W tym roku mija 50 lat od otwarcia wiaduktu na ul. Nakielskiej w Tarnowskich Górach. Już wtedy specjaliści mówili o jego wadach. Szybko pojawiły się problemy. Przypominamy jego historię.
Po 13 latach użytkowania uznano, że stanowi poważne zagrożenie dla ruchu kołowego. Początkowo ograniczono na nim ruch pojazdów do jednego kierunku, ale w kwietniu 1986 r. zamknięto całkowicie. Jak się okazało, na parę lat.
Fot. Archiwum Gwarka
Wyłączenie z użytku wiaduktu nad węzłem kolejowym w Tarnowskich Górach, od ronda po ówczesną ulicę PPR (dziś Nakielska), który kilkanaście lat wcześniej połączył przepołowione torami dwie części miasta, znacznie utrudniło życie kierowcom. W dodatku niełatwo było znaleźć firmę, która podjęłaby się przeprowadzenia trudnego remontu.
"Panowała nawet złośliwa opinia, że tylko Japończycy są w stanie się tym zająć, od jakiegoś jednak czasu pracuje nad sprawą Przedsiębiorstwo Usług Technicznych i Realizacji Budownictwa "Drogowiec" z siedzibą w Kielcach" – pisał w sierpniu 1989 r. tygodnik "Gwarek", już w tytule dając nadzieję czytelnikom, że "Wiadukt przestanie być widmem za rok".
A miało być pięknie, funkcjonalnie i nowocześnie. Wielu mieszkańców Tarnowskich Gór miało jeszcze przed oczami pamiętne wydarzenia z 9 maja 1972 r. Na wietrze trzepotały sztandary, przecinano tradycyjną wstęgę, odsłaniano tablicę pamiątkową, a władze wojewódzkie, powiatowe i miejskie dumnie spacerowały ze społeczeństwem po nowo otwartym wiadukcie. Inwestycja była wyczekiwana przez tarnogórzan od dziesiątek lat, a na pierwszy rzut oka sprawiała imponujące wrażenie. Budowa trwała wprawdzie blisko 4 lata, ale i tak ukończono ją 11 miesięcy przed planowanym terminem, nieprzypadkowo oddając do użytku w Dniu Zwycięstwa. Tymczasem już wtedy specjaliści z Politechniki Śląskiej wskazywali na błędy w wykonaniu warstw chroniących konstrukcję płyty żelbetowej.
Wraz z eksploatacją wiaduktu szybko pojawiły się problemy. W latach 1977-1985 drogowcy kilkakrotnie naprawiali jego żelbetową nawierzchnię. Mimo to jej stan systematycznie się pogarszał. Szczegółowe oględziny przeprowadzone w 1985 r. nie pozostawiały złudzeń, że trzeba wprowadzić ograniczenia w ruchu na wiadukcie. Przez jakiś czas odbywał się on w jednym kierunku, ale w końcu trzeba było podjąć zdecydowane i niepopularne działania. "Wykonane w 1986 roku ekspertyzy wykazały katastrofalny stan płyty jezdnej i potwierdziły słuszność decyzji władz miasta o zamknięciu wiaduktu dla ruchu kołowego" – przekonywał "Gwarek". W grudniu 1987 r. opracowano harmonogram remontu, określając czas jego trwania na 3 lata.
Ostatecznie remont rozpoczął się 1 lutego 1988 r. Nasza gazeta skrupulatnie podawała, że "inwestorem jest Wojewódzka Dyrekcja Dróg w Katowicach, projektuje Mostostal z Zabrza i krakowska Politechnika. Patronuje UM, a wspierają przedsięwzięcie Tagor, Prefabet, Chemet i jednostki PKP. Trzeba poprawić stare błędy projektowe i wykonawcze oraz zważać m.in. na ruch pieszy, ruch pociągów, trakcję elektryczną". Budowlańcy powstrzymywali się od podawania prasie dokładnego terminu zakończenia remontu.
"Z pewnością nie będziemy dopasowywać terminu oddania do jakiegokolwiek święta. Przekażemy społeczeństwu wiadukt z chwilą całkowitego zakończenia prac w przyszłym roku" – padały zapewnienia w lecie 1989 r.
Wykonawca remontu zwrócił się do zainteresowanych instytucji o zgodę na wstrzymanie na stałe ruchu pieszego na wiadukcie i skierowanie go przez przejazd na ul. Oświęcimskiej. Argumentowano, że nie tylko wpłynie to na bezpieczeństwo przechodniów, ale pozwoli na pełne rozwinięcie "frontu robót" i skrócenie cyklu remontowego. Jednak dyrektorzy zakładów usytuowanych po południowej stronie wiaduktu sprzeciwili się temu, twierdząc, że spowoduje to... masowe spóźnienia ludzi do pracy. Ostatecznie, po targach, 24 lipca 1989 r. wiadukt został zamknięty dla ruchu pieszego na okres 1 miesiąca. Wykonawca dalej przekonywał, że "gdyby taki stan potrwał do końca października, jakość robót izolacyjnych byłaby lepsza, bezpieczeństwo przechodniów większe, a sam wiadukt można by szybciej oddać do użytku".
Mijały kolejne miesiące, a końca remontu nie było widać. "Istniejące od lat objazdy obrzydły już dokładnie wszystkim, a aktualne ceny paliwa skłaniają do szukania sposobów skracania każdej odległości i stąd baczniejsze niż dotychczas spojrzenie na wiadukt" – pisał "Gwarek" w styczniu 1990 r. w artykule pod znamiennym tytułem "Kiedy zakończenie remontu wiaduktu?" Na tę wiekopomną chwilę trzeba było poczekać jeszcze parę miesięcy.
Tekst archiwalny, opublikowany w "Gwarku" z 4.07.2017 r.
Czytaj także:
Szansa dla zalewu w Pniowcu. Co miasto musi dać Lasom Państwowym?
[ZT]37302[/ZT]
Olo08:00, 15.08.2022
7 2
Tam było takie piękne oswietlenie chodnikow po dwoch stronach. Swieltowki zamkniete w nierypowych oslonach tworzyly pasy nad barierkami. Pieknie to wygladalo. 08:00, 15.08.2022
Jurek10:30, 16.08.2022
2 1
hanys ( Olo ) ma rację na tamte czasy wiadukt rozwiązał kolejki na ulicy Oświęcimskiej oraz awangarda oświetlenie w balustradach ( gelender) ! 10:30, 16.08.2022