W lesie pomiędzy Nową Wsią Tworoską a przysiółkiem Cegielnia, nad potokiem Graniczna Woda, wisi na drzewie maleńka kapliczka. Upamiętnia dramatyczne i krwawe zdarzenie, które rozegrało się niespełna 130 lat temu.
Artykuł archiwalny, opublikowany w Gwarku w październiku 2002 r.
Wiele napisano o Karolu Sobczyku z Nowej Wsi koło Tworoga, strzelcu wyborowym w armii cesarza Wilhelma I, który po powrocie z wojska nie znalazł stałej pracy i został kłusownikiem. Ścigany przez leśników i żołnierzy, umiejętnie i szczęśliwie wymykał się pościgom, a jego sława niosła się niemal po całym Górnym Śląsku.
Silne mrozy sprawiły, że Sobczyk, zwany Rabsikiem, 20 stycznia 1895 r. wyszedł z lasu i wrócił do izby, którą wynajmował u pewnego gospodarza w Nowej Wsi koło Tworoga. Było to ryzykowne działanie, gdyż za pomoc w jego ujęciu władze wyznaczyły nagrodę w wysokości 500 marek.
[ZT]56543[/ZT]
Być może z tego powodu, może ze strachu, a może poczucia praworządności, gospodarz postanowił zadenuncjować lokatora. Około godz. 23 żandarm Florian Fieber z Tworoga wraz z leśnikami i kilkoma silnymi mężczyznami, otoczył dom.
Sobczyk wezwany do poddania się, zaczął strzelać z okienka poddasza. Najpierw śmiertelnie ranił leśnika Brolla, a potem żandarma Fiebera. Reszta obławy rozpierzchła się w popłochu.
45-letni żandarm osierocił 9 dzieci, z których najstarsze miało 17 lat, a najmłodsze dopiero 2.
Po tragedii w Nowej Wsi wszyscy myśleli, że Sobczyk szybko nie powróci w rodzinne strony. On jednak nie zamierzał darować gospodarzowi zdrady. 30 marca 1895 r. , gdy ten rano szedł do pracy w cukrowni w Brynku, Rabsik już czekał za mostem nad Graniczną Wodą. Strzelił do gospodarza dwa razy – w ramię i brzuch. Prawdopodobnie chciał, by przed śmiercią jeszcze cierpiał.
Ciężko ranny gospodarz o własnych siłach dowlókł się do domu, gdzie po południu zmarł. Zanim skonał, przesłuchała go jeszcze policja.
[ZT]56532[/ZT]
Nagrodę za pomoc w złapaniu Sobczyka podniesiono aż do 5 300 marek, a sędzia śledczy przy Królewskim Sądzie Ziemskim w Bytomiu wysłał za nim list gończy. Napisano w nim, że ścigany ma 42 lata, 172 cm wzrostu, smukła sylwetkę, niskie czoło, może nosić wąsy oraz krótką bródkę. Jako cechę charakterystyczną wskazano ciągle mrugające lewe oko. Zaznaczono też, że Sobczyk codziennie zmienia ubranie.
Mimo, że ziemia paliła mu się pod nogami, Rabsik nie zrezygnował z potajemnych kontaktów z żoną Franciszką. Dowiedział się o tym miejscowy znachor Rumpel, który wpadł na pomysł pochwycenia Sobczyka. Obiecał Franciszce, że jeśli jej mąż ubije dla niego jelenia, to on pomoże mu w zdobyciu paszportu i wyjeździe do Rosji.
Obaj panowie dobili targu przy butelce wina. Sobczyk wypił je jednak ze środkiem usypiającym, potajemnie wsypanym przez znachora. Gdy się obudził, był już w rekach żandarmów. Potem osadzono go w więzieniu w Bytomiu.
8 stycznia 1896 r. kat Reidl z Wrocławia ściął Sobczyka na placu bytomskiego więzienia. Nieszczęśnik do końca był przekonany, że zdradziła go własna żona. W ten sposób ta tragiczna historia mogłaby się zakończyć.
Jej finał miał miejsce dopiero 9 lat później, gdy dwóch nieznanych mężczyzn, jak mówiono przyjaciół Sobczyka, podstępnie dopadło znachora i straszliwie okaleczyło niedaleko obecnej leśniczówki w Brzeźnicy. Niedługo potem, 31 lipca 1905 r., znachor zmarł.
Czytaj też:
Jechała pijana z dwójką dzieci. Akcja policji
Katowice Airport. Ona miała mieć broń, on granat
Radzionków, Orzech. Drogą pod wiaduktem pojadą
[ZT]57206[/ZT]