Zamknij

Tarnowskie Góry. Walizka na kółkach, fotelik dla wcześniaka. Jak wolontariuszki pomagają Ukraińcom?

20:30, 08.05.2022 aj Aktualizacja: 21:14, 08.05.2022
Ekipa do zadań specjalnych: (od lewej) Hania, Ania i Monika. Fot. Alicja Jurasz Ekipa do zadań specjalnych: (od lewej) Hania, Ania i Monika. Fot. Alicja Jurasz

Walizki na kółkach – to obecnie jedna z najbardziej poszukiwanych rzeczy w punkcie pomocy dla uchodźców z Ukrainy w Tarnowskich Górach. Nie jedyna. Wolontariuszki pracujące przy ul. Gliwickiej 17 opowiadają o tym, co jest potrzebne i o pomocy, która nie trwa od godz. 10 do 18.

Walizki mogą budzić zdziwienie, ale uchodźcy z Ukrainy wciąż się przemieszczają: zmieniają mieszkania i miasta, niektórzy wracają do domów. Torba na kółkach jest bezcenna, kiedy trzeba zapanować jeszcze nad małymi dziećmi i spakować rzeczy, które udało się zgromadzić od zera.

Kiedy kolejne punkty pomocy zamykają się lub ograniczają działalność, te w Tarnowskich Górach działają pełną parą. Punkty na ul. Legionów 15 i ul. Gliwickiej 17 to jeden organizm. Do tego pierwszego można przynieść żywność, artykuły gospodarstwa domowego i przemysłowe. W drugim uchodźcy szukają ubrań i butów, można tu dostać zabawki, chemię, kosmetyki, pieluchy, papier toaletowy. Wolontariuszki podkreślają: nie są urzędnikami, ani pracownikami MOPS-u, z którymi bywają mylone. W punkcie pracują społecznie, a pomagają bez żadnych zbędnych formalności.

– Motywacja jest cały czas ta sama: nie wytrzymałabym w domu, wiedząc, że mogę coś zrobić. Nie pojadę na Ukrainę, bo mam trójkę dzieci i nie będę ryzykować. Mogę pomóc w ten sposób – mówi Hania.

– Wolontariat zmniejsza poczucie bezradności w obecnej sytuacji. Działamy, możemy pomagać i załatwiać potrzebne rzeczy. Mamy swój udział w tym, co się dzieje – dodaje Monika.

– Ważne jest to, że można pomóc komuś bezpośrednio. Wiele osób znamy już z imienia – komentuje Ania. Dzięki temu pomoc jest też bardziej skuteczna.

Różowe klapki

W punkcie na stałe pracuje 4-5 wolontariuszek, do tego są osoby dochodzące. W czasie ponad dwóch miesięcy przewinęły się przez niego setki osób z Ukrainy. Nie tylko z Tarnowskich Gór. Aktualnie przyjeżdżają też z Bytomia, Tąpkowic, Nakła Śląskiego, Świerklańca, Tworoga, Miasteczka Śląskiego i okolic.

Historie często są dramatyczne. Ukrainki, bo to najczęściej kobiety, przyjechały niemal bez niczego: z jednym plecakiem lub walizką, w zimowej kurtce i butach. – Pamiętam pana, który wszedł w różowych klapkach i tak wyszedł, bo nie było butów dla niego – wspomina Ania.

Wiele osób dotarło z bombardowanych miast, szczególnie w ostatnim czasie. Nie wszyscy potrafią uwierzyć, że są bezpieczni. Płacz, łzy w oczach są na ul. Gliwickiej na porządku dziennym.

Walizki na kółkach i parasole

Niezmiennie potrzebne są buty, aktualnie sportowe, sandały, klapki i kapcie. Mogą być używane, ważne, żeby były czyste, wyprane, bez dziur. Na liście stałych potrzeb są też skarpetki, majtki, torby i wspomniane walizki. Do tego podpaski i tampony (z aplikatorem), szampony, żele pod prysznic, pieluchy, papier toaletowy. Bardzo szybko znikają zabawki. Najpopularniejsze to samochodziki i pluszaki. Na czasie są też letnie rzeczy.

– Przyjmujemy ubrania, których szkoda wyrzucić, bo ktoś może jeszcze w nich pochodzić. A nie odzież typu: szkoda wyrzucić, ale wstyd wyjść – podkreśla Ania. Ogromną popularnością cieszą się kosmetyki na czele z kremami do twarzy, ale też tymi do makijażu. Nie są to artykuły pierwszej potrzeby, ale to namiastka normalności dla kobiet, które zostawiły setki kilometrów stąd całe swoje życie.

Akcja strój kąpielowy

Niektóre potrzeby zgłaszane przez uchodźców z Ukrainy wydają się misją niemożliwą. Potrzebne były np. buty w rozmiarach 46 i 47 dla rosłych nastolatków. Dodajmy: udało się je załatwić. Ostatnio jedna z pań szukała szlafroka dla mamy w rozmiarze 56. Towar deficytowy to parasole. Dziewczyny z punktu organizowały także przedłużacze, ładowarki i słuchawki do telefonu, prześcieradła, pościel.

Mają telefony do kobiet w największej potrzebie. Karteczki z numerami zapełniają całą tablicę na zapleczu. W większości dotyczą wspomnianych walizek. Poszukiwane są też torby z Ikei. – Kiedy udaje się coś załatwić, ogromnie się cieszą i następnego dnia o godz. 10 są pod drzwiami – mówią.

W marcu głośno było o bezpłatnych wejściówkach dla uchodźców z Ukrainy do Parku Wodnego. Problem w tym, że nikt z nich nie miał stroju kąpielowego. Przecież nikt nie pakował kąpielówek, uciekając przez wojną. W punkcie zorganizowano dużą akcję i przez 2 tygodnie udało się zgromadzić stroje dla dzieci i mam. Wtedy okazało się, że akcja z wejściówkami nie będzie przedłużona.

– Przyda się dosłownie wszystko. Chochla, lampka, durszlak, ręczniki w dobrym stanie  – wymienia Anna, jedna z wolontariuszek.

Wolontariusz 24 godziny na dobę

– Jeśli na bycie wolontariuszem nie przeznaczysz 100 proc. sił, to się nie nadajesz – stwierdza Monika. Praca w obu punktach nie kończy się w momencie wyjścia z nich. Ostatnio pilnie było potrzebne łóżko, bo po zmianie mieszkania rodzina spała na podłodze. Monika zorganizowała pomoc bardzo szybko, znalazł się darczyńca.

Hania jechała na porodówkę z Ukrainką, która zaczęła rodzić przed terminem. Kobieta trafiła do szpitala w Rudzie Śląskiej. Kamila ciężarnej kobiecie z wadą serca organizowała kardiologa. Hani udało się załatwić fotelik dla wcześniaka. Znajomi przywieźli go aż z Lublina. Z kolei punkt na ul. Legionów oprócz pomocy na miejscu regularnie organizuje transporty na Ukrainę: żywności, opatrunków, śpiworów, karmy dla zwierząt.

– Mój mąż cały czas powtarza: wyjdź już z tej Ukrainy – mówi Hania. – Myślami jesteśmy cały czas tutaj i przy osobach potrzebujących – dodaje Ania. Monika przyznaje, że kiedy wychodzi z punktu, sięga po komórkę i zabiera się za załatwianie palących potrzeb. Ktoś potrzebuje łóżka, ktoś inny walizki lub eleganckiej koszuli. Brakuje podpasek, przydałby się papier.

– Najgorszym momentem dla wolontariusza jest to, kiedy nie ma czego dać osobom potrzebującym. Przede wszystkim chodzi o żywność, gdy brak jest ryżu, cukru, kaszy – przyznają.

Ostatnio apele o uzupełnienie żywności na profilu Tarnogórska Zbiórka Dla Ukrainy pojawiają się częściej. Potrzebne są m.in. konserwy rybne, mięsne, kasza gryczana, mleko, cukier, mąka, makaron, musy dla dzieci.

Nasze rozmówczynie podkreślają, jak ważne jest wsparcie osób, które regularnie pytają, co jest potrzebne i stale pomagają. To dla nich olbrzymie wsparcie.

– Najszczęśliwsze jesteśmy, kiedy magazyny są pełne i możemy każdemu dać to, czego aktualnie potrzebuje - mówi Monika. 

[ZT]35957[/ZT]

 

(aj)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
0%