W jedną stronę wożą sprzęt medyczny i leki, w drugą – pacjentów. Na Ukrainę pojechali już 12 razy i na tym nie koniec. W International Rescue Mission działa m.in. tarnogórzanin Marcin Feldmann.
Marcin Feldmann jest ratownikiem medycznym. Od lat zawodowo pracuje na kontraktach, m.in. w Afganistanie, Gruzji, Nepalu. Kiedy Rosja najechała Ukrainę, był w Sewierodoniecku, na granicy separatystycznej Ługańskiej Republiki Ludowej. Jeździł na front z patrolami obserwatorów wojennych OBWE, jako obstawa medyczna.
Po wybuchu wojny zapadła decyzja o ewakuacji misji OBWE. Zanim do niej doszło, Marcin Feldmann z innymi ratownikami, w piwnicy, w której chowali się przed ostrzałem, zorganizowali punkt pomocy medycznej, w którym przyjmowali także miejscowych cywilów.
– Wracaliśmy do Polski 9 dni. Sama podróż do Mołdawii trwała 59 godzin, w jedną stronę jechało wojsko, w drugą uciekali cywile – opowiada tarnogórzanin.
Razem z paroma kolegami, ratownikami medycznymi, od początku mieli poczucie, że na Ukrainę trzeba wrócić, bo po inwazji wojsk rosyjskich ich pomoc jest jeszcze bardziej potrzebna. Wykorzystali swoje kontakty i stworzyli projekt International Rescue Mission, współpracując m.in. z Polish Mobile Clinic.
Szukają sponsorów, organizują zbiórki, zaangażowali też własne fundusze, po to, żeby kupić sprzęt medyczny czy zapłacić za paliwo, które na Ukrainie jest teraz towarem deficytowym.
– Ważne, że pomoc jest celowana. Znamy potrzeby konkretnych szpitali, wojsk terytorialnych. Zabieramy na Ukrainę to, co w danej chwili jest najpilniej potrzebne – zaznacza Feldmann.
Tarnogórski ratownik jeździ z pomocą w okolice Kijowa, był z kolegami m.in. w Buczy, Irpieniu, Hostomelu, Wasilkowie, Równem, ale też we Lwowie, skąd zabrali do szpitala w Polsce chorą na raka dziewczynkę. Polscy ratownicy prowadzili też szkolenia z medycyny taktycznej.
Feldmann opowiada o zniszczonych, zbombardowanych domach, które do tego zostały jeszcze splądrowane i zdewastowane przez rosyjskich żołnierzy. – Wielu Ukraińców wraca do siebie i nieraz stają przed swoimi całkowicie zrujnowanymi domami. Do tego domostwa są często zaminowane, podobnie jak pola uprawne czy lasy. Nie ma tygodnia, żeby nie było wypadku związanego z wybuchem miny.
Przyznaje, że bardzo emocjonalne i poruszające są spotkanie ze starszymi, schorowanymi mieszkańcami. Bywało, że jako jedyni zostali w wiosce i przeżyli. Musieli radzić sobie sami, bez opieki czy leków na przewlekłe choroby.
– Podczas naszego pierwszego wyjazdu skontaktowaliśmy się z przedstawicielami lokalnych władz i służby zdrowia. Zapytaliśmy, gdzie pomoc jest najbardziej potrzebna i co mamy zabrać dla mieszkańców. Pojechaliśmy naszym ambulansem do domów, w których były starsze, zniedołężniałe osoby. Badaliśmy, dawaliśmy leki, a pracownik socjalny ich rejestrował, tak by z czasem mieli stałą opiekę lekarską – mówi tarnogórzanin.
Opowiada, że z jednej strony było to przygnębiające, poruszała świadomość, że ci ludzie zostali sami. Niewidoma kobieta schowała się w piwnicy przed ostrzałem. Kiedy wyszła, okien już nie było, a wciąż była zimowa, chłodna aura. Siedziała sama w domu opatulona w koce. Inna starsza mieszkanka zamiast części domu miała lej po wybuchu.
– Z drugiej jednak strony pozytywna reakcja tych mieszkańców, to że możemy im pomóc, dać nie tylko medyczne, ale i psychiczne wsparcie, to ogromny zastrzyk energii. Już kilka razy chciałem zrezygnować, poświęcić czas rodzinie i pracy, ale takie chwile, takie reakcje ludzi powodują, że wracam na Ukrainę i już planuję kolejny wyjazd – podkreśla tarnogórzanin.
Największym wyzwaniem jest pozyskanie specjalistycznego sprzętu. Chodzi nie tylko o koszty, ale i o brak towaru na rynku. Wiele rzeczy jest wykupionych czy już zamówionych. Na przykład apteczki indywidualnej pomocy dla żołnierzy obrony terytorialnej trzeba było sprowadzać ze Stanów Zjednoczonych. – Bardzo wsparła nas Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, przekazując kosztowny, specjalistyczny sprzęt medyczny – informuje Marcin Feldmann.
Ratownikom można pomóc, wpłacając pieniądze przez portal zrzutka.pl – Pomoc Medyczna dla Ukrainy – International Rescue Mission. Bieżące informacje można znaleźć na facebookowym profilu International Rescue Mission.
[FOTORELACJA]26910[/FOTORELACJA]
[ZT]36115[/ZT]
takich 22:47, 22.05.2022
2 0
ciulof jak stad biora na ukraine ? 22:47, 22.05.2022
Filip od konopii22:56, 24.05.2022
2 1
W Polsce pełno ukraińskich lekarzy a ten wyskakuje jak Filip z konopi zamiast zachęcać i zabierać ich z powrotem na Ukrainę, by zajmowali się ratowaniem swoich rodaków zamiast wygodnie tchórzyć i opalać się nad Wisłą. 22:56, 24.05.2022