W Tarnowskich Górach istniała kiedyś wytwórnia samochodów. W mieście produkowano ciężarówki, a także montowano samochody osobowe. Po fabryce pozostały zabudowania i wspomnienia kilku osób.
Artykuł archiwalny Gabriela Kessnera, opublikowany w Gwarku w grudniu 2007 r.
Kilka miesięcy temu “Gwarek” przypomniał niezbyt znane wydarzenia z historii tarnogórskich wyścigów motocyklowych. W trakcie zbierania materiału natrafiliśmy na ślad fabryki samochodów w Tarnowskich Górach.
W mieście gwarków, w latach 20-30. XX w., wytwarzano samochody. O odkryciu tarnogórskiego Detroit, czy nawet skromnego Żerania nie ma mowy, natomiast sama wieść o autach made in Tarnowskie Góry była ekscytująca.
W rejonie ulic Nakielskiej, Równoległej i Hutniczej - jak wynika z relacji Damiana Fronczka, Franciszka Wieganda i Elżbiety Orlińskiej - mieściło się skupisko warsztatów, firm produkcyjnych, piekarnie, młyny, rzeźnie, kuźnie. I tam właśnie u zbiegu Nakielskiej zlokalizowana była - przez jednych nazywany fabryką, a przez innych warsztatem - wytwórnia samochodów, wiążąca się z nazwiskiem rodziny Felderhoffów.
Elżbieta Orlińska i Franciszek Wiegand wspominają tarnogórską wytwórnię samochodów. Fot. Gabriel Kessner
Pozostały po niej zabudowania, które wskazali Elżbieta Orlińska, wnuczka Ernesta i córka Ewalda, właścicieli warsztatu oraz jej sąsiad, Franciszek Wiegand.
- To był kompleks warsztatowo-produkcyjny, składający się z warsztatu samochodowego, stacji paliw, tapicerni i lakierni – wspomina pani Elżbieta, wskazując zarys okna wystawowego w istniejącym dotąd budynku. - W oknie eksponowane było zawsze jakieś auto, które, jak pamiętam, wjeżdżało albo było wpychane na wystawę po deskach – przypomina Damian Fronczek.
Początki powstawania warsztatu trudno określić. W opowieściach pani Elżbiety Orlińskiej pojawią się wspomnienia i rodzinne opowieści o tym, że właśnie w warsztacie dziadka Ernesta i ojca Ewalda swoje powozy reperowali Donnersmarckowie. - Pamiętam, że ich wizyty były wielkim wydarzeniem w życiu naszej rodziny – wspomina pani Elżbieta. - Na powitanie nad warsztatem wieszano girlandy. Po dziś dzień zachowały się uchwyty, na których te ozdoby mocowano.
Idąc tropem mówiącym o produkcji samochodów próbowaliśmy dociec cech tych aut. Nie miały własnej nazwy. Damian Fronczek i Franciszek Wiegand wiążą wytwórnię z samochodami ciężarowymi, ale według pani Elżbiety, powstawały w niej również samochody osobowe. Pośrednio z informacji pana Haładana, praktykującego ongiś w warsztacie i wytwórni Felderhoffów, wynika iż generalnie warsztat był nastawiony na naprawy samochodów i powozów. Uznać jednak trzeba za produkcję montaż aut z podzespołów znanych podówczas firm, takich jak: Opel, Mercedes, Wanderer, Adler.
Rozmówcy pamiętają, że pozostały tam ciężarówki zbudowane na metalowej ramie, których reszta konstrukcji, w tym nadwozia, były drewniane. Elżbieta Orlińska mówi, iż były to kanciaste pojazdy, niezbyt ładne. Z lubością wspomina natomiast jedno z wyprodukowanych aut osobowych - chyba opartych na podzespołach Adlera - z tej racji, iż był to kabriolet... czerwony.
Kolorytu wspomnieniom przydają stare zdjęcia, w tym dziadka z rodziną w pięknym konnym powozie, fotografie rodzinnego domu i warsztatu.
Fotografia z rodzinnego albumu Felderhoffów
O ile brak danych dotyczących produkcji aut, o tyle zachowały się anegdoty z “życia codziennego” warsztatu. Jako dykteryjkę nasi rozmówcy przypominają fakt, iż na jedną z urodzinowych rocznic właściciela wytwórni czeladnicy postawili mu samochód na... dachu warsztatu. Pan Haładan był uczestnikiem tego kawału. - Auto rozebraliśmy i zmontowaliśmy na dachu – wyjaśnia kulisy czeladniczego wyczynu.
Franciszek Wiegand przypomina wyczyny ojca pani Elżbiety, który, nie czekając na otwarcie szlabanów na Nakielskiej, przejeżdżał samochodami przez wąziutkie przejście dla pieszych.
- Często przejeżdżał autem to przejście na dwóch kołach. Czasem mu się nie udawała ta sztuczka i auto lądowało na dachu. Szło do warsztatu i tam było później naprawiane – wspomina z uśmiechem.
Dzieje warsztatów Felderhoffów związane są w znacznym stopniu z historią Tarnowskich Gór. Wiążą się z nazwiskami ludzi różnych nacji, zgodnie tworzących ówczesną społeczność tego rejonu miasta - Niemców, Żydów, Polaków. Wojna, okupacja, wyzwolenie dla wielu miały tragiczny wymiar. Dziadkowie pan Elżbiety zmuszeni zostali do ucieczki. Pod Wrocławiem zostali zastrzeleni przez żołnierzy radzieckich. Żydzi uciekli, bądź trafili do obozów – ci, którzy pozostali, byli gnębieni przez gestapo, później kryli się przed Rosjanami, a jeszcze później nękało ich UB.
Czytaj też:
Obrona wiekowych lip czy kampania wyborcza?
Radzionków. Będzie remont wiaduktu na Szybowej
Tarnowskie Góry. Dzień otwarty koszar [ZDJĘCIA]
Ciekawe.21:21, 16.03.2024
Piękne wspomnienia, szkoda tego wszystkiego. Tarnowskie Góry to piękne miasto, które powinno się odrodzić, żeby cenne zabytki pozostały dla następnych pokoleń.
Mieczysław09:29, 17.03.2024
Super historia
Tarnowotu12:17, 18.03.2024
Właśnie moja rodzina miała samochody firmy Opel tam wyprodukowane i zakupione mamy zdjęcia z tymi autami. Bracia mojej babci mieli małą firmę przewozową. Pozdrawiam
Alpha0120:02, 18.03.2024
Teraz wiem skąd ten Opel na rodzinnym, przedwojennym zdjęciu. W tle widać trochę trawnika, schludnie przycięty, widać porządek był wtedy. Opel z materiałowym dachem. Porządny pojazd. Budzi podziw.
1 0
Ciężko będzie się odrodzić ale może??