Wielu z tych, których prezentowaliśmy na naszych łamach jako hobbystów czy kolekcjonerów różnych, nieraz dziwnych, przedmiotów zaklasyfikować należałoby do pośredniej kategorii – zbieraczy, ludzi którzy nie koncentrują się na tworzeniu jednorodnych kolekcji, lecz zbierają to, co ich fascynuje pod jakimś względem. Zapewne w tej kategorii mieści się Franciszek Wiegand, zegarmistrz, twórca znanych zegarów astronomicznych, wybitny fachowiec w dziedzinie mechaniki precyzyjnej.
Artykuł archiwalny Gabriela Kessnera opublikowany w Gwarku w kwietniu 2007 r.
Być może właśnie te umiejętności i zainteresowania powodują, iż wielką pieczołowitością otacza przedmioty stanowiące okazy, dowody i przykłady umiejętności starych mistrzów, jak mawia – przedmioty z duszą. Każdy z nich ma swoją historię. W jego nie nazwanej kolekcji znaleźć można super precyzyjnie wykonane zegary i zegarki zza wschodniej i zachodniej granicy, narzędzia, precyzyjne przemysłowe mechanizmy, jest i niezwykły rower z kardanem miast łańcucha, ale jest także strzelba – wiatrówka o niezwykłej konstrukcji, która ongiś należała do Donnersmarcków, panów z Nakła Śląskiego.
- Wiatrówka pojawiła się w mojej rodzinie prawie 80 lat temu – mówił nam pan Franciszek. - Kupił ją ojciec w latach międzywojennych, po tym jak Donnersmarckowie likwidowali swoją strzelnicę. Kilka strzelb, nie wiadomo jednak czy identycznych, zostało sprzedanych.
Strzelba-wiatrówka pamiętająca czasy dziedziców Nakła nie jest konstrukcją standardową. Prawdopodobnie została zrobiona bądź przekonstruowana na zamówienie przez fachowca rusznikarza. Oparta jest na wzorze strzelby typu winchester, której cechą była charakterystyczna osłona spustu, kabłąk który służył jednocześnie do przeładowania broni. W wypadku wiatrówki służy do napinania sprężyny powodującej ruch tłoka sprężającego w komorze powietrze. Od pierwowzoru odróżnia się jednak długością. Całkowita jej długość sięga prawie 120 cm, przy czym najistotniejszą różnicą od tego typu spotykanych ongiś w odpustowych strzelnicach wiatrów, jest gwintowana lufa długości aż 68 centymetrów. Została wykonana na zamówienie, specjalnie do tej sztuki broni, po długości i średnicy sądząc z półfabrykatu do produkcji broni wojskowej czy myśliwskiej. Być może jej pierwsi użytkownicy używali jej do sportowych strzelań w ogrodzie, służyła do strzeleckich treningów.
- Wiatrówka przetrwała kilkadziesiąt lat w dobrym stanie, nie potrzebne były naprawy. Po konserwacji prezentuje się jak nowa - dodał pan Franciszek.
Fakt, iż znane jest jej pochodzenie, jej pierwsi właściciele, w niejaki sposób ją nobilituje. Nobilituje ją jednak i późniejsza przeszłość i jej dzieje. -To, że trafiła w obce ręce po likwidacji strzelnicy stało się za sprawą być może jakiegoś ówczesnego, przedwojennego zakazu czy decyzji władz. Wtedy zlikwidowano także kilka innych strzelnic – dochodził Franciszek Wiegand. - W czasie okupacji wraz z narzędziami i przyborami zegarmistrzowskimi była ukryta w specjalnym zamurowanym schowku, gdy weszli Rosjanie, trafiła na przechowanie w ustronne miejsce do jednego ze znajomych ojca.
Wcale nie lepiej było później. W czasach PRL-u wiatrówka zgodnie z prawem była groźną bronią, trzeba było mieć na nią pozwolenie. To prawo obowiązywało jeszcze do niedawna, do czasu gdy zgodnie z unijnymi normami Polska zmuszona była zliberalizować przepisy dotyczące jej posiadania. Ta sytuacja sprawiła, iż zabytkowa wiatrówka musiała przez lata trwać w ukryciu.
Czytaj też:
Złodzieje w kościele. Odłamali srebrny krzyż z monstrancji
Radzionków. Pamiętacie pierwszych miejskich radnych? [FOTO]
Tarnowskie Góry. Jakie były początki kamiliańskiej parafii?
[ZT]45212[/ZT]