W tym roku nie będzie Gwarków, nie po raz pierwszy zresztą. Z ich organizacji zrezygnowano z powodu stanu wojennego, ale także przemian ustrojowych w 1989 r. Zapowiadało się, że w 1990 r. Gwarków też nie będzie. Nikt nie palił się do ich organizacji.
Gwarki Tarnogórskie po raz pierwszy odbyły się w 1957 r. Była to inicjatywa Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Tarnogórskiej, które, ze wsparciem miejscowych zakładów pracy i urzędu miasta, organizowało je do 1988 r. W roku 1989 r. sytuacja w kraju radykalnie się zmieniła i SMZT wycofało się, a magistrat nie kwapił się do przejęcia prowadzenia Gwarków. Zapowiadało się, że w 1990 r. drugi raz z rzędu nie będzie święta miasta.
– Były jakieś festyny, odbywały się kiermasze, ale nie były to Gwarki – mówi Jan Hahn, ówczesny przewodniczący tarnogórskiego koła Związku Górnośląskiego. – Dlatego złożyliśmy propozycję, że podejmiemy się ich organizacji. Wtedy zarząd miasta ogłosił konkurs, który wygraliśmy. Zgodnie z umową cały ciężar finansowy organizacji spoczął na nas, a gdyby na imprezie udało się zarobić, to zyskiem mieliśmy po połowie podzielić się z miastem.
Gwarki AD 1990 odbyły się później niż zwykle, bo w październiku. – Za późno się zdecydowaliśmy na organizację, żeby zdążyć na wrzesień. Jednak lepiej późno niż wcale, bo Gwarki mogły zupełnie przejść do historii – mówi Joachim Ganszyniec.
Bilety po 1 mln zł
Żeby zebrać pieniądze na Gwarki, w Pałacu w Rybnej zorganizowano bal biznesmena. Można powiedzieć, że była to oferta kierowana do milionerów, bo bilet kosztował 1 mln zł. Zaczęto także sprzedawać karnety, uprawniające do wejścia na imprezę, ale ostatecznie wycofano się z tego pomysłu. Dla tych, którzy już kupili wejściówki, zorganizowano potem loterię fantową.
Organizatorzy pobierali też opłaty za zezwolenia na prowadzenie handlu na terenie Gwarków. Jeden ze sprzedawców, który wykupił sobie prawo do wyłączności na sprzedaż balonów, po imprezie podał organizatorów do sądu. – Poszło o sprzedaż takich własnoręcznie wykonanych przez jedną tarnogórzankę zabawek na drucikach. Przedsiębiorca uznał, że wydając zgodę na ich sprzedaż, naruszyliśmy jego prawo do wyłączności – opowiada Joachim Ganszyniec.
– Na rozprawie najpiękniej przemawiał Krzysztof Mazik – wspomina Jan Hahn. Linia obrony zasadzała się na rozgraniczeniu miejsca imprezy, którym była płyta rynku, a nie chodnik, gdzie sprzedawano rzeczone zabawki na drucikach, a nawet ulica pomiędzy płytą a chodnikiem, na której "incydentalnie mogło dochodzić do prezentacji podskakujących zabawek". Dla sądu był to przekonujący argument i oddalił pozew sprzedawcy balonów.
Zomowcy w pochodzie
To co wyróżniało Gwarki AD 1990 od poprzednich edycji, to przede wszystkim pochód gwarkowski. Po raz pierwszy pojawiły się w nim postaci, które wcześniej, ze względu na cenzurę, nie miały szans przejść głównymi ulicami miasta.
– Przypomniano m.in. Johanna von Goethego i Friedricha von Redena. Ale pomyślałem, że warto pokazać także najnowszą historię, na przykład stan wojenny. Poszedłem na komendę policji, która zaledwie kilka miesięcy wcześniej była komendą milicji obywatelskiej i poprosiłem komendanta o wypożyczenie mundurów i wyposażenie ZOMO. Zaproponowałem, żeby jego podwładni przebrali się za zomowców i poszli w pochodzie. Zgodził się – mówi Jan Hahn.
SMZT wypożyczyło scenę, ustawili ją żołnierze. których oddelegował Andrzej Dul, dowódca tarnogórskiego garnizonu. Joachim Ganszyniec podkreśla, że w organizację imprezy włączyło się bezinteresownie bardzo dużo osób. Było też mnóstwo imprez towarzyszących.– Zarobiliśmy 1,5 zł. Połowa, zgodnie z umową, trafiła do kasy miasta – śmieje się Jan Hahn.
Najdłuższe Gwarki
Rok później Gwarki udało się zorganizować we wrześniu. Trwały... dwa tygodnie. Miasto bawiło się od 1 do 15 września.
Gwiazdą był Dżem z Ryszardem Riedlem, ale zaproszono także sprawdzone Poznańskie Słowiki prof. Stuligrosza, był kabaret "Antyki", "Piekarskie Klachule". – Ponieważ mój kolega organizował w tym czasie w Katowicach festiwal folklorystyczny, za pół ceny wystąpiły u nas zespoły z Tajwanu, Jugosławii, Wysp Kanaryjskich – opowiada Jan Hahn. Podczas Gwarków wystawiono spektakl "Wesele na Górnym Śląsku" według Stanisława Ligonia.
W nieistniejącym już kinie "Światowid" wystąpił Stanisław Sojka. W kinie "Europa" odbył się przegląd filmów o tematyce śląskiej Antoniego Halora, pierwszy pokaz filmu fabularnego o Tarnowskich Górach "Na krańcach królestwa" i prapremiera światowa filmu "Zakład". W sali Faseru zorganizowano koncerty: zagrali m.in. "Big Cyc", "Sztywny Pal Azji", "Formacja Nieżywych Schabuff", "Habakuk". W programie Gwarków były m.in. trzy pikniki: najpierw na terenie kopalni zabytkowej, potem przy Pałacu w Rybnej, a następnie na rynku. Po siermiężnych latach PRL-u sprzedawane tam rękodzieło cieszyło się bardzo dużym powodzeniem.
Liczyło się słowo
– Ludzie byli zachwyceni – uważa Joachim Ganszyniec. – To się udało dzięki sprzyjającemu splotowi różnych czynników. Było przede wszystkim olbrzymie zaangażowanie społeczne. Koszty organizacji nie były tak duże jak teraz, ponieważ zespoły same chciały się promować. Nikt z organizatorów nie zarabiał. Liczyło się słowo, było bardzo duże zaufanie, które nie zostało nadwyrężone.– Słynny gitarzysta Jerzy Kawalec jako honorarium za występ dostał ode mnie 500 zł i butelkę whisky. Wynajął potem bryczkę i jeździł po mieście, popijając trunek. W pewnym momencie dosiadł się do niego Andrzej Urny, gitarzysta Perfectu – opowiada Jan Hahn.
W 1992 r. powrócono do 3-dniowych Gwarków i była to ostatnia edycja, organizowana przez Związek Górnośląski. – Uznaliśmy, że sytuacja na tyle unormowała się i struktury urzędu miejskiego już okrzepły, że za organizację Gwarków powinny się zabrać władze Tarnowskich Gór – mówi Joachim Ganszyniec. – A zarząd miasta ogłosił konkurs na poprowadzenie Gwarków.
[ZT]27832[/ZT]
Marek20:11, 13.09.2020
8 4
Szkoda że wirus pokrzyżował tegoroczne Gwarki 2020. 20:11, 13.09.2020
zbyy15:53, 21.10.2020
1 0
Kto pamięta Wujcia Bochenka w roli Sedlaczka na pochodzie gwarków? A kto pamięta Wujcia? 15:53, 21.10.2020
Ludzie, nie wirus13:00, 19.12.2020
1 1
To nie wirus pokrzyżował "Gwarki" 2020 tylko rząd i burmistrz. Decyzje podejmują konkretni ludzie, a nie wirusy, czy kosmici. 13:00, 19.12.2020