Zamknij

"Ludzie twierdzili, że to była kara boska" - zanotował tarnogórski kronikarz Jan Nowak

13:13, 02.05.2020 Krzysztof Garczarczyk Aktualizacja: 13:17, 02.05.2020

"Ludzie twierdzili, że to była kara boska" – zanotował tarnogórski kronikarz Jan Nowak, opisując katastrofalne zalanie kopalni pod Bibielą, do którego doszło 17 czerwca 1917 roku. Jedno jest pewne, działalność górnicza w tym miejscu, prowadzona z przerwami przez zaledwie 28 lat, co rusz napotykała na różne przeszkody.

W 1889 r. w lesie pomiędzy Miasteczkiem Śląskim, Zieloną i Bibielą, przez miejscowych nazywanym Pasiekami, przystąpiono do wydobycia bogatych złóż rudy żelaza, a także rud cynku i ołowiu z domieszką srebra. Formalnie powstały tam dwie kopalnie: Bibiela (eksploatująca rudę żelaza) i Szczęście Flory (dla pozyskiwania kruszców). Jako że znajdowały się pod wspólnym zarządem, nieraz spotyka się też wzmianki o jednej, dużej kopalni, potocznie zwanej pasieczną. Choć pokłady rudy żelaza pod Bibielą uznawano za jedne z największych w Europie, niemal od samego początku ich wydobycie napotykało na rozmaite przeszkody i trudności, związane przede wszystkim z niszczącym napływem wody. Przeglądając górnośląskie gazety z końca XIX i dwóch pierwszych dekad XX wieku, natrafić w nich można na liczne przykłady nieszczęść, które spadały na Bibielę. Warto wspomnieć choć o niektórych z nich.

I tak pewnego styczniowego dnia 1899 r. nagle zapadł się tam teren o powierzchni około 60 metrów kwadratowych. Szczęście w nieszczęściu, że w strefie zagrożenia znalazł się tylko jeden robotnik, idący przy wozie z kruszcem, ciągniętym przez dwa konie. Spostrzegłszy, co się święci, wozak w ostatniej chwili odskoczył w bezpieczne miejsce, cudem unikając śmierci. Niestety, koni, które wraz z wozem wpadły w głębokie na 5-metrów zapadlisko, nie można już było uratować.  

Jak to na kopalniach często bywa, zdarzały się też wypadki podczas pracy pod ziemią. W marcu 1913 r. – przy tzw. rabowaniu filara – zawalił się kawał ganka. Przysypanych zostało pięciu górników. Trzem z nich udało się o własnych siłach wydostać na powierzchnię. Niestety, dwóch innych, mimo podjętej natychmiast akcji ratunkowej, wydobyto już nieżywych.

Kopalnie pod Bibielą dawały pracę kilkuset robotnikom, ale byli oni licho opłacani. Nieraz dochodziło do zatargów z kierownictwem i strajków. "Na kopalni pod Bibielą zarabiamy najmniej w porównaniu ze wszystkiemi innemi kopalniami na Górnym Śląsku, bo zarabiamy od 2 do 3 marek dziennie. Jak tu wyżyć przy tak ogromnej drożyźnie? Po innych kopalniach zarabiają cokolwiek więcej i jeszcze dostaną opał wolny. U nas, mimo że tak mało zarabiamy, jeszcze musimy węgiel drogo kupić." – żalił się w 1909 r. w jednej z gazet robotnik podpisany Bibielski. Przestoje w eksploatacji rud powodowały również nieporozumienia pomiędzy spółką akcyjną, do której należały bibielskie kopalnie a właścicielem okolicznych gruntów, Donnersmarckiem. Najgorsza była jednak utrudniająca wydobycie podziemnych bogactw woda. Z jej powodu parokrotnie trzeba było okresowo przerywać wydobycie, ale w końcu, po usunięciu wody przez wydajne pompy, udawało się je przywrócić.

Gdy wspomnianego 17 czerwca 1917 r. do wyrobisk wdarła się woda, początkowo nic nie zapowiadało katastrofy. Wydawało się, że kopalniane pompy wirowe znowu sobie poradzą z żywiołem. Kronikarz Jan Nowak tak to opisuje: "o godz. 11 przed południem zauważono w jednej sztolni silniejszy napływ wody, który atoli wielkie maszyny wkrótce pokonywały. Nagle 10 minut przed godz. 2-gą po południu, kiedy górnicy prawie kończyli szychtę, rozległ się w kopalni ogromny huk i szum wody. Z boku i spodu podkopów  woda wyrwała wielkie bryły rudy, tam i ówdzie strop się zawalił, zapadały ściany, a przeraźliwie huczący potok wody, podwyższający się od minuty do minuty, dochodził górnikom już pod kolana. Wszystko pouciekało do szybu, a tylko dzięki temu, że bity był spadkowo, przez co bez żadnych wind lub drabin można było pospieszyć na powierzchnię ziemi, zdołali się uratować wszyscy górnicy".

W maju 1918 r. prasa górnośląska przyniosła informację, że spółka akcyjna w Gliwicach nie zamierza odwadniać kopalni pod Bibielą, przerywając wydobycie na czas nieokreślony. Pokopalniane pozostałości można oglądać do dziś, a ukryte w lesie Pasieki należą do najciekawszych obszarów przyrodniczych w gminie Miasteczko Śląskie.

(Krzysztof Garczarczyk)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%