Przeczytałem odpowiedź Huberta Wiśniewskiego, zastępcy dyrektora ds. gospodarki leśnej w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w sprawie planowanych wycinek lasu i mam wrażenie, że zapomniał na jakim majątku gospodaruje przedsiębiorstwo, które mu wypłaca pensję.
Jeżeli uczony dyrektor myślał, że wyliczając prawie 30 rodzajów cięć, wprawi adwersarzy w podziw dla potęgi swego intelektu i zakłopotanie biegłym opanowaniem terminologii nauk leśnych, to się przeliczył. Nikt nie lubi być traktowany jak zasmarkany uczniak, a urzędnikowi przedsiębiorstwa państwowego takie aroganckie podejście do uczestników konsultacji po prostu nie przystoi. Cóż, kultura osobista to nie osnuja sadzonkowa, tak po prostu nie przyleci. Jak widać, nie wszyscy też nabywają ją razem z wykształceniem.
Nie mam wątpliwości co do tego, że głównym celem gospodarki leśnej jest pozyskiwanie drewna, a nie tworzenie na potęgę rezerwatów i parków narodowych. Jednak trend mamy taki, że wraz z wyciętymi hektarami lasu topnieje sympatia do leśników. Na pewno wizerunku Lasów Państwowych nie poprawi zadzieranie nosa i udowadnianie, że wszyscy ci, którzy nie zgadzają się z wycinkami, to oderwani od rzeczywistości, nawiedzeni ekolodzy.
Jeżeli Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Katowicach nie chce, żeby po konsultacjach Planu Urządzenia Lasu dla Nadleśnictwa Brynek pozostał niesmak jak po aferze z Puszczą Białowieską, i przekonanie, że ktoś tu kogoś wykiwał, to jej pracownicy powinni zacząć rozmawiać innym językiem. A dyrektorowi Wiśniewskiemu, któremu wydaje się, że pozjadał wszystkie rozumy, przydałoby się cięcie selekcyjno-sanitarne w wykonaniu przełożonych.
[ZT]34381[/ZT]