Ludzie w Tąpkowicach nie mogli się nadziwić, skąd u małego Ziutka od Pawlików taki pociąg do śpiewania. Szkrab, co to ledwie od ziemi odrósł, głos miał donośny i miły dla ucha. Nie było takiej pieśni ludowej czy kościelnej, znanej w okolicy, co by jej Ziutek nie śpiewał. Niczym ksiądz dobrodziej umiał na pamięć całą mszę po łacinie, choć wtedy nie rozumiał z niej jeszcze ani słowa.
Artykuł archiwalny Krzysztofa Garczarczyka opublikowany w Gwarku w maju 2006 r.
Zainteresowanie okazywane przez mieszkańców wioski nawet się Ziutkowi podobało, nie mógł jednak zrozumieć, dlaczego nazywają go Kiepurą.
- Byłem z tego powodu bardzo nieszczęśliwy, ponieważ uważałem, że to jakieś brzydkie przezwisko – wspomina po latach Józef Pawlik. - O tym, że był to dla mnie ogromny komplement dowiedziałem się dopiero w czasach gimnazjalnych, gdy w radiu po raz pierwszy usłyszałem niezwykły głos Jana Kiepury. Do dziś dziwię się, skąd w latach 30. ubiegłego wieku, starzy ludzie w Tąpkowicach słyszeli o tym znakomitym tenorze. Odbiorniki radiowe były wtedy we wsi wielką rzadkością, a gazety czytali raczej nieliczni.
Choć gimnazjalista Józek szybko nauczył się największych przebojów słynnego „chłopaka z Sosnowca”, raczej nie sądził, że pisana mu jest kariera śpiewaka operowego. Wywodził się z rodziny górniczo-chłopskiej. Jak sam podkreśla, rodzice cieszyliby się, gdyby podjął pracę na kopalni. Józka ciągnęło jednak do świata, do nauki. Na własną rękę, nie pytając nikogo o zgodę, wybrał się na egzamin do Liceum Pedagogicznego w Tarnowskich Górach, gdzie też zaczął się uczyć.
- Ziutek był uczniem niezwykle zdyscyplinowanym i koleżeńskim, o wysokiej kulturze osobistej – wspomina Henryk Sporoń, jego wychowawca z internatu w pałacu na Karłuszowcu, a dziś serdeczny przyjaciel. – Uczył się bardzo pilnie, nadrabiając szybko wojenne zaległości i osiągając doskonałe wyniki w nauce. Był aktywnym członkiem naszego szkolnego chóru, prowadzonego przez śp. prof. Wójcikiewicza. Pamiętam też aktywność Ziutka w zespole teatralnym.
Józef Pawlik maturę zdał w 1949 roku i otrzymał nakaz pracy w Państwowym Ośrodku Wychowawczym w Szczawnie-Zdroju. Przebywały tam dzieci greckie i macedońskie, które znalazły schronienie w Polsce z powodu wojny domowej w Grecji. Pracował tam najpierw jako nauczyciel i wychowawca, a potem został kierownikiem Domu Dziecka.
Jego uczniami i wychowankami były tak znane później osoby, jak słynny śpiewak operowy Paulos Raptis, polonista, literat i tłumacz Nikos Chadzinikolau czy też Petre Nakowski, ambasador Macedonii w Warszawie.
W 1953 roku ogłoszono nabór do nowo powstałego Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”. Dla Józka, którego od małego ciągnęło do śpiewu i tańca, była to wielka szansa. Prof. Stanisław Hadyna szybko poznał się na jego możliwościach głosowych i z otwartymi rękami przyjął do zespołu. Ze „Śląskiem” zjeździł kawał świata. Znajdował także czas na doskonalenie swoich umiejętności wokalnych u znakomitych nauczycieli, występując od czasu do czasu w partiach operowych.
Z koszęcińskiego zespołu odszedł definitywnie w 1963 roku, by zostać solistą Opery Śląskiej w Bytomiu i Operetki Śląskiej w Gliwicach. Wówczas zaprzyjaźnił się z innym znanym tarnogórzaninem, prof. Józefem Szwedem, cenionym kompozytorem, dyrygentem i muzykologiem.
- Jemu zawdzięczam wprowadzenie mnie w wiele ról operowych i operetkowych – zaznacza Pawlik. – On też tworzył mi znakomite opracowania muzyczne (partytury) mojego repertuaru koncertowego dla prawie wszystkich filharmonii w Polsce.
Tenor z Tąpkowic podczas swojej kilkunastoletniej kariery odniósł wiele sukcesów, śpiewając przeróżne partie. Jego ulubione role to m.in.: Jontek, Linkerton, Fenton, Ottavio, Leński, sir Edgar, don Jose, Caramello, Orpheus, Toszi czy Barinkay. W 1972 roku, z okazji stulecia śmierci Stanisława Moniuszki, Poczta Polska wydała znaczek, na którym można zobaczyć Pawlika w partii Karola z opery „Ideał”.
W 1980 roku, na mocy ówczesnych przepisów, Józef Pawlik został przeniesiony w stan spoczynku. Jednak on sam nie czuł się jeszcze emerytem. Wyjechał do zachodnich Niemiec, gdzie został chórzystą Landestheater w Detmold (Nadrenia – Północna Westfalia). Po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce, postanowił zostać w Niemczech na stałe. W teatralnym chórze śpiewał 14 lat, dopiero w 1994 roku przeszedł na zasłużoną emeryturę.
Czytaj też:
Uczniowie z Bobrownik Śląskich mają drugie miejsce w Polsce!
Ewakuacja szkoły. Uczniowie wyczuli w budynku gaz
[ZT]51186[/ZT]