Pierwszy staw istniał tu już w XV wieku, ale letników Zielona zaczęła przyciągać 50 lat temu. Co ciekawe, jej wizytówką stał się wiatrak, a nie jakiś atrybut związany z kuźnictwem, które dawało utrzymanie tutejszej ludności przez kilka stuleci.
Nie byłoby stawów w Zielonej, gdyby nie Mała Panew. W XV wieku, tak zakłada Edward Goszyk w książce "Miotek i Zielona. Zarys dziejów wsi", spiętrzono na potrzeby kuźnicy wody rzeki. Ponieważ stawy nazywano kiedyś rybnikami, był to więc Rybnik Kuźniczy, potem krótko Kuźnik, a gdy hutnictwo zamarło - Zieliński Staw.
Dawny Rybnik Kuźniczy to obecnie dolny staw w Zielonej. Na początku II połowy XX wieku cała powierzchnia była porośnięta trzciną i tatarakiem. Spuszczono całkowicie wodę i wyremontowano zbiornik, a czyste dno, piaszczyste plaże i otaczające lasy zaczęły przyciągać letników.
W latach 1970-71 usypano wał i na terenach nazywanych Szkopskie, Knopówka i Buszkowe utworzono zbiornik retencyjny, którego lustro wody przekracza 60 ha. Wraz ze stawem powstał ośrodek wypoczynkowy.
Od poł. XIX w. Zielona należała do świerklanieckich Henckel von Donnersmarcków. Lasy były wykorzystywane nie tylko jako źródło surowca dla fabryk papierniczych w Kaletach, ale także jako miejsce polowań.
Książe Guido wybudował w połowie XIX w. w Zielonej dwór myśliwski, gdzie polowania się zaczynało i kończyło.
O tym, jak wyglądało tu życie przed 1945 r., pisał Edward Goszyk: "Z reguły w pałacu mieszkała wdowa po jakimś urzędniku, która zapewniała wyżywienie i obsługę gości. W sezonie łowieckim byli to pojedynczy lub małe grupki myśliwych, za to w okresie polowań zbiorowych bywało tu gwarno. Stąd rozpoczynano i kończono pobliskie łowy, a nawet przy dalszych, tutaj właśnie układano upolowaną zwierzynę w pokot. Co dwa-trzy lata pan na Świerklańcu robił przegląd trofeów zdobytych w ogrodzonych zwierzyńcach Truszczyca i Zielona. Przeglądał też zbierane skrzętnie zrzuty jelenich wieńców, co służyło do porównań skuteczności, czy też nieskuteczności prowadzonych zabiegów hodowlanych". Artykuł autorstwa Edwarda Goszyka opublikowano w "Montes Tarnovicensis" w 2005 r.
W czasie II wojny światowej w Zielonej stacjonowało wojsko. Po 1945 r. przez długie lata pałacem gospodarowali leśnicy. Zostawili dwór w stanie katastrofalnym. Niedawno kupiła go firma NaturDay i od ubiegłego roku prowadzi remont. Dwór odzyskuje swój blask i znów staje się ozdobą Zielonej.
Wizytówką letniskowej miejscowości jest wiatrak. Znajduje się na wyspie na dolnym stawie.
Kiedy go wybudowano? Budowla widnieje na okładce książki Edwarda Goszyka "Miotek i Zielona. Zarys dziejów wsi". W publikacji o nim nie wspomniano, ale lektura daje pewne pojęcie, z jakich lat obiekt może pochodzić.
Na początku lat 70., podczas prac nad zbiornikiem retencyjnym "wyczyszczono dno stawu dolnego, tworząc dwie wysepki z pospychanej wierzchowiny". Na jednej z nich wybudowano wiatrak, stało się to więc nie wcześniej niż w 1973 r. Kiedy dokładnie? Zdania są podzielone. Jedni mieszkańcy Kalet twierdzą, że jego skrzydła zaczęły się kręcić w latach 70., inni, że dopiero w 80.
Wiatrak należał do znajdującego się po drugiej stronie kanału burzowego ośrodka wypoczynkowego bytomskiej kopalni "Dymitrow". Podobno po odbywających się w nim przyjęciach weselnych, młode pary dowożone były łodzią do wiatraka i spędzały tam noc poślubną. Podobno. Za to na pewno było to miejsce ślubnych plenerów fotograficznych.
Ośrodek wypoczynkowy sprywatyzowano i wiatrak stał się dla nowego właściciela kłopotem. Zwłaszcza że podczas powodzi w maju 2010 r. wzburzona woda dosłownie rozniosła kanał ulgi, z nim część ośrodka, zerwała też instalację dostarczającą energię elektryczną do wiatraka. Próbowano odszukać koniec kabla, ale bezskutecznie.
Bezużyteczny wiatrak popadał w ruinę, wizytówka stawała się antyreklamą letniskowej miejscowości. Miasto nie mogło jej remontować, gdyż nie było właścicielem wiatraka. Ostatecznie udało się dojść do porozumienia i w 2017 r. przeprowadzono remont. Z czasem zamontowano też instalację fotowoltaiczną, służącą podświetlaniu wiatraka.
Kilka lat temu informowaliśmy o tym, że w lasach nad Małą Panwią pojawiły się wilki. Początkowo była mowa o zachowaniu zwierzyny płowej, świadczącym o tym, że czuje się zagrożona przez duże drapieżniki, potem zaobserwowano pojedyncze sztuki, a w końcu watahę.
Wilki wróciły do lasów w Zielonej po ponad 100-letniej nieobecności. Kiedyś wzbudzały strach wśród miejscowej ludności, która próbowała sobie radzić z nimi przy pomocy wilczych dołów. Z jednym z nich, położonym niedaleko Zielonej, związana jest zabawna historia.
"Początkiem drugiej połowy XIX wieku odbywała się w Piasku huczna zabawa taneczna. Pod dobrą datą, już nad ranem, wracał do domu, do Kalet jeden z członków kapeli nazwiskiem Mazur. Tak jak to czasami bywa, droga nie zawsze przebiegała tam, gdzie nogi prowadziły swego pana. W pewnej chwili nasz muzykant zapadł się pod ziemię. Momentalnie też wytrzeźwiał, gdyż w oświacie jutrzenki zobaczył siebie w jednym rogu wilczego dołu, naprzeciw zaś czaił się wilk. Co gorsza, ten ostatni zaczął objawiać wrogie zamiary i podchodzić do przerażonego muzyka. Ten odruchowo złapał trochę pogiętą trąbę basową i — nie, nie zabił nią wilka, tylko zatrąbił. Drapieżnik skulił się w kącie. I tak, kiedy się znów ruszył, odzywały się basowe tony, utrzymując go w najdalszej odległości, na jaką tylko pozwalały wymiary dołu. Ten jedyny chyba na świecie koncert, przeznaczony wyłącznie dla jednego wilka, trwał przez kilka godzin, aż do nadejścia pomocy" – napisał Edward Goszyk w książce "Śląskie łowy".
[ZT]36854[/ZT]