Latem 1979 r. młodzież z Klubu Zakładowego KZCP Papirus w Kaletach postanowiła pobić rekord świata w toczeniu beczki z piwem.
Artykuł archiwalny Gabriela Kessnera, opublikowany w grudniu 2002 r.
Wówczas rekord ten należał do studentów Politechniki Białostockiej. Postanowiło go pobić 14 zapaleńców z Papirusa.
Postawiono na zabawę, choć w tamtych czasach tego rodzaju impreza bez ideowej podbudowy nie wszystkim się podobała.
- Postawiliśmy decydentów pod ścianą. Najpierw wszystko zorganizowaliśmy, powiadomiliśmy całą krajową prasę, a potem przyznaliśmy się do tego, co zamierzamy, a w zasadzie co jest w trakcie realizacji. Złamał się dyrektor KZCP, a potem partia i inna władza. Nie mieli wyjścia. To była świetna zabawa, a dla nas młodych satysfakcja, że można coś zdziałać niekoniecznie idąc wyznaczonymi ideowymi torami – mówił nam po latach Czesław Pietryga, pomysłodawca i organizator zabawy z beczką.
3, 4 i 5 sierpnia 1000-metrowy odcinek drogi między Kaletami a Sośnicą stał się torem, areną walki o rekord. 100-litrowa beczka tyskiego piwa, ufundowana przez lubliniecki WSS, poczęła się toczyć wieczorem, 3 sierpnia, a zakończyła swój bieg po 46 godzinach nieprzerwanego turlania się po asfalcie.
Zmieniali się pchacze, zmieniały się ekipy kibiców. Do Kalet zjeżdżali się, by podziwiać zmagania młodzieży chcącej ustanowić osobliwy rekord.
[ZT]57684[/ZT]
Zawodnicy po kilkunastu godzinach nieprzerwanej walki w końcu zaczęli odczuwać jej trudy i zmęczenie. Rozpadały się buty, tenisówki. Wzdłuż trasy można było zobaczyć leżących, często na rozgrzanym asfalcie, młodych ludzi – bardzo zmęczonych, ale nieugiętych.
5 sierpnia o godz. 0.29 rekord świata został pobity. 14 zawodników, w jedynej w swoim rodzaju sztafecie, przetoczyło beczkę z piwem na dystansie 203 km w 28 godzin i 29 minut, ze średnią prędkością 7,12 km/h.
Jakkolwiek wydawało się, że moment ustanowienia nowego rekordu będzie oczekiwanym końcem zmagań, to nocy finał przyniósł niespodziankę – beczka toczyła się dalej. Po trzech dniach miała „na liczniku” 304 km. Ze śpiewem cała ekipa przekroczyła linie mety.
Finał powitało wycie strażackiej syreny i owacja licznie zgromadzonych kibiców. Był szampan i czas na odbicie szpunta beczki z piwem. Dla zmęczonych rekordzistów łatwiej strawne okazały się kilometry i 46-godzinne trudy trasy niż zawartość beczki – piwo nie nadawało się już do picia. To jednak nie stanęło na przeszkodzie, by trafić do Księgi Rekordów Guinessa.
Na jej strony trafił zespół pod wodzą Czesława Pietrygi: Krzysztof Imiołczyk, Daniel Galios, Klaudiusz Kaczmarczyk, Krystian Kabus, Roman Wiaderek, Eugeniusz Czaja, Tadeusz Kocot, Gerard Krawczyk, Stefan Swoboda, Andrzej Grund, Andrzej Kolasiński, Mirosław Sosna i Józef Miłaszewski. Jan Wichary i Bogdan Kamieniak byli dwójką rezerwowych, która na równi z pozostałymi pchała beczki do rekordu.
Czytaj też:
Tarnowskie Góry, Kalety. Nastolatkowie włamali się...
Tarnowskie Góry. Feralny upadek, nie żyje 73-latek
[ZT]54312[/ZT]