majątkiem, a jej szpitale znajdowały się w kilkunastu miejscowościach. Zatrudniała wielu urzędników, lekarzy i pielęgniarzy, a w Tarnowskich Górach należała do głównych pracodawców.

Naprzeciw tarnogórskiej siedziby Spółki Brackiej znajdowała się należąca do niej obszerna, piękna willa z dwoma ogrodami i kortem tenisowym. W nieistniejącym już dziś domu, przed II wojną światową mieszkała rodzina Bacików. Franciszek Bacik był wysokim urzędnikiem spółki, pełniąc funkcję inspektora i naczelnika wydziału. Pochodził z Kozłowej Góry, gdzie urodził się 31 stycznia 1891 roku w rodzinie górniczej. Dzięki dużym zdolnościom i pracowitości ukończył gimnazjum w Bytomiu, do którego nieraz chodził pieszo. Maturę zdał w 1909 roku, a potem skończył jeszcze dwuletnią szkołę administracji. W Spółce Brackiej pracował od roku 1912, z przerwą na służbę wojskową w okresie I wojny światowej.

Franciszek Bacik i Irena Bacik. Fot. Archiwum

Podział Górnego Śląska w 1922 roku podzielił także rozrzucony po całym regionie majątek Spółki Brackiej. Kwestia uregulowania różnych zagadnień w dziedzinie ubezpieczeń społecznych pomiędzy Polską i Niemcami była przedmiotem długotrwałych negocjacji prowadzonych m.in. w Warszawie, Genewie i Kopenhadze, w których uczestniczył także Bacik. “Był Pan tym, który z pomiędzy nas wszystkich od najdłuższego czasu brał czynny udział w rokowaniach ubezpieczeniowych z Rządem Niemieckim” pisał do niego w liście w 1931 roku pełnomocnik rządu polskiego dr Witold Prądzyński, dziękując mu za wkład w pomyślny rezultat negocjacji.

W przedwojennych Tarnowskich Górach, jako ważny urzędnik Spółki Brackiej, Franciszek Bacik należał do towarzyskiej elity. Udzielał się w rozmaitych organizacjach społecznych i politycznych, był radnym i przewodniczącym Rady Miejskiej z listy Katolickiego Bloku Ludowego. Brał udział w niezwykle barwnym życiu tego niedużego pogranicznego miasta, miał duże zasługi dla rozwoju tarnogórskiego sportu i oświaty.

Uratował go funkcjonariusz gestapo

II wojna światowa, tak jak wielu tarnogórskim Polakom, przyniosła Annie i Franciszkowi Bacikom oraz trójce ich dzieci wiele udręk, nieszczęść i tragedii. Najpierw uciekali na wschód, by po dwóch miesiącach tułaczki wrócić z Wołynia do Tarnowskich Gór. Zaraz po powrocie Franciszka Bacika aresztowało gestapo. Przetrzymywany był pół roku w więzieniu w Tarnowskich Górach.

– Od najgorszego nieoczekiwanie uratował ojca... funkcjonariusz gestapo Westenhagen vel Wójcik, z pochodzenia tarnogórzanin – wspomina córka Irena Bacik. – Jego brat przed wojną pracował w Spółce Brackiej. Miał jakiś konflikt z dyrektorem Józefem Potyką, ale dzięki wstawiennictwu ojca udało się załagodzić sprawę. Dzięki Westenhagenowi ojciec zamiast do obozu koncentracyjnego został wysiedlony do Krakowa. Później jednak i tak trafił na roboty do Niemiec, pracując na rampie we Wrocławiu, co przypłacił poważnym uszczerbkiem na zdrowiu. Miał jednak i tak więcej szczęścia niż mój brat, Stefan, członek AK, który najprawdopodobniej zginął podczas Powstania Warszawskiego.

Polityczna rzeczywistość w Polsce po 1945 roku szybko położyła kres działalności Spółki Brackiej, która nowej władzy kojarzyła się jako relikt minionej epoki. Na likwidacji tej instytucji stracili przede wszystkim jej szeregowi członkowie, górnicy, którym przepadły opłacane przez lata wysokie składki emerytalne. Dla Franciszka Bacika i jego rodziny zaczęły się kłopoty nie tylko ze znalezieniem pracy. Imał się on różnych zajęć, także na Dolnym Śląsku, a tuż przed przejściem na emeryturę znalazł pracę w tarnogórskim “Tarmilo”. – Ówczesny dyrektor tego zakładu znał ojca jeszcze sprzed wojny – mówi pani Irena. – Był wtedy przedstawicielem firmy Singer, która dostarczała maszyny do szycia szwalni prowadzonej przez Spółce Brackiej. Zresztą dzięki temu także mnie udało się zatrudnić w “Tarmilo”.

Franciszek Bacik zmarł 23 listopada 1967 roku. Spoczywa na tarnogórskim cmentarzu przy kościele św. Anny. Pani Irena większość pamiątek po ojcu, zwłaszcza fotografie, przekazała do Muzeum w Tarnowskich Górach. Z okazji 150-lecia powstania Spółki Brackiej chętnie zgodziła się powspominać dzieje tej zasłużonej instytucji, tak mocno związane z losami jej rodziny.

Czytaj też:

Wojciech Korfanty - Ślązak, Europejczyk, demokrata. Wrazidlok nakręcił filmy

Radzionków. Pamiętacie pierwszych miejskich radnych? [FOTO]

Tarnowskie Góry. Jakie były początki kamiliańskiej parafii?

[ZT]44928[/ZT]

 

(Krzysztof Garczarczyk)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

Ludzki dramatLudzki dramat

2 0

Górnoślązacy najwięcej stracili na wojnie, niech nikt bzdur nie pisze, że wojna, wszędzie były ludzkie dramaty. To oczywiste, że każdy przeżywał piekło wojny, w inny sposób. Jednak po wojnie, na Śląsk przybyli ci, którzy mówili, więc mieli prawo uczyć polskiej mowy, Śląskie Dzieci. Wywłaszczenia, zagarnianie majątków, bo wyzwolicielowi się należało. Nikt nam za to nie zapłacił, ot tak wszystko zostało zarekwirowane, bo tak trzeba, reszta rozgrabiona i wywieziona. To jest hańba, że Ślązacy nadawali się tylko, do łopaty, bo inni mówić potrafili, więc mieli prawo nami rządzić. Kopalnie, zakłady przemysłowe, zostały pozbawione sprzętu i pracowników, których razem z dorobkiem zakładu, wywieźli na wschód. Warto jechać do Bytomia, obejrzeć kamienice, na których widnieją niemieckie napisy, pisane gotykiem. To ile lat potrzeba, żeby elewacje kamienic, zostały odnowione. My Ślązacy, mieliśmy piękne miasta, z granitowymi ulicami. Obcy ludzie przyjechali na Śląsk, w poszukiwaniu pracy, to jeszcze mieszkania dostali, którymi teraz handlują. Zdewastowali całe osiedla górnicze, rozgrabili zakłady pracy i zapomnieli, a my czekamy, nie wiadomo na co. W Tarnowskich Górach, w prywatnych willach i kamienicach, powstały urzędy, nikt rekompensaty za utracone mienie nie otrzymał. 11:57, 12.11.2023

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%