Zamknij

Tarnowskie Góry. Od badań prenatalnych po tłumacza. Na cuda potrzebują 15 minut

19:53, 08.06.2022 aj
Ekipa od zadań niemożliwych: (od lewej) Irek, Michał, Kasia, Grzegorz, Kamila, Kasia i na rowerku Ala. Fot. Alicja Jurasz Ekipa od zadań niemożliwych: (od lewej) Irek, Michał, Kasia, Grzegorz, Kamila, Kasia i na rowerku Ala. Fot. Alicja Jurasz
reo

- Rzeczy zwykłe załatwiamy od ręki, na cuda potrzebujemy 15 minut – mówią wolontariusze, którzy pracują w punkcie pomocy dla Ukraińców przy ul. Legionów 15 w Tarnowskich Górach. Nie ma dla nich rzeczy niemożliwych.

Pomoc uchodźcom z Ukrainy, którzy uciekli przed wojną w pierwszej kolejności kojarzy się z żywnością lub odzieżą. Lista spraw, które załatwiają wolontariusze z Tarnowskich Gór, jest znacznie szersza. Szukali tłumacza, łóżeczka dla niemowlaka, umawiali na badania prenatalne i na wizytę u psychiatry. O godz. 21 odbierali telefon, że ktoś jedzie następnego dnia do... Norwegii. Potrzebne były ciepłe ubrania i buty. Po przekopaniu kilku worków z rzeczami udało się. Rano trafiły na lotnisko.

– Wcześniej się nie znaliśmy. Każdy w naszej grupie jest trochę z innego środowiska, ma inne znajomości i kontakty. Kiedy coś jest pilnie potrzebne, korzystamy z nich. Już wiemy, w czym każdy z nas może pomóc – mówi Kamila, jedna z wolontariuszek.

Punkt na ul. Legionów 15 uruchomiono kilka dni po ataku Rosji na Ukrainę. Do dziś dziennie odwiedza go kilkadziesiąt osób, podobnie jak ściśle współpracujący z nim punkt na ul. Gliwickiej. - Z reguły to do nas Ukraińcy trafiają w pierwszej kolejności. Dopiero od nas idą na Rynek. Pocztą pantoflową się rozchodzi, gdzie potrzebne rzeczy można dostać od ręki, tak jak u nas – podkreśla Kasia.

Dziennie nawet 200 osób w punkcie 

Jednego dnia oba miejsca odwiedziło w sumie 210 osób. Wciąż pojawiają się nowe twarze, ostatnio było to trzy rodziny z Mariupola. Jedna z nich spędziła dwa tygodnie w piwnicy. Na ul. Legionów wydawana jest żywność, sortowane są ubrania i potrzebne rzeczy, które trafiają potem do punktu na Gliwickiej. Najgorzej, kiedy brakuje żywności, a takie sytuacje już się zdarzały.

– Przy pierwszym kryzysie wystarczył post i tarnogórzanie się zmobilizowali. Przy drugim też, ale musieliśmy już szukać wsparcia wśród firm. Trzeci był najgorszy. Na szczęście mamy darczyńców, którzy zostawiają numer telefonu i mówią: jak będziecie potrzebować, dzwońcie i uzupełnimy wam magazyn. I tak się dzieje. Przyjeżdżają samochodem pod sufit wypełnionym żywnością. Jesteśmy świadomi, że ludzie, widząc ceny w sklepach, liczą teraz każdą złotówkę – mówią.

Dlatego proszą o pomoc firmy, robią zbiórki w szkołach, przedszkolach. Bardzo pomagają też wpłaty finansowe na konto Stowarzyszenia Gór Kultury. Z tych pieniędzy kupowane są najbardziej potrzebne artykuły i organizowana pomoc w Ukrainie. 

Wolontariusze o potrzebach 

Punkt odwiedzają głównie kobiety z dziećmi. Miejsce zorganizowane jest tak, żeby przychodzący czuli się komfortowo. Często czują się skrępowani, jak odnaleźć się w sytuacji, w której zostało się bez niczego w obcym kraju? W pierwszej części, nazwanej roboczo "biurem", są rzeczy pierwszej potrzeby, które mogą zabrać: talerze, sztućce, zabawki, artykuły i wyposażenie domowe. W drugiej części jest magazyn, z którego wydawana jest żywność, kosmetyki, artykuły higieniczne. Największa rodzina, jaką się opiekują wolontariusze, liczy 11 osób.

Najbardziej potrzebne są cały czas: cienkie podpaski, proszki do prania, płyny do naczyń, kosmetyki: szczególnie dezodoranty, żele pod prysznic, szampony. Najzwyklejsze kosmetyki to obecnie towar luksusowy. Kolejny poszukiwany artykuł to olej, najlepiej w mniejszych butelkach. Ale i z większym wolontariusze sobie poradzą. W przypadku dużych opakowań: proszków do prania czy karmy dla zwierząt przesypują je do mniejszych woreczków, tak, żeby trafiły do wszystkich potrzebujących.  – Niedawno o godz. 21 odebrałam telefon od znajomych z Ukrainy. Pytali o mój adres i czy jestem w domu. Okazało się, że przywieźli barszcz i chleb. Chcieli podziękować – wspomina Kamila.

Nie ma rzeczy, której nie załatwimy

– Nie ma rzeczy, której nie załatwimy – mówi Kasia. Organizowali materace, łóżka, wózki, pralkę, garnki, walizki w każdej ilości, suszarki na pranie, lodówkę. Hulajnogi dla dzieci, żeby znowu zaczęły się uśmiechać. Jedna z dziewczynek rozpłakała się, kiedy wszystkie hulajnogi dostępne w punkcie były na nią za małe. Szybko znalazła się odpowiednia. Ostatnio potrzebne były 2 materace i transport. Rodzina spała na podłodze. – Nie mam wpływu na to, co dzieje się na Ukrainie, a nie chcę siedzieć bezczynnie. W pewnym momencie przestałam oglądać wiadomości. Zamiast siedzieć zapłakana, wolę działać i energię przekładać w pomaganie: sortowanie, wydawanie, jeżdżenie z towarem – przyznaje Kasia.

 – Jesteśmy w stanie zmobilizować się do działania w 2 minuty, jeśli jest potrzebny transport, nawet późnym wieczorem potrafimy wsiąść w auta i jechać – mówią Grzegorz i Irek. 

W maju punkt ograniczył godziny pracy. – Wszyscy pracujemy, mamy dzieci, musieliśmy nasze siły mądrze podzielić. Na początku spędzaliśmy tu po 12 godzin. Wszyscy cierpimy na podobną chorobę, można ją nazwać  "wolontariatoholizm". Przychodzimy na godzinę do punktu, wychodzimy po 4 – mówi Kamila. W punkcie pracują też Ukrainki. Od początku pani Olga z Kijowa, którą dzieci po wybuchu wojny wysłały w bezpieczne miejsce. Niektóre kobiety przyszły do punktu, żeby się czymś zająć. Inne chcą poznać osoby z Ukrainy, a to doskonałe miejsce.

Konwoje do Ukrainy

Wolontariusze oprócz pomagania w samym punkcie, mają pod opieką rodziny, które wspierają na większą skalę. To wspomniane załatwianie wizyt u lekarzy czy spraw urzędowych. Pomoc na miejscu to jedno, ale wolontariusze z Tarnowskich Gór organizują konwoje na Ukrainę. Dzięki zbiórkom i wpłatom udało się przygotować transporty z jedzeniem, apteczkami i wyposażeniem medycznym, opatrunkami, karmą dla zwierząt. Byli w Kijowie, Iwano-Frankowsku, Irpieniu, Drohobyczu, Tarnopolu, Winnicy, Żytomierzu. 15 minut po tym jak wyjechali z Lwowa zaczął się ostrzał. 

– Mamy nadzieję, że z czasem ludzie wpadną w system i będzie można ograniczyć pomoc żywieniową, bo odzież i inne sprzęty pewnie dalej będą potrzebne. Będziemy pomagać, dopóki będzie taka potrzeba i jeden dzień dłużej – mówią.

Listę najbardziej aktualnych potrzeb najlepiej sprawdzać na facebookowym profilu Tarnogórska Zbiórka Dla Ukrainy. Na ostatniej znalazły się:- letnie ubrania damskie/męskie (dla osób dorosłych i młodzieży),- letnie buty damskie/męskie (wszystkie rozmiary),-szampony do włosów- kasza gryczana w każdej ilości,- olej,-dżemy,- dezodoranty,- konserwy (mięsne/rybne/warzywne),- słodycze,- mleko.

[ZT]36391[/ZT]

 

(aj)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
0%